Jak to się stało, że Kuba przeżył od sierpnia 2016 roku z takimi ranami? Nie mamy pojęcia. Nie potrafimy tego pojąć, podobnie jak faktu, że nikt, absolutnie nikt, przez 8 miesięcy nie starał się Kubie pomóc. Gdyby nie Gabrysia, która zauważyła biedaka, pewnie już by nieżył. Prędzej czy później jego organizm nie przezwycieżyłby takiej infekcji.
Kuba jest wolno żyjącym, dojrzałym kocurem. W sierpniu został zaatakowany przez jakieś większe od niego zwierzę, które rozszarpało mu oko i ucho. Rany wyglądają dramatycznie, ale są czyste, nie ropieją i jest szansa, że dadzą się skutecznie zaleczyć. W całym tym ogromnym nieszczęsciu stał się cud. Pod opuchniętą raną jest gałka oczna, która wygląda na nienaruszoną. Nie oznacza to, że Kuba bez problemu będzie widział, ale jest szansa na zachowanie wzroku. Potrzeba wielu tygodni cierpliwego leczenia, oczekiwania aż zejdzie opuchlizna. Potem lekarze podejmą decyzję, czy i jak uratować oko i jego okolicę. Jeśli nie uda się tego zrobić, całą gałkę oczną trzeba będzie usunąć. Nieważne, jaka decyzja zapadnie, Kubę czeka ciężka operacja i rekonwalescencja, które pochłoną sporo pieniędzy.
Trzeba zrobić wszystko, by Kuba odzyskał jak największą sprawość i tym samym wrócił na wolność. Będzie to możliwe tylko dzięki celnej diagnozie i fachowemu leczeniu. Chcemy spróbować zawalczyć o przyszłość dla Kuby. Pomożecie nam ocalić tego kocurka?