Pod Osieckiem na Mazowszu jest dom Anety i Sławka. To przystań dla wiejskich zwierząt, chorych, starych, niedołężnych kalek, które są znajdowane w lasach, na polach i w rowach. To zwierzęta niechciane. Ludzie, a raczej oprawcy, pozbywają się tych zwierząt, wyrzucając je, wywożąc, byle dalej od siebie.
W tym starym, biednym domu te zwierzęta znajdują pomocną dłoń, bo to wiejski szpitalik dla zwierząt.
W tym małym domku przebywa średnio około 50 - 70 zwierząt zarówno kotów jak i psów. Pan Sławek pracuje zarobkowo i z jednej pensji utrzymują i ratują te zwierzęta. W domku mają klatki kenelowe i po zaleceniach od weterynarza leczą zwierzęta.
A brakuje wszystkiego, bieda aż piszczy.
Pani Aneta, która od rana do wieczora zajmuje się chorymi zwierzętami opowiada nam o najtrudniejszych chwilach, które przeżyła, ratując wiejskie bidy.
-"Najgorzej jest, jak widzisz konającego psa, który młotkiem ma rozbitą głowę. Serce Ci staje w gardle i nie można wykrztusić z siebie słowa albo kot nadziany na widły i wyrzucony do rowu. A psy z poderżniętym gardłem albo z flakami na wierzchu. Gdy widzi się takie okrucieństwo w stosunku do zwierząt ze strony człowieka, to chce się takie zwierzę złapać w ramiona i go uzdrowić, chce się dać mu wszystko, żeby wrócił do zdrowia i radości życia. Pokazać, że są też ludzie dobrzy, że kochają zwierzęta... Napatrzyłam się na cierpienie zwierząt, rośnie mi ciśnienie, jak wracam myślami do makabrycznych przypadków. Nigdy nie wiem, co będę ratować jutro, co zdarzy się jeszcze dziś a bywają straszne przypadki. Najgorzej jest z brakiem funduszy, z jednej pensji nie dajemy rady. Nie mamy pomocy od państwa, jesteśmy z tymi tragediami zwierząt zupełnie sami, zostawieni jak te zwierzęta."
W tej wiejskiej przystani dla zwierząt jest ubóstwo, nie ma na leki, nie ma na opatrunki i bandaże. Nie ma na karmę dla zwierząt. Prawdziwe ubóstwo.
Gdyby nie było Pani Anety i Pana Sławka i ich wiejskiej chałupy, ile zwierząt nie otrzymałoby pomocy?
Tysiące.
Oni jeżdżą, jak mają za co, dokarmiają, sterylizują wiejskie koty, robią co mogą, by pomóc. Oni dzielą się wszystkim, co mają, dachem, miską i kocem. Ich całe życie to te wiejskie zwierzęta.
Wiejskie zwierzęta umierają po cichu, w krzakach, na polach, w zagajnikach. Nikt o nie nie dba, nikt ich nie szuka, bo to wiejskie, sponiewierane i obdarte z godności zwierzęta. Cierpiąc z bólu i strachu, odchodzą w samotności.
Tych dwoje ludzi też w samotności pomaga, ratuje i opiekuje się ponad swoje możliwości.
Czy można prosić Cię, Darczyńco o pomoc? Jeżeli nie pomożemy im, to ten wiejski szpitalik umrze w biedzie i ubóstwie.