Przeganiany, straszony, szczuty psami. Nic dziwnego, że zdziczał i nie chciał do nikogo podejść. Zaufał tylko jednej osobie – starszej pani, która codziennie wieczorem zostawiała mu miseczkę z jedzeniem i wodą. Niestety, z powodu stresu, wcześniejszego niedożywienia, i pogody, kocurek rozchorował się i przestał jeść, zaczął źle oddychać. Osłabł do tego stopnia, że bez problemu dał się złapać swojej starszej opiekunce i zanieść do przychodni weterynaryjnej.
W lecznicy lekarze wykonali rtg klatki piersiowej, okazało się, że kocurek ma początki zapalenia płuc.
Dostał długo działające leki, kroplówki, zalecono inhalacje. Z pobranej krwi wykonano morfologię i biochemię. Wykonano także test płytkowy w kierunku kociej białaczki i zespołu niedoboru immunologicznego. Niestety, test na felv wyszedł pozytywny, powtórzony test metodą RT PCR także wyszedł dodatni.
Kocurek jest więc nosicielem wirusa kociej białaczki. Nie może wrócić na ulicę, nie może zamieszkać znowu w swojej piwnicy, ponieważ może zarazić inne koty żyjące na wolności.
Ignacy powoli, powoli się leczy. Niestety, nie bardzo chce współpracować z lekarzami, boi się, jest wystraszony i próbuje się bronić - gryzie i drapie, a przecież leki musi przyjmować. Ignacy to wiekowy kot, schorowany i styrany życiem na ulicy wśród nieprzychylnych, agresywnie nastawionych ludzi. Walczymy o jego lepsze jutro i zdrowie.