Pomóż nam zebrać kwotę, którą musimy zgromadzić, by zapłacić za dotychczasowe i bieżące leczenie naszych podopiecznych. A przecież zaraz dojdą kolejne, bo następne zwierzęta potrzebują pomocy. Kwota już do tej pory wystawionych faktur opiewa na kosmiczną kwotę ponad 50 000 zł!!!
Potrzebny jest nam prawdziwie GWIAZDKOWY CUD i to TY możesz sprawić, że ten CUD NASTĄPI!
Te zwierzęta same nie poproszą o ratunek. Umrą po cichu na poboczu drogi, w rowie, przykute do łańcucha. Niewidzialne dla wielu ludzi. Nikt po nich nie zapłacze, nikt nie będzie tęsknił. Stare, chore, cierpiące, bezdomne, głodne – błagamy w ich imieniu o pomoc.
Wyłącznie dzięki Tobie możemy wspólnie ratować kolejne życia. Podejmujemy się ratowania zwierząt w ciężkich stanach, gdzie konieczne są wizyty u specjalistów, drogie operacje, rehabilitacja. Czasem przychodzi zwątpienie i strach, boimy się, że nie damy rady przetrwać kolejnego miesiąca.
Zawsze jest dług w lecznicach, zawsze brakuje na karmę, na leki. Balansujemy na skraju bankructwa. Nie ma dofinansowań, grantów na działalność charytatywną. Wszystkie środki pochodzą od dobrych, empatycznych ludzi. Rozsądek mówi, żeby nie przyjmować kolejnych zwierząt, odmawiać. Poczekać aż się zwolni miejsce. Tylko czy pies leżący w rowie, czy kotka z połamaną szczęką, czy szczeniaki na mrozie mają czas ? Wtedy serce wygrywa z rozsądkiem.
Drastyczne przykłady okrucieństwa wobec zwierząt to częste zjawisko. Odpinamy psy z krótkich łańcuchów, gdzie latami wegetują, jedząc zgniłe resztki. Z pustą miską na wodę.
Tak właśnie było i w przypadku tej szczennej suni. W budzie ledwo skleconej z paru deseczek, na gołej ziemi, uwiązana łańcuchem rodziła na zimnie swoje dzieci. Kromka zwykłego chleba była dla niej rarytasem. Właściciel nie narzekał na brak pieniędzy. Dla niego pies był niczym. Nasza interwencja w sprawie odebrania suni trwała parę dni. W końcu się udało! Sunia zabezpieczona i wraz ze szczeniakami przebywa w domowym hoteliku.
Moris - rasowym psom wcale nie jest lżej.
Piesek cierpi na padaczkę, alergię pokarmową, jest w trakcie leczenia zapalenia ucha wewnętrznego. 2 i pół tygodnia spędził w klinice w Warszawie. Był diagnozowany z powodu padaczki. Miał badanie rezonansem magnetycznym i nakłucie lędźwiowe (podejrzenie zapalenia mózgu) W czasie pobytu okazało się, że padaczka to nie jedyny jego problem zdrowotny. Morisek jest wychudzony z powodu przewlekłej biegunki wynikającej z alergii pokarmowej. Obecnie na lekach i diecie weterynaryjnej. Moris mieszka w domu tymczasowym. Za kilka dni następna wizyta u specjalisty w Warszawie. Czy damy radę zdiagnozować do końca i wyleczyć Morisa ?
Okrutny los sprawił, że Misia zamiast na kanapie spała na twardych deskach w schronisku. Nie wiemy, w jaki sposób straciła wzrok, ale diagnoza lekarska wykazała, że to człowiek przyczynił się do jej kalectwa!
Bezustanny ból niewidzących oczu towarzyszył jej w dzień i w nocy. Trafiła w nasze ręce bez jakiejkolwiek nadziei na inne życie. Dostała miłość i opiekę lekarską.
Babetta: Pani wymarzyła sobie modnego psiaka jednak 'zabawka' szybko się znudziła. Sunia była zaniedbywana i traktowana w domu jak intruz - darmozjad, który generuje koszty. Gdyby nie to, że właścicielka wyjechała za granicę i ją porzuciła, Babeta byłaby już martwa. Przez brak sterylizacji doszło do ropomacicza. Ból, który odczuwała sunia był niewyobrażalny, a z jej dróg rodnych wypływały ogromne ilości ropy. W ostatniej chwili udało nam się uratować jej życie.
Takich przykładów możemy mnożyć w nieskończoność. Mamy ich wiele. Spośród 50 psów, 9 szczeniaków i 40 kotów obecnie przebywających pod naszą opieką, jest niewiele zwierząt, które nie mają dramatycznej historii. Tylu podopiecznych generuje wysokie koszty. Trzeba im dać jeść, utrzymać w hotelikach a przede wszystkim leczyć. Niewiele z nich jest zdrowych, gotowych do adopcji.
A środków ciągle brakuje! W załączniku część faktur, z których opłaceniem zmagamy się co miesiąc.
Wysokie koszty leczenia ponieśliśmy w przypadku leczenia 10 małych kociaków zabranych z różnych miejsc, głównie były to duże skupiska kocie. Kociaki trafiły od razu do szpitalika weterynaryjnego. Niestety okazało się, że są ciężko chore, jak to często bywa w takich przypadkach.
Oprócz niedożywienia, robaczycy i zapchlenia niektóre z nich miały zaawansowany koci katar z powikłaniami, oraz ciężkie zakażenie pasożytami - kokcydiozę. Stan taki spowodował, że zwierzaki od dłuższego czasu są hospitalizowane, a dzienny pobyt jednego kotka w szpitalu to 50 zł, oprócz kosztów leczenia. Tak więc opłaty za leczenie i pobyt to "kosmiczna" cena, którą szacujemy wstępnie na ok. 12 tys. zł.
Mamy psich i kocich rezydentów, zwierzęta, których nikt nie chciał adoptować. Zwierzęta stare, z wadami serca, nietrzymające moczu, niewidome. Mają u nas dożywotnią opiekę, są leczone i odpowiednio do stanu zdrowia karmione.
Bardzo często to my wolontariusze opiekujemy się zwierzętami w naszych domach. Leczymy, wozimy do lecznic, karmimy, socjalizujemy, przygotowujemy do adopcji. Miejsc w płatnych hotelach szukamy wtedy gdy nasze mieszkania już pękają w szwach.
Walczymy o naszych braci mniejszych, walczymy o ich zdrowie, życie, o poprawę losu. Dla nich zapominamy o dumie, zapominamy o wstydzie i błagamy o wsparcie, o możliwość ratowania bezbronnych istot.
Prosimy, POMÓŻ nam ratoważ kolejne życia! To będzie dla nich najpiękniejszy podchoinkowy prezent!