Bardzo się martwię, że tym razem się nie uda. Jesteśmy jeszcze sporo przed otrzymaniem dotacji i bardzo daleko od 1.5%. Możemy liczyć jedynie na darowizny i wpłaty na zbiórki. Dlatego powstała kolejna duża zbiórka na opłacenie kilku faktur. Rozliczenia dotyczą stycznia i lutego.
W tym okresie wykonaliśmy BARDZO DUŻO zabiegów kastracji. Nie tylko w naszym mieście, ale także w okolicznych gminach. Lekarze weterynarii, którzy szczepili psy na wsi namawiali ludzi na zabiegi. Nie wszystkich było stać... pomogliśmy więc ponad 100 kotom i kilkudziesięciu psom. Wiecie ile dzięki temu urodziło się mniej kociąt i szczeniąt? DUŻO.
Niestety, zabiegi kastracji, jak cała weterynaria, poszły mocno w górę. Średnio zabieg podrożał od 50 do 100 zł. Tymczasem my robimy ich ciągle więcej i więcej. I wiecie co? Końca nie widać. Syzyfowa praca do urobienia się po łokcie. Tylko jak przestać? Jak odmówić...?
Druga część naszych wydatków stanowi oczywiście hospitalizacja zwierząt, operację i ich leczenie szpitalne. Doby w szpitalu też podrożały. A przecież zwierzaki po zabiegach muszą zostać na szpitalu. Kolejne koszty to operacje, m.in. amputacja ogona, drutowanie szczęki, amputacja łapy, kilka operacji stomatologicznych. Jeśli zabieg wykonuje specjalista chirurg ortopeda, to koszty idą zdecydowanie w górę.
Mnóstwo kotów, które trafiły do nas na zabiegi musiała być najpierw wyleczona. Koty trafiały głównie z kocim katarem, ale także zapaleniem górnych dróg oddechowych, zapaleniem płuc, zapchaniem cewki, ranami nosa i uszu, ranami po walkach itd. Znowu dojechała nas także epidemia panluekopenii. Niezależne od tego ile kotów choruje w przychodni surowice musi dostać każdy kot, który aktualnie przebywa na szpitalu.
Nie wspomnę już o takich kosztach jak: testy fiv I felv, testy na pp, szczepienia na choroby zakaźne, czipowanie, leczenie zapalenia trzustki. Mieliśmy także kota z nowotworem płaskonabłonkowym, z plazmocytarnym zapaleniem opuszków, 3 koty z zespołem niedoboru immunologicznego i 2 z objawami grzybicy. :(
Pomogliśmy 2 prywatnym opiekunom, których nie było stać na kastrację suki z ropomaciczem - udało się, suczki przeżyły. Tak więc u nas ciągle coś i raczej to się nie zmieni, bo kolejka do ratowania jakoś nie chce się zmniejszać... Wasza pomoc będzie niezbędna, jeśli mamy uzbierać tak dużą kwotę.