Zazwyczaj mówiliśmy - jakoś to będzie. I jakoś było. Raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie szliśmy na dno. Obecnie sprawa ma się zupełnie inaczej, ponieważ katastrofa dotyka wszystkich, a przecież zobowiązania wobec wynajmujących nam teren Ośrodka, hoteli, pensjonatów, lecznic nagle nie znikną.
Naprawdę zastanawiamy się, co będzie dalej, czy będziemy w stanie utrzymać wszystkie nasze zwierzęta, czy jesteśmy w stanie pomagać nowym zwierzakom... Póki co - pomagamy, bo przecież nie przejdziemy obojętnie. Aczkolwiek w nocy nie śpimy spokojnie. Bynajmniej nie ze strachu przed wirusem... Ze strachu przed tym co będzie dalej, co z naszymi zwierzętami. My, ludzie - sobie poradzimy, ale co z nimi się stanie jeśli stracimy płynność finansową?
Zwierzęta nadal się rodzą, nadal są porzucane, interwencje ciągle są zgłaszane. Prośby o pomoc otrzymujemy non stop. Świat obecnie kręci się wokół koronawirusa, ale życie płynie dalej, ono się magicznie nie zatrzymało.
Nie mam w zwyczaju pisać ckliwych postów, bo to nie w moim stylu, przedstawiamy fakty takimi, jakie są, nie kolorując rzeczywistości. Być może to błąd, bo może gdybyśmy płakali krokodylimi łzami to nie bylibyśmy teraz w sytuacji, w której zastanawiamy się, czy pomagać nowym zwierzętom... W ciągu ostatniego tygodnia przyjęliśmy 27 nowych kotów. Z niepokojem odbieramy kolejne telefony i modlimy się o to, by dzwonił jednak o adopcję lub propozycją wsparcia, a nie z informacją, że gdzieś są kolejne porzucone psy lub koty. Niestety nasze modlitwy nnie chcą być wysłuchiwane.
Utrzymanie obecnej liczby zwierząt w Ośrodku, hotelach, pensjonatach, ich leczenie, profilaktyka miesięcznie kosztuje nas grubo ponad 10 000 zł. Rezerwa z 1% za 2018r. już dawno się skończyła. Z każdą kolejną fakturą zastanawiam się, czy za tydzień będziemy w stanie wykupić leki, czy wykonać operację kolejnemu połamanemu zwierzakowi z wypadku, wykastrować kolejną dziką kotkę by nie urodziła kolejnych kociąt, czy kupić zwierzętom karmę, którą jadły dotychczas czy pójść do marketu i kupić cokolwiek, byleby miały co jeść... To naprawdę straszne wybory, gdybym tylko była w stanie przewidzieć to, że wybuchnie pandemia, to być może jakoś byśmy starali się do tego przygotować. Ale kto mógł o tym wiedzieć?
Dla osób posiadających zwierzęta gospodarskie - tak jak my posiadamy konie - susza jest kolejną zmorą, która spędza nam sen z powiek. Nie wiemy, ile i czy w ogóle uda nam się zrobić zapasy siana z naszych łąk, trawa na pastwiskach prawie nie rośnie, bo gleba jest twarda i wyschnięta na wiór. W sezonie pastiwskowym dużo zaoszczędzaliśmy na sianie, bo po prostu była trawa, ale okazuje się, że w tym roku nawet i tego może zabraknąć... Staramy się nie popadać w panikę, ale rzeczywistość nie chce stać się inna. Staraliśmy się nie pisać Wam jak to jest źle, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że ten dramat Was też dotyka, staraliśmy się i Was i siebie podnosić na duchu miłymi filmikami naszego Ośrodka. Ale znajdujemy się obecnie w takim położeniu, że nie możemy dłużej udawać, że jest dobrze, bo nie jest.
Dlatego stworzyłam tę zbiórkę, dlatego piszę, jak się sprawy obecnie mają, bo sama nie wiem co będzie dalej z naszą fundacją i naszymi zwierzętami. Sama nie wiem, co dalej robić - pomagać czy odmawiać? Odmawiać zwierzętom nie potrafię, bo wiem, że jak nie pomożemy to zapewne skażemy je na śmierć. A z taką świadomością podejrzewam, że nie zmrużyłabym oka w nocy.
Proszę Was nawet o najmniejsze wpłaty na przetrwanie tego strasznego czasu, tym bardziej, że zaczął się sezon na nowonarodzone kocięta, które nie trafiają do nas pojedynczo, a całymi stadami. W naszym rejonie, który jest dość obszerny nie ma schroniska, które otoczyłoby te zwierzęta opieką, jesteśmy tylko my. Co będzie jak nas zabraknie? Jak ogłosimy upadłość i likwidację? Nawet nie chcę o tym myśleć...
Wielu sponsorów musiało się wycofać ze stałej pomocy nam, ponieważ sami tracą dochody. Co oczywiście jest dla nas w pełni zrozumiałe, ale powoduje to u nas utratę możliwości utrzymania i leczenia zwierząt, przyjmowania i otoczenia opieką nowo przybyłych.
8 lat naszej ciężkiej pracy nagle staje na skraju przepaści finansowej... Z dnia na dzień. Ponad setka naszych podopiecznych błaga Was o pomoc. Do tego błagania dołączam ja, jako osoba odpowiedzialna za ich bezpieczeństwo i dobrostan.
Ola