Marynia to kotka, która miała umrzeć pod włazem... Życie zawdzięcza pani Izabeli, która usłyszała cichutki płacz kota i szukała do skutku jego źródła. Dobiegał spod zamkniętego włazu... Kotka była uwięziona pod ziemią w zimnie, nikt nie wie jak długo i dlaczego.
Cudem udało się otworzyć właz i wyjąć kicię, która odpłaca tylko i wyłącznie wdzięcznością, łagodnością i mruczeniem. Nie jest to dziki kot. Czy ktoś zamknął ją celowo, chcąc pozbyć się problemu? Chcąc skazać ją na śmierć z głodu lub wychłodzenia? A może to tylko przypadek...? Nie dowiemy się.
Jak długo tkwiła pod ziemią na mrozie? Stała na ostatnim szczebelku wołając o ratunek.
Bądźmy czujni, nigdy nie wiadomo, gdzie znajdzie się zwierzak w potrzebie! Ukłony za reakcję dla wybawców Maryni...
Teraz jest u nas, bezpieczna. Ale od tragedii dzieliło ją niewiele... Jest bardzo głodna, w szoku, mimo tego, jest taka łagodna i miła.
Jeżeli chcecie Państwo dorzucić grosik na utrzymanie naszej nowej podopiecznej, zachęcamy do wsparcia naszej zbiórki. Jak każdy kot, Marynia zostanie objęta opieką weterynaryjną, odrobaczona, zaszczepiona itp., a niestety - to kosztuje :( Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę.