Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Rudolf jest już z nami! Kochani, zobaczcie na tego przystojniaka i sami powiedzcie, czy naprawdę musiał umrzeć? Wiem, że dla handlarzy, nie ma znaczenia wygląd, a kilogramy, a Rudolf jak widzicie, mógł im na wagę wnieść ich naprawdę sporo.
Bardzo zainteresowały go od samego początku inne zwierzęta i kiedy tylko wypuściliśmy go na łąkę, pobiegł natychmiast się z nimi przywitać. Nie interesowało go nic innego. Może takiego towarzystwa właśnie mu brakowało? Może właśnie za tym tęsknił najbardziej.
Jest pięknym zwierzęciem, z uczuciami i niestety też trudnymi doświadczeniami. Wszystko jednak co do tej pory przeszedł, niech odejdzie w niepamięć. Rudolf dostał szansę i dzięki Wam ją wykorzystał, za co z całego serca Wam dziękuję. Dla niego idą teraz same dobre dni. I tak już zostanie na zawsze.
Zdarza się i tak, że polscy handlarze dzięki swoim kontaktom, ściągają żywy towar zza granicy i nie jest to dla nich wcale nieopłacalne. Często nawet więcej mogą zyskać niż za mniejsze zwierzęta odkupione w Polsce…
„Biznes jest biznes”, słyszę to nieprzerwanie od kilku lat, kiedy chcę dogadać się z handlarzem. Nie ma czasu na sentymenty, moje bóle i troska o te biedactwa go nie obchodzą. Czasem to wykorzystuje, jeśli widzi, że mam gorszy dzień. Tak było i tym razem. Na miejscu poznałam Rudolfa, 20-letniego wałacha, który kilka godzin temu przyjechał zza granicy, by trochę się podtuczyć i trafić do rzeźni. Jest piękny, dostojny, spokojny i ufa człowiekowi, co pokazuje, kiedy nawet handlarzowi daje się pogłaskać po szyi. Nie czuje leku, bo jeszcze nie zdążył się zorientować, gdzie trafił i w jakim celu. Rudolf jeszcze nie wie.
Spędzi u handlarza ponad tydzień, ma tylko jeść i stać w zamkniętej obórce. Najlepiej sam i z pełnym wiaderkiem od rana do wieczora. Handlarz powiedział, że wcześniej niż 12 sierpnia nie wyjedzie, bo musi przytyć. Jeśli ma aż tyle dni tu być, to wspólnie mamy szansę uratować Rudolfa przed rzeźnią.
Słyszę znów, że mam sobie darować, że kolejny raz wyruszam „z motyką na słońce”, że to absurd i nie dam rady. Wszyscy rzucają kłody pod nogi i nie dają wiary, ale ja się nigdy nie poddam. Gdyby nie wola walki o lepsze jutro dla zwierząt, dziś wiele z nich byłoby już tylko wspomnieniem lub nawet nikt by o nich nie pamiętał.
Kwota, jaką handlarz życzy sobie za Rudolfa, zwaliła mnie z nóg. To aż 8400 zł, płatne w ratach pod warunkiem, że do piątku 11 sierpnia dostarczę co najmniej 2500 zł. Nie wiem, czy to się uda, w mojej głowie pojawiają się wątpliwości, ale co się stanie, jeśli nie podejmę próby? Nic gorszego z tego wszystkiego już wyniknąć nie może.
Zgadzam się, choć Rudolf i tak będzie tuczony, handlarz nie daje wiary i nie sądzi, że dam radę. Ja sama tego nie wiem, bo jeśli Was ze mną nie będzie, to ma rację. Wiem natomiast, że teraz jest dużo tego wszystkiego i ogromnie się to nawarstwia, każdy dzień to kolejny termin, a ja psychicznie jestem na dnie, kiedy widzę w kalendarzu umówione spotkania na spłatę kolejnych rat za życie konia, którego jedyną nadzieją jesteśmy my. To wszystko jest bardzo trudne, ale warto spróbować. Bez nas są na straconej pozycji, nie mają nikogo, na kim mogą polegać w najcięższej sytuacji w życiu i poprosić o pomoc. Nikt ich nie widzi, nikt o nich nie wie, nikt nie przyjdzie i nie zabierze, chyba że do ubojni.
Kochani, jeśli tylko chcecie i możecie wesprzeć ratunek Rudolfa, zróbcie to. Muszę to powiedzieć, bo inaczej się już nie da. On umrze, jeśli nic nie zrobimy. Roześlijcie również apel po znajomych i rodzinie, każde udostępnienie i grosz przybliża go do życia i szansy na ratunek. To albo my go zabierzemy, albo rzeźnia. Nie ma odwrotu, to jest najsmutniejsze w tym wszystkim.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Laden...