Hej, jestem Lopez. Do Jamhudów trafiłem na skutek interwencji w kwietniu tego roku. Zostałem odebrany ze środowiska, w którym nikomu nie życzyłbym żyć.
Kiedy przyjechałem do Jamhudów wraz ze swoim psim kumplem byłem bardo zaniedbany. W mojej sierści żyły pchły, liczne malaszezje, a w obrębie grzbietu, ogona i łokci silne zliszajowacenia. Mój grzbiet pokrywa gruba warstwa popękanej rozpadlinami skóry z infekcją ropną głęboką.
Moje zachowanie było bardzo zaburzone - nie dziwcie się, nie miałem dobrego przykładu "w domu". Wstyd się przyznać, ale atakowałem ręce, które o mnie dbały i dbają po dziś dzień... Mój psi kumpel Dżeki szybciej wyczuł tą dobroć, która bije od ludzi, którzy się nami opiekują, ja niestety potrzebowałem więcej czasu. Wiecie, ile zajęło mi to by odrobinkę im zaufać - 5 miesięcy.
5 miesięcy, by zbliżyć do nich nos i poczuć, że to naprawdę super człowieki są. Przyznam, że dalej się boję i zdarza się, że dam "ostrzeżenie" ale uwierzcie, robię to, bo do tej pory człowiek w moich oczach widziany był jak ktoś, kto zadaje tylko ból.
Mam w okół siebie naprawdę cudownych ludzi i z ich pomocą chciałbym zadbać o siebie. Wiem, że sierść już nigdy nie pokryje 100% mojego ciała, ale pomóżcie chociaż powstrzymać skórę przed ponownymi pęknięciami.
Prosimy Was o pomoc finansową, która umożliwy zaspokojenie potrzeb Lopeza, przede wszystkim wizytę u jednego z lepszych dermatologów we Wrocławiu, dobrą - odpowienią dla niego karmę, zakup FORTHYRON'u, preparaty na podniesienie odporności jak i wszelakie suplementy oraz inne leki wskazane po wizycie u dermatologa. A w przyszłości zabieg kastracji.