Nadzieja umiera ostatnia i dlatego powstała ta zbiórka. To jest nasze być albo nie być. Istnienie naszej organizacji nie jest już takie oczywiste, dopadł nas jakże przyziemny, ale ważny problem. Długi. I to nie małe długi. Nieopłacone faktury z lecznic piętrzą się na naszych biurkach.
Dokładamy starań i angażujemy się, jak tylko możemy, aby iść ciągle do przodu, pomagać zwierzętom w potrzebie i jakoś spłacać długi, jeden po drugim. Organizujemy zbiórki, przeznaczamy różne przedmioty na licytacje, z których dochód w całości przeznaczony jest na ratowanie zwierzaków, ale to wciąż za mało.
Leczymy i sterylizujemy bezdomne zwierzęta w dziewięciu lecznicach. Dochodzą też specjalistyczne zabiegi (stomatologiczne, ortopedyczne itp.) w innych klinikach weterynaryjnych. W dwóch mamy ogromne długi, ponad 5,5 tysiąca w jednej, w drugiej ponad 6,5 tysiąca złotych. Reszta długów rozkłada się na inne gabinety. Łącznie, żeby stanąć na nogi i móc dalej pomagać potrzebujemy około 30 000 zł. To ogromna suma. To są koszty leczenia kilkudziesięciu bezdomnych psów i kotów.
Każda faktura powoduje u nas dreszcze i dochodzi nam siwych włosów na głowie, bo wciąż martwimy się jak je spłacić. Czasem, kiedy wychodziliśmy powoli na prostą, za chwilę życie wylewało nam kubeł zimnej wody na głowę… Nasi podopieczni zaczynali poważnie chorować i długi znów się powiększały. Bez Waszej pomocy nie zdziałamy nic, nie będziemy w stanie dalej pomagać, bo to jest nie do przeskoczenia. Wciąż mamy pod opieką kilkadziesiąt zwierzaków, sama karma dla nich to duże koszty. Zabieramy psy z okropnych warunków, koty po wypadkach, psy stare i schorowane, których właściciele już nie chcą. Kociaki, które urodziły się, bo ktoś nieodpowiedzialny nie wysterylizował swojej kotki. Sterylizujemy wiejskie suki, żeby nie mnożyć bezdomności, sterylizujemy wolnożyjące koty.
Cały nasz wolny czas poświęcamy na ratowanie tych, które nie mają głosu i same nie poproszą o pomoc. Cały nasz świat kręci się wokół nich. Tygodniowo robimy setki kilometrów, jeżdżąc do weterynarzy, jeżdżąc na wizyty przed adopcyjne, do domów tymczasowych, czy też, żeby odebrać jakieś zwierze ze złych warunków. Eksploatujemy swoje samochody, opłacamy paliwo, dajemy swój czas, a przede wszystkim serce. Robimy to dla każdego zwierzaka, którego uratowałyśmy i którego możemy uratować…
Prosimy Was o to, żebyście pomogli nam stanąć na nogi. Żebyśmy mogli znów z nadzieją spojrzeć w przyszłość i robić to, co robiliśmy do tej pory, dla nich. Nie dla nas, a dla nich. My mamy gdzie mieszkać, co jeść, one nie. One są zależne od ludzi. Serca nam pękną, jeśli nie będziemy mogły nadal im pomagać. Nigdy się nie poddawałyśmy i nadal się nie poddajemy, dowodem na to jest ta zbiórka. Mamy kryzys i potrzebujemy czuć, że jesteście z nami…
Nie poddałyśmy się, kiedy trafił do nas Maylo – szczeniak z uszkodzonym rdzeniem, weterynarze spisali go na straty. Mimo że jest niepełnosprawny, żyje i ma się dobrze, jest żywym srebrem, ma dom.
Nie poddałyśmy się, gdy trafił do nas George - kot po wypadku komunikacyjnym, w dodatku z białaczką, czterech weterynarzy kazało go uśpić, ale nie dlatego, że nie chodził, tylko dlatego, że to kot bezdomny z białaczką, a takim szansy się nie daje. Ale u nas dostał tę szansę, teraz chodzi, biega i jest cudownie przyjacielskim kotem. Było warto.
U nas właśnie takie cuda się zdarzają. O to walczymy każdego dnia. Staramy się pomagać też tym które są już bez nadziei, na ostatniej prostej, gdzie znajdują u nas schronienie na ostatnie chwile życia, dzięki czemu nie umierają samotnie w schroniskach…
Każde z tych zwierząt jest częścią nas, traktujemy je jak nasze własne zwierzaki i szukamy domów najlepszych pod słońcem. Dajemy od siebie tyle ile mamy sił, a miłość do nich napędza nas co dnia. Nasze działania opieramy przede wszystkim na domach tymczasowych - nie hotelach. Każda zebrana złotówka przeznaczana jest na opiekę weterynaryjną i karmę dla naszych podopiecznych.
Wiele razy byłyśmy blisko utracenia wiary, w to, co robimy i sił, ale ze względu na potrzebujące zwierzaki nie możemy się poddać… tyle razy zdarzały się jakieś cuda… Prosimy o Wasze wsparcie, aby te cuda nadal mogły się zdarzać. Nadzieja umiera ostatnia, a my nadal ją mamy…