Nie uratujemy całego świata, choć będziemy się starać.
Dobremu zawsze piach w oczy albo śnieg w pysk. Wciąż jest nas za mało by sprostać cierpnieniu jakie fundują zwierzętom źli ludzie. Niestety zwierzęta nadal są traktowane jak przedmioty, które można wyrzucić, gdy nie sprostają naszym oczekiwaniom.
Poznajcie naszą nową dziewiątkę podopiecznych, które ledwo zdążyły rozpocząć życie, a już zostały potraktowane jak śmieci.
Są bezpieczne, ale bardzo potrzebują Twojej pomocy!
Jedni na cmentarzu zostawiają znicze i kwiaty, inni... szczeniaki.
Mały Fides pojawił się na cmentarzu jeszcze przed świętem zmarłych. Podczas mszy 1 listopada biegał między grobami zaczepiając ludzi. Wiele osób go mijało. Jedni przeganiali, drudzy powiedzieli parę słów współczucia, ale tylko jedna osoba naprawdę pochyliła się nad losem psiego dzieciaka. Zbliżały się mrozy a on mógł schronić się przed zimnem jedynie kuląc się między grobami. Kobieta zabrała malucha i postanowiła poszukać mu pomocy. Pomoc znalazła u nas, nie mogłyśmy zostawić bez wsparcia jedynej osoby, której nie było obojętne, czy szczeniak przeżyje na cmentarzu, czy zamarznie mroźnej nocy.
Czoko trafił do nas, ponieważ był nieudanym prezentem dla dzieci, które bardzo chciały pieska. Rodzice nie zdawali sobie sprawy, że szczeniak to dziecko, które trzeba wszystkiego nauczyć. Gryzł dzieci po rękach, w zabawie, ale kto by się przejmował, że on tylko chciał się bawić... Z kanapy trafił na początku do garażu za karę, żeby przemyślał swoje zachowanie. Ale w garażu się dzieciakowi nudziło. Pogryzł trzymane tam graty więc i w garażu już nie było dla niego miejsca. Wylądował na dworze więc wziął los w swoje łapki i ruszył na wieś w poszukiwaniu jedzenia. Trafił pod naszą opiekę a rodzinie na rękę, że już nie ma kłopotu z "nieusłuchanym" psem.
Kachę wraz z 3 synami wyrzucono z auta na oczach ludzi. Niestety nie zdążyli spisać numerów. Gonili jeszcze przez chwilę auto, ale niestety nie udało się złapać bezlitosnych ludzi. Wrócili więc po sunie i dzieciaki wyrzucone przy drodze jak worek ziemniaków i zadzwonili do nas.
Udało się im pomóc, bo akurat do nowych domów wyjechał inny psiak więc zwolniło się miejsce.
Cała rodzinka niemal od razu przyjechała do nas. Maluchy zarobaczone okrutnie. Wszystkie wychudzone. Na psiej mamie można uczyć się anatomii... Widać, że już długo przed wyrzuceniem stanowiła ogromny balast dla właściciela.
Historii Luli nie znamy. Wiemy tylko tyle, że z ulicy trafiła do gminnej przechowalni, potem miała trafić do schroniska. Zanim do nas trafiła pogryzł ją pies... Z głowy dosłownie ciurkiem lała się ropa. Pod kręconą sierścią można policzyć każdą kosteczkę, musiała długo się błąkać.
Ciastek wraz z bratem zostali podrzuceni pod jedną z posesji pod Sochaczewem. Zwinięte w kulkę dwa dzieciaki spały na gołej ziemi wzajemnie się ogrzewając. Niestety natłok spraw nie pozwolił pojechać po nie od razu, gdy się o nich dowiedziałyśmy.
Gdy pojechałyśmy wieczorem na miejsce niestety był już tylko jeden szczeniak. Drugiego wciąż szukamy, ale być może został po prostu przez kogoś przygarnięty. Oby tylko mu się nic nie stało...
Okruszek został podrzucony pod szkołę. W śnieżny mroźny dzień siedział w kącie i okropnie płakał. Od razu przyszedł do wyciągniętej w jego stronę ręki i dał sobie pomóc. Widać, że to domowy kociak... Tylko czemu wylądował na ulicy? Zwierzaki są pod naszą opieką. Nie damy ich już skrzywdzić. Ale w ich imieniu bardzo prosimy o pomoc finansową w przygotowaniu ich do nowego, mamy nadzieję, lepszego życia.
Musimy je przebadać, odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić, zaczipować, wykastrować. Kto ma zwierzaka ten na pewno wie, że to ogromne koszty. Nie mamy dotacji, działamy tylko dzięki pomocy dobrych ludzi. Bez Ciebie nie damy rady! Im szybciej przygotujemy je do adopcji, tym szybciej będą mieć szansę na domy. Błagamy Cię...