Rohanek trafił pod naszą opiekę ze Schroniska w Gaju. Wiedzieliśmy, że jest bardzo chory, ale nikt nie przypuszczał, że aż tak bardzo.
Jest jednym z naszych podopiecznych z najbogatszą dokumentacją medyczną. Leczenie zaczęliśmy w Poznaniu, bo tu jest tymczasowy domek Rohana. Tu zrobiliśmy tomografię głowy i z wynikami popędziliśmy do po pomoc do specjalistów z wrocławskiej kliniki NeuroTeam. W międzyczasie, prócz wcześniejszych objawów neurologicznych, pojawiły się gromadne ataki padaczki.
Stan Rohana bardzo gwałtownie się pogarszał. Pani neurolog skierowała Rohanka na rezonans magnetyczny głowy, który wykonaliśmy w klinice Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Niestety badanie to potwierdziło wcześniejsze podejrzenia neurologów, czyli straszną diagnozę - wodogłowie.
Jedyną szansą na dobre życie, na życie Rosia w ogóle była ryzykowna operacja odbarczenia mózgu czyli wstawienie zastawki komorowo - otrzewnowej, dzięki ktorej płyn zamiast "rozsadzać" głowę spływa do otrzewnej.
Operacji podjął się mistrz neurologii i neurochirurgii, profesor Marcin Wrzosek. Koszt okazał się powalający, ale nie mogliśmy nie podjąć tej próby! Tym bardziej że rokowania były bardzo dobre, bo Rohan to młody kotek, więc choroba nie zdążyła jeszcze poczynić poważnych spustoszeń! Dano nam nadzieję, że po wszczepieniu zastawki, malec wróci do normalnego życia! Bez niezborności ruchowej, bez potwornych bólów głowy (płyn w mózgu powodował strasznie wysokie ciśnienie), bez ataków padaczki i, że się tak wyrazimy, bez przedwczesnej śmierci! Nie mogliśmy nie dać mu tej szansy, pomimo jej porażającego kosztu finansowego.
Tym bardziej że nasz malec dzielnie znosił wszystkie badania, podróże do Wrocławia, podawanie mnóstwa leków. Wszystko rekompensowały mu czułe objęcia wolontariuszy, dzięki którym poczuł jak bardzo, bardzo chce żyć, poczuł że wreszcie ma dla kogo! Sami wiecie, że miłość czyni cuda! To pierwszy cud w historii Rohana. Drugi to fakt, że profesor podjął się operacji i... przebiegła szczęśliwie. Rekonwalescencja również raduje nasze serca, ponieważ wszystko przebiega pomyślnie, czyli tak, jak zapewniali nas neurolodzy.
Wiecie co czujemy widząc tego słodkiego malca z pozszywaną główką, tułowiem, a mimo to, a raczej dzięki temu rozkwitającego? To jest radość nie do opisania!
Zwłaszcza gdy Rohanek o własnych siłach wskoczy nam na kolana i z uśmiechem popatrzy na nas, pomimo zaćmy widząc, że teraz wszystko jest już prawie dobrze, a będzie bardzo dobrze!!! Gdy nareszcie odkrywa uroki beztroskiej zabawy!
Teraz marzymy o trzecim cudzie, może mniej porywającym, ale nie mniej ważnym - o cudzie finansowym, bo koszty diagnostyki, leczenia I operacji Roszka sięgnęły niemal 15 tysięcy złotych. Co tu dużo mówić, dla nas to kwota powalająca! Finanse fundacji napięte są jak struna, a tak wysokiego jednorazowego wydatku na operację nie mieliśmy jeszcze nigdy. To pierwsza operacja mózgu w japaczowej historii. A przecież pod opieką mamy teraz 179 kotów, o których zdrowie i życie również walczymy. Tego cudu nie jesteśmy w stanie uczynić my, ale możecie uczynić go Wy, kochani przyjaciele ślepaczków!
Wiemy, że Wasze serca są wielkie, portfele często znacznie mniejsze, ale każda złotówka to będzie bezcenny kawałek Rohankowego życia!!!!!!! Jesteście z nami zawsze, bądźcie i teraz, prosimy!!!!! Bez Was zwyczajnie nie udźwigniemy tego. Dziękujemy za wszystko, za najmniejszą nawet pomoc i bardzo, bardzo prosimy też o ciepłe myśli i mocne kciuki za powrót małego Roszka do pełni formy!!!!!! W zamian obiecujemy przesyłać jego uśmiechy. I nasze również! Pokażmy małemu, że życie warte jest każdej ceny!!!!!