Stoję na krawędzi totalnej tragedii! Ta zbiórka to ostatnia szansa na przetrwanie Stowarzyszenia, które jest domem dla moich zwierząt i często jedyną możliwością na ocalenie życia innych bied w tej okolicy.
Będąc dzieckiem miałam jedno marzenie – uratować wszystkie porzucone i skrzywdzone zwierzęta. Wierzyłam, że mam taką moc, by ocalić je wszystkie, od cierpienia, głodu i bezdomności. Zawsze widok wiejskich psiaków na krótkich łańcuchach, starych, chorych, niedołężnych, bez nadziei na lepsze jutro ranił moje serce.
Proszę, błagam pomóżcie! Zlitujcie się nad nimi!
Kochani od wielu lat pomagam zwierzętom. Przyjmujmuję pod swój dach wszystkie zwierzęta, głównie te, których ratunku nikt się nie podejmie, ze względu na koszt ich utrzymania i dożywotnią opiekę. Przez ten czas przez mój dom przewinęło się kilkaset zwierząt, każde z nich dostało szansę na lepsze życie.
Z tysięcy potrzebujących wsparcia te, które miały trochę szczęścia i przyjechały do mnie, żyją wolne, zapominając o tym, jak okrutny był ich dotychczasowy los. Historia Kudłatych to przede wszystkim historia walki z przeciwnościami losu - problemami finansowymi, lokalowymi, z chorobami, biurokracją, ludzkim okrucieństwem i głupotą. Działam w ekstremalnie trudnych warunkach i nieprzyjaznym środowisku. Bywało naprawdę ciężko, a życie stawiało mnie przed dramatycznymi wyborami.
Zgłoszenia z prośbą o pomoc to codzienność!
Niestety, nadeszły czasy, kiedy będę zmuszona odmawiać POMOCY! Jest mi z tym bardzo ciężko, ale jakie mam wyjście, co sama mogę zrobić, gdzie szukać pomocy? Mój apel to krzyk rozpaczy, ostatnia iskierka nadziei na to, że może jeszcze się uda! Nie wiem, jak mam dalej pomagać, jak nakarmić, leczyć i jak walczyć o ich prawa, co zrobić, aby im było dobrze, aby czuły się bezpieczne do końca życia.
Dziś opłacam jeden rachunek, jutro dostaję kolejny i to jeszcze o wiele większy, długi narastają, a pomocy coraz mniej… Zaczął się nowy miesiąc, nowe wydatki, a potrzeby wciąż te same - jedzenie dla zwierząt, tego ubywa codziennie w zastraszającym tempie. Moja psio – kocia gromadka Kudłatych zawsze z niecierpliwością towarzyszy mi przy otwieraniu puszek, a kiedy jedzenie pojawi się w ich miskach, nie kryją emocji, merdając ogonkami. Z miłości do zwierząt zniosę wszystko, za wyjątkiem patrzenia jak cierpią i głodują.
Opłacam comiesięcznie pobyt moich psów w hoteliku, w miejscu, w którym czują się w pełni bezpiecznie, gdzie rozumiane są ich potrzeby. Psy "trudne", które tam przebywają mają zapewnionego behawiorystę, który pracuje nad problematycznymi zachowaniami zwierzęcia. Ich pobyt w hoteliku również generuje koszty, ale jeśli im nie zapewnię specjalistycznej opieki, to nigdy nie znajdą domu....
Poświęcam im cały mój czas, są moim życiem!
Szanowni Darczyńcy, Stowarzyszenie utrzymuje się wyłącznie z darowizn więc zapewnienie moim podopiecznym dobrego standardu życia, bez Waszej pomocy nie byłoby możliwe.
Bardzo Was proszę, dorzućcie symboliczny, albo jakikolwiek datek do tej zbiórki, tylko nie przechodźcie obojętnie! Bez Was, nie ma Nas! Wasza pomoc to szansa na lepsze życie dla nich, tych których zawiódł inny "człowiek".
Z góry Wam dziękuję za okazane wsparcie! Pomagamy, bo kochamy zwierzęta...
Iwona Ciosk, iwonaciosk15@gmail.com
+48 662-153-927