Maleńki kotek z parkingu. Nikt nie wiemy skąd się wziął, czy ktoś go przywiózł i wyrzucił, czy sam się przybłąkał. To nie istotne, istotne jest to, że kolejne maleństwo zostało porzucone na paswtę losu.
Uszkodzone oko, pozlepiana sierść, kosteczki obleczone skórą. Tak w skócie można opisać jej stan, gdy do nas trafiła. Nie miała siły jeść i trzymać się na własnych łapkach. Czas spędzony na ulicy zrobił swoje...
Koteczka trafiła na hospitalizację, została poddana intensywnemu leczeniu. Kroplówki, badania krwi, kału, testy, leczenie oczu, uszu. Lista była długa.
Ponieważ stan kotki pogorszył się kicia trafiła do całodobowej przychodni, gdzie była pod stałą kontrolą. Przeciwnik był trudny - jeden z najgroźniejszych kocich wirusów - panleukopenia. Konieczne było podanie surowicy i całej baterii leków.
Dlaczego te małe, bezbronne zwierzaki muszą tak cierpieć? Co zrobiły, że już na starcie swojego życia muszą walczyć o każdy kolejny dzień?