Kiedy się patrzy na malutką, widzimy najpierw uroczy pyszczek kociego dziecka, wielkie sowie oczy i mięciutkie, szylkretowe futerko. Łapka wyciągnięta do człowieka, bo przecież skoro już jest to musi pogłaskać (co natychmiast jest nagradzane "traktorkiem" ). A potem wzrok przesuwa się dalej i łzy cisną się do oczu.
Tylne łapki malutkiej ciągną się bezradnie, ogon wisi jak martwy sznureczek... Do zeszłego tygodnia kruszynka była zdrowym kotem. Biegała, bawiła się beztrosko jak każdy kociak. Tylko, że na koty bezdomne czyha tak wiele złych rzeczy... W tym przypadku było to auto.
Nie wiemy ile czasu koteczka leżała po wypadku, dzień, dwa? Cudem nie umarła w zimną noc, uniknęła kolejnych aut. Kiedy przyczołgała się po ratunek, karmicielka szukała pomocy... Tylko, że bezdomność i paraliż to wyrok. Kto będzie robił skomplikowane badania małemu, niczyjemu kotu? Kto zajmie się zwierzakiem, wymagającym stałej opieki nie wiadomo, na trochę, czy na zawsze?
Nad koteczką zawisło widmo eutanazji. Dzięki desperacji karmicielki, informacja o kici dotarła do nas. I tu zawiódł rozsądek. Bo przecież kotów na głowie (i to często dosłownie) już za dużo, a fundusze na leczenie nie leżą na ulicy, tak jak potrącone kociaki. Ale jak skreślić kocie dziecko na starcie?
I tak Rozsądek jest z nami. Teraz rozpaczliwie potrzeba Waszej pomocy, żeby móc podjąć próbę postawienia koteczki na łapki...
Rozsądek musi się wzmocnić, musi mieć opiekę medyczną i badania. Potrzebuje pilnie rezonansu, a być może (na co wszystko wskazuje) w przyszłości także operacji... Bez Waszej pomocy nie uda się jej pomóc. Będziemy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie!