Noc, zwykła droga w jednej z podczęstochowskich miejscowości. Szybko jadący samochód i sekunda, która na zawsze zmieniła życie psiego dziecka. Biegło, nie wiedziało, że światła zbliżające się do niego niosą ze sobą niewyobrażalny ból. Że cały jego świat, to co znało, to co było takie oczywiste, nagle się skończy.
Wszystko stało się błyskawicznie. Światła, straszny ból, pisk opon… Psinka wyleciała w powietrze... Upadła… Poczuła straszny ból… Ból, od którego chciała jak najszybciej uciec, ale… Coś się stało.
„Gdzie są moje nóżki?” Nie czuła ich, tylko straszny ból w pleckach. „Uciekać, muszę uciekać”
Pełzając przeczołgała się jeszcze ok. 200 metrów, nim kierowca, który ją potrącił i grupa młodych ludzi, świadków zdarzenia zdołała ją powstrzymać. Przykryli psinkę kocem i zaczęli szukać ratunku dla tej cierpiącej istoty.
Każdy im odmówił. Znaleźli numer do nas. Tyle co wróciłyśmy, ale natychmiast ruszyłyśmy ponownie w drogę. Nim jednak wiadomość dotarła do nas, minęło już kilkadziesiąt minut. Nam samym z racji odległości droga zajęła ok. 30 min.
Gdy dotarłyśmy na miejsce ukazał się nam rzadko spotykany widok, bo zwykle potrącone psy pozostawiane są same sobie, a tu grupa ludzi starała się mu pomóc, mimo bardzo późnej pory.
Sprawcy wypadku już nie było w miejscu zdarzenia. Musiał jechać, ale nie mamy do niego pretensji. Takie rzeczy się zdarzają. Noc, słabo oświetlona droga i mały, bezdomny piesek (sprawdziłyśmy, nie ma właściciela), który wyskakuje pod koła. Mimo to, kierowca nie odjechał jak gdyby nigdy nic.
Tu chylimy czoła przed ludźmi – świadkami zdarzenia, którzy nie odpuścili i zrobil,i co w ich mocy, by znaleźć dla psinki pomoc.
Sunia była w stanie wstrząsu. Naprawdę przerażona. Każdy dotyk sprawiał jej ból. Wyła i starała się, by zostawić ją w spokoju – nie dotykać.
Ostrożnie zapakowałyśmy ją do samochodu i pędem do weterynarza, którego też musiałyśmy obudzić.
W gabinecie sunia została doraźnie zabezpieczona. Krwiak w gałce ocznej wskazywał na uraz głowy, co nie wróżyło dobrze.
Do tego nieruchomość tylnych łapek i straszna bolesność całej dolnej połowy ciała.
Modliłyśmy się, by to nie był złamany kręgosłup, tylko np.: roztrzaskana biodra.
Unieruchomiłyśmy Patusię, bo tak ją na szybko nazwałyśmy i przewiozłyśmy do Śląskiego Centrum Weterynarii w Chorzowie, bo jeśli ktoś jest w stanie ją uratować, to tylko tam.
Po wykonaniu prześwietlenia RTG zapadła cisza. Patrzyłyśmy na monitor z przerażeniem. Technik RTG wyszedł bez słowa i przyprowadził samego dr Fabisza. Spełniły się nasze najgorsze lęki. Patka ma złamany kręgosłup.
Szczęście w nieszczęściu, że w dolnym odcinku i nie wszystko jest jeszcze stracone. Dr Fabisz zbadał Patkę i ku iskierce nadziei, czucie głębokie w łapkach jest wciąż zachowane, więc rdzeń nie uległ zerwaniu!
Na taki stan, to cudowne wiadomości.
Jest olbrzymia nadzieja, że po skomplikowanej operacji zespolenia kręgosłupa Patusia odzyska władzę w nogach! To dzieciątko ma dopiero ok. 8-10 miesięcy, więc musimy dać jej szansę na normalne i zdrowa życie!
Pozostawała jeszcze kwestia obrzęku mózgu i pozostałych obrażeń, jak stłuczona wątroba, która zwykle źle wróży. Od wypadku minęło kilka dni i dziś możemy powiedzieć, że było bardzo ciężko. Patusia bardzo cierpiała. Cały czas spędziła na oddziale intensywnej terapii.
Miała kilka kryzysów i ocierała się o śmierć. Gdy jej stan ustabilizował się na tyle, by móc zaplanować operację i zamówić kosztowne części do zespolenia, trzeba było ją jeszcze przed długą narkozą odrobaczyć.
Niestety Patka była tak strasznie zarobaczona, że niezliczona ilość umierających w niej robali wydzieliła dużą ilość toksyn i znów trzeba było walczyć o jej życie, bo poza padaczką toksyny uaktywniły inne objawy neurologiczne.
Tu marginalnie nasz apel – pamiętajcie, że robaczyca może zabić waszego pupila!
Jeśli wasz zwierzak ma dużo robali, ok. godziny po podaniu odrobaczenia, podajcie mu węgiel, który wchłonie groźne toksyny wydzielane przez umierające robaki.
Wracając do Pateczki, po tylu załamaniach i tak intensywnym leczeniu, jest już stabilna i może być operowana. Okazała się być przemiłym, ogromniaście ufnym i bardzo przytulaśnym pieskiem. Jest po prostu cudowna. Taka oddana, taka ufna i tak strasznie kochana, że nie można nie ulec jej urokowi.
Prosimy Was dziś o pomoc w postawieniu Patusi na nóżki, czyli zebraniu środków na jej dotychczasowe leczenie, kosztowną operację i konieczną potem rehabilitację. Błagamy Was w imieniu tej tak dziś wpatrzonej w człowieka istotki, której jedna sekunda na drodze, zmieniła całe życie. Pomóżcie nam sprawić, by to nie była „zła sekunda”, lecz chwila, która zmieni jej życie na lepsze.
Chwila w której trafiła do nas, chwila w której czeka ją już tylko dobroć, opieka i psie szczęście. Pomóżcie odzyskać jej władzę w nóżkach, by nadchodzącą wiosnę przywitała biegając po świeżo rosnącej trawie, ciesząc się wolnością, promieniami słońca i zabawą z innymi psiakami. Błagamy Was o nóżki dl a Patusi!