Stajemy na głowach, żeby zapewnić jak najlepsze warunki, żeby znaleźć domy, żeby zwierzaki były jak najzdrowsze, jak najszczęśliwsze, jak najbardziej kochane... Ale schronisko to nigdy nie będzie dom, a samym dobrym sercem pomóc się niestety nie da. Każdego dnia walczymy o zdrowie i życie NASZYCH czworonogów i co miesiąc dostajemy przecież za to wszystko faktury, musimy opłacić prąd, wode, wywóz śmieci, zapłacić pracownikom... To wspaniali ludzie wypełnieni empatią, ale, jak każdy, zasługują na wynagrodzenie.
Dla niektórych czworonogów schronisko to najgorsze miejsce na świecie, bo dotąd żyły na kanapach, przy swoich ludziach, miały tyle miłości i spacerów, ile tylko zapragnęły! Nagle się zgubiły, zostały porzucone, nagle posłanie zmieniło się w budę, a codzienne głaski w spacery co kilka dni... Z czasem przywykną, ale wciąż z taką samą nadzieją będą wypatrywać domów. Dla innych, to raj na ziemi, bo nikt na nie nie krzyczy, nie bije, codziennie jest pełna miseczka i co noc można się wyspać w ciepłej budzie...
Miasto Zielona Góra współfinansuje prowadzenie schroniska przekazując dwa razy do roku dotację wysokości 350 tysięcy złotych. Wypłaty, opieka weterynaryjna, media, wszelkie akcesoria i artykuły niezbędne do opieki nad zwierzakami typu pelet, podkłady itp. to wydatki ponad 150 tysięcy miesięcznie.... Dlatego musimy prosić ludzi, którym nie jest obojętny los zwierząt, aby nas wsparli, bo bez ich, bez Waszej pomocy, nie damy sobie rady.
Walczymy dla tych, dla których nie ma miejsca w domach, to właśnie ich nie chcemy opuszczać, bo jak nie my im pomożemy, to kto...? Jeśli Miasto miałoby prowadzić schronisko za mniej niż połowę niezbędnej do jego utrzymania kwoty, to jakie życie miałyby te czworonogi....? Nie możemy przestać, musimy zrobić wszystko, żeby przetrwać. Zwierzaki muszą czuć się bezpiecznie.
Z nami zwierzaki mają spacery, pełne miseczki, są regularnie odrobaczane, szczepione, dostają karmę specjalistyczną, jeśli tego potrzebują, a kiedy dzieje się coś niepokojącego - jadą do weterynarza, albo on przyjeżdża do nich. One czasami nie wiedzą, co to jest dom, ale to nie znaczy, że mają nigdy się nie dowiedzieć, jak to jest być tak naprawdę czyjeś...
Nie chcielibyśmy, żeby schronisko to był ostatni etap ich życia, ale niestety wciąż tak bywa... Zwierzaki zaczynają chorować, ich szanse maleją, potem strość coraz odważniej puka do drzwi, coraz większe, coraz cięższe dolegliwości się pojawiają... I ludzie przestają pytać, przestają przystawać przy ich kojcach... Aż pewnego dnia gasną na zawsze, a jakaś część z nich razem z nimi... To my jesteśmy ich rodziną...
Prosimy, błagamy Was o pomoc w utrzymaniu zielonogórskiego schroniska.
Nie zapłacimy za faktury nawet najpiękniejszym 'DZIĘKUJĘ'...
W zielonogórskim schronisku mieszka kilkaset zwierząt. To kilkaset par wpatrzonych w nas oczu...... Kilkaset pytań każdego dnia - będzie dobrze, prawda......?
Pomóżcie nam przywracać zwierzętom wiarę w ludzi...