---------------------------------------------------------------------------------
POZNAJCIE HISTORIĘ NASZYCH OSTATNICH TYGODNI. HISTORIĘ O TYM JAK UTONĘŁYŚMY W DŁUGACH I MUSIAŁYŚMY PRZESTAĆ POMAGAĆ:
CZĘŚĆ I
Obraz społeczeństwa, które w dużej mierze wiąż tkwi w przekonaniu, że zwierzę to tylko rzecz a kastracja to wymysł XXI wieku.
Pozwólcie, że przedstawimy Wam zwierzęta, które natychmiast potrzebowały pomocy - NASZEJ I WASZEJ. My dałyśmy im serce, czas, opiekę, ale nie udźwigniemy tego finansowo. Dlatego prosimy Was o pomoc 🙏
Gutek to psiak w typie pekińczyka. Pewnie miał być wymarzonym "rasowym" psem jednak gdy okazało się, że psiak ma wady - trafił na ulicę.
Zacznijmy od tego, że ma wypadnięty gruczoł trzeciej powieki a jego krzywe i zakamienione ząbki wymagają wizyty u stomatologa. Do tego pies ma kaszel kenelowy i problemy z oddychaniem, które najprawdopodobniej spowodowane jest charakterystyczną cechą pekińczyków - skróconym pyszczkiem. Na jego ciele stołowalo się mnóstwo kleszczy. Nawet nie zdziwiło nas, że przy takiej ilości pasożytów Gutek zachorował na chorobę odkleszczową - babeszjozę.
Obecnie trwa walka o jego życie. O zdrowie i komfort życia zawalczymy, gdy uda się wygrać pierwszą bitwę - z babeszjozą.
Andzie porzucono pod lasem w okolicy miejscowości Słubice. Biedna sunia ganiała przejeżdżające auta... Tęsknotę i próbę znalezienia właściciela mogła przypłacić życiem. Na szczęście trafiła na dobrą osobę, która szukała dla niej pomocy i tak sunia trafiła do nas. Jest chudziutka, zaniedbana i również zakleszczona.
Wiki to młodziutka sunia, która koczowała na jednej z wsi. Przerażona ogromnie... na widok człowieka cała się kuli jakby chciała powiedzieć "nie bij mnie". Spodziewałyśmy się, że jest dzikim psem, który po prostu nie zna człowieka. Po intensywnych próbach łapania, zastawiania klatek okazało się jednak, że sunia nie jest dzika a jedynie przestraszona. Finalnie udało się ją złapać zachęcając ją jedzeniem by weszła do transportera. Powoli daje się także dotknąć... Ilość kleszczy jaką z niej ściągnęłyśmy nie napawa optymizmem. Mamy jednak nadzieję, że żaden z nich nie zaraził jej niczym, co zagrażałoby jej życiu. Niedługo po tym gdy do nas trafiła okazało się, że ma także ropne zapalenie macicy. Natychmiast poszła "pod nóż", który uratował jej życie.
Henio biegał po wiejskich drogach pod Sochaczewem. Próbował gonić samochody tym samym pchając się pod koła kolejnych pojazdów. Zadzwonił do nas przejeżdżający tamtędy kierowca, który zainteresował się losem malucha. Pojechałyśmy na miejsce i zastałyśmy kupkę czarnego nieszczęścia...
Poznajcie też Suzi, choć jeszcze niedawno wołano na nią Saba! Nie przypadkowo z wykrzyknikiem bo dokładnie tak krzyczano jej imię gdy pobrudziła właściciela ubłoconymi łapkami chcąc go dosięgnąć.
Tylko kto ją w tym błocie postawił? Kto uwiązał młodą sunie łańcuchem do budy i nie spuszczał bo ganiała kury? Ta sama osoba, która krzyczała Saba!!
Dzięki dobrej duszy, która zainteresowała się jej losem, sunia mogła zjeść coś innego niż chleb namoczony w wodzie.
Suczka urodziła w tym roku szczeniaki, jak twierdzi właściciel - rano leżały martwe przed budą. Miała tyle szczęścia, że właściciel uznał, ze nie jest warta nawet tego co ma i postanowił ją oddać.
Oprócz psiaków, które przyjęliśmy pod nasze skrzydła są także zwierzęta, które, mimo że mają właścicieli potrzebują naszej pomocy. Niech właściciele się martwią - powiecie... Problem w tym, że jeśli my im nie pomożemy to właściciele wcale nie będą się martwić a zwierzaki będą powiększać grono niechcianych i porzuconych.
Oprócz naszych 5 nowych podopiecznych na pomoc czeka także 9 zwierzaków, które w zasadzie mają właścicieli, ale tak jak wspomnieliśmy - jeśli im nie pomożemy to nikt im nie pomoże. Na razie jesteśmy zadowoleni za faktu, że ich właściciele na kastracje w ogóle się zgodzili - bo niestety nie każdy się zgadza...
