W poniedziałek wszystko legło w gruzach. Werbenka nie przyszła na śniadanie, nie przywitała mruczeniem ukochanej wolontariuszki, nie wyściubiła noska ze swego posłanka. Wzięta na ręce – przelewała się niemalże bezwładnie. Zobojętniała na bodźce i otaczający ją świat wpatrywała się w nas tylko tym dziwnym spojrzeniem, jakby próbowała zrozumieć co się z nią dzieje. Czemu nóżki nie chcą nosić, czemu w brzuszku taki ucisk, a pokój faluje...
Werbenka urodziła się za hipermarketem. Przemykała między paletami z ciałkiem przyciśniętym do asfaltu tak, jak uczyła ją mama. Niczym mały wężyk lawirowała między ogromnymi tirami i piramidami utworzonymi ze zgrzewek wód i papierów toaletowych. Dzielnie stawiała czoła obcym kotom błąkającym po pobliskich śmietnikach, jesiennym katarom i nadciągającej zimie.
Gdy ją stamtąd zabraliśmy, miała około 3 miesięcy. W transporterku trzęsła się ze strachu i zimna. Rudo-bura wystraszona kuleczka, otoczona naszą troską i miłością, szybko zrozumiała, że chcemy dobrze, że miło się przytulić i dobrze jest pomruczeć. Infekcja górnych dróg oddechowych wolno, bo wolno, ale się wyleczyła. Szczepionki i odrobaczenie, przeszły bez echa i wszystko było na drodze do szczęśliwego zakończenia… Szukaliśmy już najlepszego domku, ogłoszenia adopcyjne krążyły po świecie, a Werbenka przesiadywała w oknie, wypatrując swojego człowieka. Tak malutka wyglądała wtedy, czyli jeszcze kilkanaście dni temu:
W lecznicy, diagnoza szybka i porażająca jak błyskawica – FIP. Igła wbita w zaokrąglony brzuszek kotki, uwolniła fontannę płynu, charakterystycznego dla tej okrutnej choroby.
Mała dostała steryd, po którym poczuła się lepiej, lecz substancja ta nie leczy FIPa. Ona jedynie łagodzi objawy, odwleka śmierć. FIP to zakaźne zapalenie otrzewnej, do niedawna – śmiertelna choroba zbierająca żniwo wśród młodych kotów. W ciągu ostatnich kilku miesięcy FIP zabrał nam cztery wspaniałe kociaki, których nie mieliśmy szans uratować, ponieważ od urodzenia były nosicielami wirusa FeLV i jakiekolwiek próby leczenia, kończyły się pogorszeniem ich stanu.
Z Werbeną jest inaczej. Ona jest zdrowa i teoretycznie – silna. Nowy lek – GS 441524, który dostępny jest za granicą, napawa nadzieją. Wiele kotów ze zdiagnozowanym FIP-em, po kuracji GS-em – wyzdrowiało. Oczywiście my nie potrafimy przewidzieć, jak organizm Werbeny zareaguje na leczenie.
Kuracja trwa długo - około 3 miesięcy i jest niezwykle kosztowna. Dawkowanie leku uzależnione jest od masy kota, a Werbena to już dorosła panienka. Boimy się, że porywamy się z motyką na słońce, że doprowadzimy finanse fundacji do ruiny, jeśli nie uda nam się zebrać całości, że ucierpią inne nasze kociaki, ale… Ona tak patrzy, tak nam ufa bezgranicznie, cichutko mruczy gdy bierzemy ją na ręce i ogrzewamy rozpalone gorączką ciałko. Tak bardzo chcemy, by żyła...