Na początku grudnia Matylda pojechała do nowego domu. Tak bardzo się cieszyłyśmy, że ta delikatna, kochana, koteczka znalazła swojego człowieka.
Po ok. 3 tygodniach otrzymałyśmy z nowego domu informację, że kotka gorzej się poczuła, psikała i łzawiło jej oczko, opiekunka zabrała kotkę do lokalnego lekarza, który wdrożył leczenie. Niestety, leczenie nie pomagało. Kotka czuła się gorzej, straciła apetyt i schudła.
Opiekunka kotki zabrała ją do innego lekarza, który stwierdził, że kot kwalifikuje się do eutanazji, że jest w opłakanym stanie. Niestety, nie chciał z nami porozmawiać i przekazać diagnozy, odmówił rozmowy. Dowiedziałyśmy się jedynie, że kotka oślepła, ma tak gęstą krew, że nie da się jej pobrać, że USG wykazuje powiększenie wątroby i nerek, że kot wygląda jak skóra i kości i cierpi na jakiegoś ogólnoustrojowego wirusa.
[Aktualizacja 16.01.2018]
Postanowiłyśmy ściągnąć kotkę do Poznania. Matylda trafiła do całodobowej lecznicy, gdzie próbujemy dojść do tego co się stało, że w 3 tygodnie choroba wycieńczyła organizm kotki. Pojawił się płyn w jamie brzusznej, co przybliżyło nas do diagnozy wskazującej na FIP. To niema wyrok i niestety kotka przegrała walkę z chorobą. Zapadła decyzja o ulżeniu kotce w cierpieniu...
Matylda jest już za tęczowym mostem :(
Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety stan kotki od początku nie rokował zbyt dobrze. Lekarka wspomniała o wielonarządowej niewydolności. Przyczyną mógł być jakiś wirus, może jakieś silne zatrucie (kwiatów podobno nie podgryzała, środków chemicznych nie polizała, ale tego oczywiście nikt nie wie, bo nie przebywał z nią 24h na dobę). Przeprowadzane była badania za badaniami.
Matylda była w szpitalu nawodniona, udało się pobrać krew do badania. W pierwszych ogólnych badaniach krwi (morfologia, bio chemia) u Matyldy wyszła anemia, białe krwinki podwyższone, jest stan zapalny, kreatynina w porządku, mocznik podwyższony. Testy fiv, felv, paneleukopenia, koronawirus - ujemne.
Po badaniu okulistycznym dowiedziałyśmy się, że zmiany w oczkach były skutkiem choroby/toksyny, która jest w niej. Na usg wyszło, że wątroba była powiększona, ale struktura samej wątroby nie została zmieniona. Nerki powiększone, zwłaszcza jedna bardzo. Lekarz prowadząca mówiła, że nerki mogą świadczyć o toksynie w organizmie. W klinice zrobiono Matyldzie wszystkie te badania, które można było zrobić na miejscu. Kolejne próbki krwi były wysłane do badania do zewnętrznego laboratorium pod kątem toksoplazmozy, hemobartonelli i fip.
Lekarze robili badania na zasadzie wykluczania kolejnych potencjalnych przyczyn jej stanu - pochłaniało to ogromne koszty, ale chciałyśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby Matyni przywrócić zdrowie. Kotka była cały czas na kroplówkach i trzeba ją było dokarmiać convalescencem. Dużo spała przez cały czas.
Matylda miała robiony szereg kolejnych badań i cały ten czas pozostawała w szpitaliku, to wszystko bardzo dużo kosztowało, każde badanie, każda kroplówka, każda doba w szpitalu. Walczyłysmy o nią jak tylko mogłyśmy, miałyśmy nadzieję, że uda się postawić diagnozę i uratować Matyldę. To była młoda, cudowna, kochana kotka, całe życie było przed nią, to nie był jeszcze jej czas...
Kotka z adopcji wróciła pod opiekę naszej fundacji w 100%. Jej opiekunka nie była w stanie opłacić dalszej diagnostyki i leczenia koteczki, a cała sytuacja bardzo ją obciążyła. Matyldy jużz nami nie ma, ale wciąż mamy ogromny rachunek do opłacenia. Pomożcie nam opłacić rachunki za wszelkie próby podjęte w celu uratowania Matyldy. Bardzo prosimy o pomoc!!