Są to 4 kociczki i 5 suczek, które musimy wykastrować, odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić i zaczipować. Dzięki temu nie będą się mnożyć, nie zostaną porzucone, nie będą zjadać ich pchły oraz nie umrą na choroby wirusowe.
------------------------------------------------
CZĘŚĆ II
Pogoda dopisuje więc powoli znaczynają się wyjazdy a wraz z nimi porzucenia psów. Porzucenia przed wakacjami są szczególne. Tracą wtedy domy psy, które są naprawdę kochają człowieka, zostały przy nim wychowane, kiedyś były kochane. Zwykle to młode psiny, które jeszcze rok, dwa lata temu były słodkimi szczeniaczkami. Teraz dorosły i przestały być potrzebne a stały się zbędnym balastem.
Nasi nowi podopieczni to najprawdopodobniej ofiary majowych wyjazdów, które przeszkadzały w realizowaniu własnych planów. To młode psiaki więc decyzja o ich posiadaniu zapadła niedawno... szybko musiały się znudzić...
Taki los spotkał właśnie Radzia, Donkę i Helę. Młode roczne, maksymalnie dwuletnie psy wylądowały na ulicy. Choć wciąż z ufnością spoglądają na człowieka, nie zasłużyły na to by mieć dom na zawsze...
Cała trójka przyjechała do nas wraz z kompletem kleszczy i pcheł oraz biegunką.
Teraz przed nimi badania, odrobaczenie, odpchlenie, szczepienia, czipowanie i kastracja... Za co? Nie wiemy bo nawet nie przygotowaliśmy do adopcji jeszcze poprzednich zwierzaków :(
Błagamy Was o pomoc. Doskonale wiemy, że te psiaki nie mają tkliwych historii bo w porę otrzymały pomoc - nie zdążyły jeszcze przymierać głodem na ulicy ale mimo, ze tego nie widać - POTRZEBUJĄ NASZEGO WSPARCIA
Nasze długi rosną a my nadal pomagamy
--------------------------------------------
CZĘŚĆ III
Jasia - porzucona na stare lata kiedy najbardziej potrzebowała opieki!
Porzucona właśnie teraz, kiedy już stara, chora, nie wygląda tak by sąsiedzi mogli zazdrościć rasowego pieska. Ma około 14 lat i widać, że od lat była zaniedbywana. Nie pomogło jej nawet to, że urodziła się w typie porządanej rasy. Właściciele zapomnieli, że nie jest maskotką a żywym stworzeniem potrzebującym opieki.
Właśnie teraz gdy najbardziej potrzebowała opieki jej właściciele przerzucili ją przez plot do pewnej Pani, która ma już kilka swoich psów. Niestety kiebieta nie mogła zając się kolejnym podopiecznym więc zgłosiła się do nas. Pojechałyśmy na miejsce nie wiedząc czego mamy się spodziewać. Gdy ją zobaczyłyśmy, wiedziałyśmy, że jest źle. Z dróg rodnych coś ciekło. Nie wiedziałyśmy czy sunia rodzi, ma ropne zapalenie macicy a może jakiś uraz wewnętrzny? Szybko pojechałyśmy do kliniki gdzie wszystkich postawiłyśmy na baczność. Okazało się, że faktycznie sunia jest w trakcie porodu ale... doszło do urazu w trakcie przerzucania przez płot albo wcześniej (?). Szczenięta nie przeżyły a suczkę ledwo udało się uratować. Jednak to nie koniec problemów.
Oprócz tego Jasia ma chorą skórę, ząbki oraz nowotwór na obu listwach mlecznych. Na domiar złego kręci się w kółko więc trzeba wykonać rezonans. Wiemy, że Jasia nie jest już najmłodsza, że wielu powie, że nie warto jej ratować, że to niepotrzebne koszty. My jednak chcemy udowodnić jej, że życie może być piękne. Chcemy by na starość poczuła się zaopiekowana i kochana....
To kolejne koszty, kolejne długi w lecznicy... powoli skłaniamy się ku decyzji by zamknąć przyjmowanie i wstrzymać pomaganie. Ciąg dalszy przeczytaliście w najnowszej aktualizacji gdy decyzja już zapadła a my nie możemy przyjąć kolejnych podopiecznych.
W międzyczasie wykastrowałyśmy (w większości również "na kreskę") stado dzikich kotów. Przyjęłyśmy pod opiekę również 5 tygodniowego Frania, którego brat został rozjechany na ulicy... Malucha karmimy co 2 godziny butelką lub strzykawką... choć je niechętnie. Nie rozumie dlaczego mamina pierś zamieniła się na gumowego smoka :(
Wszystko wbrew rozsądkowi lecz za głosem serca, który doprowadził nas w niebezpieczne miejsce... Tylko WY MOŻECIE NAM POMÓC i uratować nas, żebyśmy my mogły ratować bezbronne zwierzęta...