PROSZĘ, PRZECZYTAJ DO KOŃCA - TO WAŻNE!
Zbudowaliśmy bezpieczną przystań dla skrzywdzonych zwierząt i przez 10 lat uratowaliśmy ponad 1500 istnień, które los i człowiek potraktowali okrutnie. Bite, poniewierane, głodzone, chore, ranne, wyrwane z objęć śmierci.
Z cierpieniem emocjonalnym możemy pracować powoli i na raty, w przypadku bólu fizycznego musimy działać natychmiast, by ulżyć zwierzęciu. Bywa, że miesięczne koszty weterynaryjne wynoszą nawet 50 000 złotych. Pod opieką mamy obecnie 130 zwierząt. Wiele z nich jest w trakcie diagnozy, inne leczenia i rehabilitacji. Część czeka na zabiegi i operacje. Niektóre zostaną do końca swoich dni z nami, objęte opieką paliatywną, by mogły godnie przeżyć ostatnie chwile.
Telefon dzwoni, skrzynka mailowa jest zapełniona. Dostajemy codziennie ogrom zgłoszeń, że potrzebna jest nasza pomoc. Z rozrywającym się sercem i łzami w oczach musimy odmawiać. W ciągu ostatniego miesiąca odmówiliśmy już pomocy ok. 50 umęczonym zwierzętom. Musimy żyć z tą myślą, że tam gdzieś cierpi pies, koń, krowa, kot czy inne zwierzę, a my nie możemy mu pomóc. Nie mamy za co, bo koszty nas przerastają. A przecież trzeba zwierzęta jeszcze wykarmić, zapewnić im wsparcie behawioralne, dach nad głową, opłacić media i…
Moglibyśmy tak wymieniać długo, bo przy naszych kosztach i 130 zwierzętach, aby pomagać ze spokojną głową, co miesiąc musimy mieć ok. 100 000 złotych na koncie. Wszystko drożeje, a gdzie tylko możemy i tak płacimy na raty.
Zwierzęca Polana przez prawie dekadę była otwarta dla tych, nad którymi wisiało widmo śmierci. Często zabieramy zwierzęta konające, pozbawione należytej opieki. Nierzadko zawracaliśmy je dosłownie spod drzwi rzeźni… bo kto by leczył konia z nowotworem? Wszak można go zabić. Ścigamy się z czasem, ścigamy się ze śmiercią. Staramy się być wszędzie tam, gdzie tylko możemy uratować życie. To praca naszych rąk. To nasza codzienność. Mimo zmęczenia i zwątpienia jesteśmy przy naszych braciach mniejszych. Jesteśmy bezpieczną przystanią, pomostem między piekłem z jakiego zabieramy zwierzęta, a nowym lepszym życiem. To całe nasze życie. Nasza misja i powołanie.
Miewamy koszmary, bo widzimy ogrom cierpienia, umęczone zwierzęta, które przeszły gehennę. Nie da się tego opisać słowami. Ciężko nam o tym mówić. Bywamy w piekle na ziemi, w miejscach, w których nie powinno bywać żadne stworzenie. Mierzymy się z niewyobrażalną krzywdą zwierząt, z potworami w ludzkiej skórze, z systemem który nie potrafi skutecznie ochronić tych, których głosem jesteśmy. Kiedy zaczyna nam brakować pieniędzy, czujemy się bezsilni. Ta niemoc jest zatrważająca.
Wrota Zwierzęcej Polany, które były dotychczas szeroko otwarte dla zwierząt w potrzebie, musimy zamknąć. Nie możemy sobie pozwolić na przyjęcie ani jednego nowego podopiecznego. Ani jeden pies więcej, ani jeden koń! Nasze konto bankowe naprawdę świeci pustkami, mamy stos faktur do opłacenia, a przed nami jeszcze wiele wizyt weterynaryjnych, bez których nie ulżymy w bólu zwierzętom. Jest nam tak przykro, że nie możemy przyjąć kolejnych czekających na pomoc zwierząt. W tej chwili mamy łzy w oczach i ściśnięte gardła.
Dlatego w ich imieniu, w imieniu zwierząt w potrzebie – tych pod naszymi skrzydłami i tych czekających na pomoc – nie prosimy, a wręcz ze wstydem błaga my o wsparcie finansowe. Każda złotówka to cegiełka do zdrowia i bezpieczeństwa poturbowanych przez los zwierząt. Przecież one wszystkie zasługują na godne życie, miłość i nadzieję.
Dziękujemy, że z nami jesteś. Dziękujemy, że jesteś wrażliwy na los zwierząt. Dziękujemy za zaufanie. To dzięki Twojej pomocy, Twojemu wielkiemu sercu i Twojemu zaangażowaniu uratujemy kolejne niewinne życie przed piekielną otchłanią i widmem śmierci. Razem możemy więcej. Razem możemy ponownie otworzyć bramy Zwierzęcej Polany i stworzyć cierpiącym zwierzętom raj. Usłyszałeś krzyk zwierząt! Bądźmy razem aniołami skrzywdzonych i odmieńmy ich los. One wołają o pomoc. Nie czekajmy, nie zwlekajmy. Wspólnie uratujmy je od zapomnienia!