Mamy takie marzenie – żeby nasze koteczki nie siedziały w klatkach w lecznicy, jeśli nie muszą, wiecie, jeśli nie są naprawdę bardzo chore. Od wielu lat marzymy o tym, żeby mogły odbywać kwarantannę, albo leczyć lekkie katarki czy nieżyty brzuszka w jakiś fajniejszych warunkach.
Chcielibyśmy też móc przyjąć więcej kotków, a miejsca w lecznicy są ograniczone i mimo, że nam strasznie przykro, czasem musimy odmawiać przyjęcia. W budynku azylu nie mamy więcej miejsca – mamy dwie izolatki i tyle, na więcej miejsca nie ma.
Mamy jednak na terenie stary budynek, taki jak to się mówi – letniak. Całkiem spory zresztą. I powolutku go remontowaliśmy sami, ociepliliśmy, wybiliśmy dodatkowe otwory na okna, postawiliśmy ścianki działowe, żeby zrobić kilka pokoi. Wiecie, robimy ten nasz remoncik od paru lat, bo niestety materiały sporo kosztują. Dawaliśmy jednak radę – aż do teraz. Okazało się że musimy położyć nowy dach. Calutki nowy, stary okazał się zupełnie zmurszały i był pokryty eternitem.
Nie potrafimy takiego dachu położyć sami, znaleźliśmy firmę, która nam dach zrobi za 12 tysięcy złotych. Zwyczajnie to jest kwota, której my sobie nie umiemy wyobrazić. Byliśmy tak blisko… Budynek ma parter i pięterko, na każdym poziomie miały być dwa pokoiki, ale każdy z osiatkowanym oknem, z grzejniczkiem, posłankiem, kuwetką, może malusim drapaczkiem…
Tak, żeby te zwierzątka mogły sobie kwarantannę odbyć w normalnych warunkach. Strasznie nam przykro jest, bo pewnie głupi jesteśmy, ale wierzyliśmy że przynajmniej konstrukcję dachu da się użyć, no i tyle już pracy w ten nasz mini szpitalik włożyliśmy…
Nie wiemy, jak Was prosić o takie pieniądze, ale postanowiliśmy spróbować. To nasza jedyna szansa, sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty, fundacja nie ma żadnych oszczędności – wszystko co mamy wydajemy na naszych podopiecznych.
Ślicznie Was w imieniu naszym i w imieniu naszych podopiecznych prosimy o pomoc. Kwota jest ogromna, ale wiecie, może powoli, po złotóweczce się nam uda…