Święta, czas miłości, radości, pokoju. Dla nas to corocznie walka o przetrwanie. Zima, mróz, najcięższy czas dla kotów w potrzebie.
Pomagamy tym zapomnianym przez wszystkich. W tym roku na zimę zabraliśmy do domu ponad 20 wiejskich kotów. One nie zamarzną tej zimy. Nie będą musiały walczyć o przetrwanie. Jednak, pomimo szczerych chęci, delikatnie mówiąc usiedliśmy na bombie.
Każdy z tych kotów wymaga opieki weta. W wersji podstawowej to tylko testy na choroby wirusowe (by bezpiecznie zabrać je do domu, do innych kotów). Niektóre mają katar, inne chore uszy. Wymagają podawania leków. To tylko część leków na najbliższe dni, a wygląda jakbyśmy okradli aptekę.
Niestety to dla nas dosłownie gwoździ do trumny. Ciągną się za nami długi jeszcze od sierpnia. Nie mamy opłaconego prądu, za ponad 1200zł. Każda wizyta u weta to koszt od kilkuset złotych do ponad 3tys. Długi za szpitalik są gigantyczne, ostatnie faktury na ponad 13tys. Wezwania do zapłaty to już przykra norma.
Łącznie mamy pod opieką w domu tymczasowym i szpitaliku 74 koty. To niemożliwe ilości dla dwójki ludzi.
Nie dajemy rady. By dotrwać do końca roku potrzebujemy niebotycznej sumy. Ona pozwoli nam pospłacać zaległości o przetrwać grudzień. Biorąc pod uwagę zabiegi, leczenie, szpitalik, żywienie, żwir i wszelkie inne koszty miesiąc funkcjonowania fundacji to ponad 30tys.
Boję się, że litując się nad wiejskimi kotami postawiłem pod znakiem zapytania istnienie całej fundacji. Tak bardzo, bardzo proszę o pomoc.