Perełka trafiła do nas ze schroniska. Widocznie, gdy się zestarzała, przestała być komuś potrzebna ...
Od początku miała problemy zdrowotne. Podejrzewaliśmy martwą ciążę. Okazało się jednak, że kotka ma gigantycznej wielkości guzy na jajnikach. Od razu została wysterylizowana. Przez dłuższy czas dostawała antybiotyki i jej stan powoli wracał do normy.
Niecały miesiąc temu, podczas popołudniowej drzemki u kotki pojawiła się dziwna gula na szyi, po czym wokół niej wypadła jej sierść. Tajemniczy twór szybko się powiększał, dlatego, nie tracąc czasu, zawieźliśmy Perełkę do weterynarza. Okazało się, że to ropień gigant. Prawdopodobnie zbierał się tam już od wielu miesięcy, stąd wiecznie zły humor Perełki.
Po rozcięciu i oczyszczeniu bolącego miejsca, koteczka została pocerowana. Założono jej wielki opatrunek i wróciliśmy do domu. Niestety brzegi rany rozlazły się i obumarły. Wdała się martwica, która każdego dnia kawałek po kawałku posuwała się dalej.
Perełka jednak, wbrew temu wszystkiemu, czuła się całkiem nieźle. Jadła, piła i zyskiwała na wadze.
Dzisiaj już wiadomo, że wygraliśmy - kotka będzie żyła. Jednak jej leczenie wygenerowało wielkie koszty, które ciągle rosną. W tej chwili mamy do uregulowania rachunek w wysokości 1 800 złotych. Do całkowitego zejścia się brzegów rany Perełka pozostanie w szpitalu. Chcemy, aby w pełni doszła do siebie.