Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie zbiórki Tosi. Dzięki Wam podjęliśmy się drugiej walki o jej życie. Tosieńka ma teraz zapewnioną opiekę hospicyjną i opiekę weterynaryjną .
Kiedy stoczysz taką bitwę jaką stoczyła nasza Tosia, myślisz sobie: najgorsze minęło. Ten koszmar już minął. Robisz wszystko, by Twoje ukochane zwierzę odzyskało siły. Po serii radioterapii następują kolejne niezbędne zabiegi, aby uwolnić je od bólu.
Kastracja, bo około 10-letnia, malutka 3-kilogramowa koteczka rodziła nieustanie kilka miotów rok w rok. Usunięcie zębów bo nikt nigdy o nią nie zadbał. Nikt nigdy nie zadbał to co jadła i o to by w ogóle miała co jeść… A gdy do nas trafiła, to jeść nie mogła już z bólu. Codziennie ktoś z nas robił wszystko, by jadła cokolwiek.
Po tylu znieczuleniach do zabiegów Tosia była wycieńczona i wymagała szczególnej opieki. Kiedy widzisz kotkę po takich przejściach: kotkę, która nie ma części noska i wargi, ma słaby apetyt, ślini się, jest zasmarkana, a mimo wszystko ona nie może ustać w spokoju, bo widzi człowieka, który zaraz przytuli i nie może przestać ugniatać łapkami z radości, to wiesz że zrobisz dla niej wszystko. Nie spodziewasz się, że ta bitwa była jedynie zapowiedzią kolejnego koszmaru, który się zaraz rozegra.
Po 8 miesiącach od przyjęcia Tosi pod naszą opiekę i walki z rakiem noska, nowotwór płaskonabłonkowy znów zaatakował. Malutka zmiana na pyszczku w tempie błyskawicznym rozwinęła się w dużą, otwartą ranę. Myślisz sobie, że to niemożliwe, przecież była już zdrowa… A jednak wyniki badania histpatologicznego nie pozostawiają złudzeń: nowotwór złośliwy o inwazyjnym wzroście i destrukcji tkanek objętych procesem nowotworowym. Jednym słowem WYROK. Myślisz, że już nie damy rady. Tosia już tyle przeszła, fundacja finansowo jest na dnie, ale wracasz z kliniki onkologicznej i widzisz tą kicie, która świadoma swojego stanu, bo odczuwająca ból, wygląda przez okno w aucie, z ciekawością kociaka, który dopiero co przyszedł na świat. Obserwuje z rosnącą fascynacją ten świat, który nigdy nie był dla niej łaskawy. A potem chodzi po kolanach wolontariuszki, wykręcając się do tulasków. I już wiesz, że musisz dla niej walczyć. Ten wyrok, by próbować ratować życie Tosieńki, to 14 tys. zł. Na przyszły tydzień, bo leczenie jeśli ma odnieść skutek, to musi się zacząć już. Czy się opłaci? Nie wiemy. Czy warto? Zawsze.
Ta mała kicia jest warta każdej złotówki, którą musimy uzbierać. Potrzebujemy cudu. Choć to tylko pieniądze, to dziś warte są jej życie. Najpewniej zrobiłbyś to dla swojego zwierzaka. A czy bezdomny kot nie zasługuje na to tak samo? My błagamy o Twoją pomoc, bo Tosia już nie jest niczyja i nigdy nie zostanie bez pomocy. Jest nasza i musimy o nią walczyć do ostatniej chwili. Chcemy o nią walczyć, bo widzimy, że ona chce żyć.
Koszty opieki nad Tosią to około 14 tysięcy na miesięczne leczenie onkologiczne i szczegółową diagnostykę określającą gdzie jeszcze pojawiły się przerzuty. To dodatkowe koszty badania kardiologicznego, na które udało nam się jutro dostać i które jest konieczne przed rozpoczęciem leczenia onkologicznego. To dodatkowe koszty badań krwi koniecznych przed rozpoczęciem leczenia. Do tego musimy doliczyć comiesięczne badania krwi, leki onkologiczne, które Tosia będzie przyjmować już każdego dnia na stałe, by żyć bez bólu, szczęśliwie, by móc się bawić, jeść do woli. To są tylko i aż ogromne pieniądze, które mogą pozwolić Tosi żyć lub nie.
Po tylu latach bezdomności, bólu i cierpienia chcemy zapewnić jej jak najwięcej wspaniałego życia. Zwłaszcza że Tosia ma dom, który zapewni jej wspaniałą opiekę do samego końca. Czy uda nam się do wtorku? Musiałby stać się cud, ale już wiele razy pokazaliście, że cuda się zdarzają, że to dzięki Wam cuda się dzieją.
Laden...