Ten najczarniejszy scenariusz pojawił się przed nami tak namacalnie... Dziś stoimy w sytuacji podjęcia decyzji o likwidacji. Nasza walka toczy się od dawna. Już wcześniej prosiliśmy o pomoc, sygnalizowaliśmy, że jest bardzo ciężko. Gdzieś w sercu wierzyliśmy jeszcze, że wszystko się poukłada, że nie będziemy musieli opuszczać miejsca, w którym od lat stacjonowały konie.
Koński dom - miejsce, gdzie od lat byliśmy razem, miejsce, w którym czas się zatrzymywał, a konie brały oddech wolności... Wszystko runęło… Nadszedł kres tego, co od lat tworzyliśmy. Naszego domu już nie ma… Chciałabym krzyczeć "pomocy!". Mam pod opieką 19 kalekich, skrzywdzonych i starszych koni! Pamiętam każdy dzień ich życia, kiedy zasmarkane zjeżdżały z targów śmierci i kiedy odzyskiwały siłę i spokój. Pamiętam te, które odeszły na moich kolanach i te, które się przy mnie narodziły. Staruszki, które dostały godną emeryturę zamiast haka. Każde znam jak własne dziecko, każde jest ze mną od lat. Dziś tak jak matka, która walczy do końca o swoje dzieci, oddaje ostatnie tchnienie, by los nas nie rozdzielił.
Skromne Stowarzyszenie od lat, w tym samym miejscu na pensjonatach, utrzymuje 14 koni i 5 najbardziej chorych w przydomowej stajni. Wszystko zaczęło zmieniać swój bieg, kiedy zmieniła się kadra i struktura stajni, w której stacjonują. Nie będę opisywać wszystkiego, przez co przeszliśmy. Powiem tylko, że wskutek wielu niedomówień, cała sytuacja zaczęła się odbijać na koniach, a na to nie pozwolę! Zaznaczę również, że opłaty pensjonatowe pokrywane były na bieżąco.
Finalnie nie możemy tam dłużej zostać, konie trzeba natychmiast zabrać i zabezpieczyć. Funduszy brak.
Znalazło się jedno, jedyne, cudowne miejsce, które przyjmie nasze 14 koni. Niestety to koszt 7 tys. miesięcznie. Nasza sytuacja finansowa jest dramatyczna. Nie mamy środków na dalsze funkcjonowanie i zabezpieczenie koni. Nie mamy na transport. Posiadamy zadłużenia na 2000 tys. zł. Udało Nam się przewieźć 6 koni. Pozostało 8… Dzisiaj nie mamy nic. Nie wiemy, co będzie dalej. I choć nie wyobrażam sobie życia bez nich, rozdzielenia nas i rozdzielenia stada, nie mamy wyboru…
Pisząc ten tekst łzy płyną mi po policzkach, tak bardzo boję się końca i rozstania. Ostatni raz błagam Was o pomoc. Jeśli się nie uda, Azyl nie będzie mógł istnieć. Kwota zbiórki jest wysoka, gdyż chcąc zabezpieczyć byt koni powinniśmy opłacić choć 5- miesięcy pensjonatu, mieć na transport, na spłatę zadłużenia i zabezpieczenie koni w stajni przydomowej.
Przepraszam, że zawiodłam Was konie, przepraszam Was wszystkich, że poległam, przepraszam, że mimo wojowniczej duszy przegrałam...