Pełne bólu, cierpienia, krzywdy. Ukojenie odnajdują na przekór dopiero gdy trafiają do schroniska. To tu pierwszy raz w życiu spotykają na swojej drodze lekarza weterynarii. To tu człowiek pierwszy raz nie kojarzy im się z męką. Zasypiają bezdomne w budach w zamkniętych kojcach, a i tak cieplej im tu, niż przez całe życie.
Życzmy im zdrowia z okazji nadchodzących świąt i pomóżmy im, proszę, to zdrowie w końcu odzyskać.
Podrzucane do przydrożnych rowów, przywiązywane do drzew, biegające bez celu po ulicach, szukając bez szans na odnalezienie swoich właścicieli, jednak to tu po raz ostatni ich widzą, zanim wyrzucone zostaną z samochodów. Liczą na ludzi, tak jak my liczymy ich wystające żebra. Obraz rozpaczy nie do zapomnienia.
Podrzucane pod cudze posesje, szukają oparcia w obcych ludziach. Ten, który dokarmi, jest jak antidotum na skręcający z głodu żołądek. Pomoc taka jednak nie trwa wiecznie, prędzej czy później przywiązanie bezdomnego psa przeszkadza i jest zbyteczne. Ręka, która karmi, w końcu zaciska się w pięść.
Te, które nie są porzucane, tkwią w niby domach, a jednak bez rodzin. Gospodarz za gospodarzem powiela z dumą historię, jak to z dziada pradziada kontynuuje się tradycję łańcuchowej niewoli. Jak zaraz po narodzinach na szyi szczeniaka zaciska się pętle, by ściągnąć ją dopiero po jego śmierci.
Traktowane przedmiotowo, noszą w sobie martwe, rozpadające się ciała swych cieląt. Następnie umierają one, bo według gospodarza niewarte są, by otrzymać opiekę i pomoc.
Guzy okołoodbytowe są dumą w zawziętej walce. Dla gospodarza kastracja to zbrodnia na psiej męskości. Niech guzy rosną, niech pękają, będzie śpiewka „stary już i tak zaraz zdechnie”.
Niektóre są przedmiotem rodzinnych sporów, przerzucaniem się odpowiedzialnością za opiekę nad psem, który został po śmierci np. ojca. Opamiętują się tylko na pozór, dopiero kiedy tracą psa. Wypełniają grzecznie ankiety przedadopcyjne i chcą psy z guzami umieszczać w kojcach lub na porzucanych posesjach. Bo tak jakoś smutno bez psa, który sam sobie biega w samotności po nic.
Inne traktowane jako kompostowniki do resztek ze stołu. Po co marnować, jak można truć i oszczędzać jednocześnie.
Zabierane od właścicieli, trafiają pod naszą opiekę i podobnie jak te porzucone, bezdomne, zaczynają walkę o życie bez bólu.
W ogromnym mieście bez całodobowej lecznicy są zdane tylko na nas!
W sercu bezdomności, na placu schroniska, w niewielkim gabinecie, każdego dnia rozpoczyna się walka ze znamionami obojętności i okrucieństwa. Drzwi na przemiennie otwierają się i zamykają, pacjent za pacjentem. Zabiegi ratujące życie i zdrowie, kastracje, sterylizacje, profilaktyka, badania: USG, morfologia, biochemia, a już wkrótce również RTG.
Na pokładzie już dwóch lekarzy weterynarii, kolejny poszukiwany, bo ofiar coraz więcej, a doba uparcie taka sama.
Jedne rehabilitowane, inne zamknięte w inkubatorach walczą o każdy oddech, izolowane od siebie, bo mogą wzajemnie się zarażać. Podawane mają komórki macierzyste, bo miniona zima zostawiła im bolesny „ślad” na ich stawach i kręgosłupie. W kolejną zimę coraz trudniej będzie im się poruszać.
Potrzebujemy Waszej pomocy dla kilkuset zwierząt – odebranych interwencyjnie, odłowionych – potrąconych, połamanych, z chorobami autoimmunologicznymi, nowotworowymi, wirusowymi.
Zaraz powrócił największy wróg schroniska – zima, której każdy dzień to walka o przetrwanie.
Liczba potrąconych zwierząt wzrośnie, tych omijanych przez kierowców, wykrwawiających się na drodze również. Wszystko w rękach naszych i lekarzy weterynarii. Na ile starczy nam sprzętu, i rozchodzących się leków – szybciej znikających niż świeże bułeczki.
Idą święta. Czas miłości, ciepła rodzinnego, życzeń, które próbujemy spełnić. Idą święta. Czas nieustającej bezdomności, mroźnych dni i nocy, samotnego snu i życzeń, których nikt nie usłyszy. Życzmy im zdrowia, życzmy im szansy na ratunek. My sobie życzymy, tylko by móc im pomóc. Zdrowych świąt dla wszystkich.
Kochani, pomóżcie nam pomagać nadal i rozwijać nasz gabinet. Wciąż potrzebujemy sprzętu ratującego zdrowie i życie. Nasza lista potrzeb jest długa. Leki, suplementy, materiały do szycia rany, potrzebujemy zatrudnić kolejnego lekarza weterynarii, tym razem ze specjalizacją ortopedii, ze względu na dużą ilość zwierząt potrąconych. Brakuje nam klatek, inkubatorów, lamp przepływowych antybakteryjnych.
Wiele zwierząt, które odbieramy lub trafiają, jako bezdomne cierpi na choroby, wymagające długiego, często kosztownego leczenia - pęcherzyca, nużyca, świerzbowiec, dyskopatia, spondyloza, kulawizny... A mimo to się nie poddajemy. Dzięki Waszemu wsparciu wszystko jest możliwe.
Nasze zwierzaki dowożone są także do zewnętrznych lecznic, np. na badania rezonansu lub tomografii. Koszt jednego badania z transportem wynosi ok. 1000 zł. Odsyłamy również na konsultacje dematologicne, okulistyczne. Zamawiamy u doktora Kemilewa komórki macierzyste, żeby ulżyć najstarszym psom. Jednorazowe podanie jednemu psu komórek to koszt 1700 zł. Do tego chcemy zakupić niezbędny sprzęt do gabinetu: m.in. aparaturę się wziewnej narkozy, ciśnieniomierz, pompę infuzyjną, lampy przepływowe, endoskop.
Bardzo prosimy Was o zdrowie naszych psiaków i kociaków, nie tylko na święta, ale i przez kolejny rok. Przed nami 2022 pełen ofiar okrucieństwa, przemocy, obojętności. Niech tegoroczna zbiórka będzie symbolem, że pamiętamy o nich nie tylko od święta, ale są w naszym sercu każdego dnia i to dzięki wspólnym działaniom możemy ich świat zmieniać na lepsze.