Lusia została znaleziona w kałuży, gdy była jeszcze małym kociątkiem. Mieszka z nami już od dziesięciu lat. W zeszłym roku zdiagnozowano u niej cukrzycę, a żeby jej zaradzić, dwa razy dziennie podawaliśmy insulinę w formie zastrzyku.
Dzięki wspaniałej opiece weterynarza udało się nam doprowadzić do ostatniej fazy przed remisją choroby (cukrzyca u kotów może się cofnąć). Na początku lutego zauważyliśmy jednak, że Lusia nie podnosi ogona, a w okolicy bioder i tylnej prawej łapki pojawił się ponad dwucentymetrowy guz. Po wykonanej cytologii, a następnie biopsji, okazało się, że wystąpił u niej prawdopodobnie mięsak poiniekcyjny. To nowotwór złośliwy, który powstaje po zastrzyku. Charakteryzuje się szybkim i agresywnym wzrostem. Jedyną możliwością jest operacja w Warszawie, na którą nie posiadamy już środków finansowych, a także szereg poprzedzających ją badań, w tym tomografia komputerowa. Dlatego też prosimy o wsparcie finansowe leczenia Lusi.
Chcielibyśmy zrobić wszystko, by mogła cieszyć się dobrym zdrowiem. A wiemy, że jest to możliwe. Liczy się dla nas każdy grosz.
Kochani, spójrzcie w te piękne, kocie oczy. Czy można im odmówić? Powiedzieć, że to już koniec? Prosimy...