Zjadany żywcem kocurek

Są takie przypadki, gdzie po prostu nie da się odmówić pomocy. A na pewno nie zwierzęciu żywcem zjadanemu przez larwy i inne robactwo. 

Trafił do nas kocurek ok. 4-letni, niekastrowany. W stanie mocnego odwodnienia z zapaleniem spojówek oraz górnych dróg oddechowych. Jednak to, co najgorsze, to ogromna ilość pasożytów i muszych larw, które skorzystały z osłabienia zwierzęcia i jego otwartej rany. Koty to bardzo schludne i czyste zwierzęta. On jednak nie miał już siły zadbać o siebie i zaczął się poddawać. 

"Prawa kończyna piersiowa z obrzękiem tkanek na wysokości opuszki śródręcza, lewa kończyna piersiowa z ogromną martwica/lizą tkanek poniżej nadgarstka, brak mięśni i pozostałych tkanek miękkich od tego miejsca. Olbrzymia ilości larw owadów pod skórą, pomiędzy paliczkami, powyżej nadgarstka. Czucie powierzchowne obecne od łokcia w górę." 

Kota zabezpieczyliśmy lekami przeciwbólowymi, antybiotykami i porządnie nawodniliśmy. Pasożyt zostały z niego usunięte wraz z martwymi tkankami :( 

Wykonany test na panleukopenię ujemny. W toku jest diagnostyka, ale na razie skupiamy się na ustabilizowaniu jego stanu :( Na razie biedak odpoczywa i zbiera siły. Łapka będzie wymagała skomplikowanej operacji, na którą jak zwykle pieniędzy brak :( Robimy co możemy, ale sami bez wsparcia polegniemy. Czy możemy znów liczyć na Waszą pomoc? Bardzo prosimy w imieniu tego kociego nieszczęścia :(