Urodziłam się rok temu w gospodarstwie i podobno i tak mam szczęście, że przeżyłam zimę. Podobno mam też szczęście, że ten samochód, który mnie potrącił połamał mi tylko łapkę, a nie coś gorszego, albo, że nie trafił mnie w główkę.
Powiem Wam, że bolało strasznie, chyba przez chwilę to w ogóle byłam nieprzytomna, a potem przez kilka tygodni ciągnęłam nóżkę za sobą. Nie byłam w stanie nic złapać do jedzenia, musiałam jeść tylko to co znalazłam, albo co mi ktoś dał, a dostawałam przede wszystkim chlebek. Bardzo mi ten chlebek smakował, bo przynajmniej na początku, przez jakiś czas nie bolał mnie brzuszek.
Byłam pewna, że tej zimy nie przeżyję, że będę w stanie zdobyć jedzonka i z tą łapką nie będę umiała się schować przez zimnem. Wiecie, że od wypadku to prawie nie śpię? Staram się ułożyć tak, żeby mnie łapka nie bolała, ale nigdy mi się nie udaje. Podchodziłam do ludzi, ale nikt nie chciał mnie do lekarza dla kotków zabrać, nikt oprócz jednej miłej Pani. Tylko ta Pani nie mogła mnie ani zatrzymać ani nie miała tyle pieniążków, żeby za moją operację zapłacić.
Chciałabym być zdrowa, znaleźć domek, który mnie pokocha tak mocno jak ja kocham ludzi. Ciocie mówią, że można moją łapkę naprawić, ale że już nigdy nie będzie taka jak przed wypadkiem. Mi to nie przeszkadza, tylko żeby mnie nie bolało, boję się tylko, że nikt mnie z taką krzywą łapką nie pokocha…
Nazwaliśmy ją Wielusia, od miejscowości Wieliszew w której się urodziła i mieszkała. Wielusia ma bardzo pogruchotaną lewą tylną łapkę, zdaniem chirurga uda się ją uratować, ale koteczka nigdy nie będzie w pełni sprawna. Ona jednak wydaje się tym w ogóle nie przejmować, odkąd dostaje u nas leki przeciwbólowe wygląda na szczęśliwą – ma apetyt, wdzięczy się, prosi o głaskanie, rozdaje baranki. Lubi też inne kotki, generalnie lubi chyba wszystko i wszystkich. Bardzo chcemy ją jak najszybciej poddać operacji złożenia połamanej łapci, musimy ją też wysterylizować, zaszczepić i oczywiście wykonać testy na choroby zakaźne.
Po operacji Wielusia będzie musiała kilka tygodni posiedzieć w klatce, ale potem chcemy dla niej znaleźć wspaniały domek. Z naszch oszczędności starczyło nam na opłacenie wizyty u specjalisty, na odrobaczenia i kilka dni pobytu maleńkiej w szpitalu. Koszty operacji i późniejszej hospitalizacji są ogromne, nie poradzimy sobie sami dlatego błagamy Was o pomoc dla tej słodkiej pieszczoszki.