Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bez Was nie udałoby się nawet spróbować uratować życie Jerrego.
Jednak się nie udało. W Niedziele Wielkanocną 31.03.2024 Jerry przegrał walkę z białaczka wirusową. Odszedł zostawiając po sobie łzy i rozpacz.
Dziękujemy, że byliście z nami przez te ostatnie 3 tygodnie walki o niego.
Historia Jerrego sięga sierpnia 2023 r., kiedy to został zgłoszony jako kot potrzebujący pomocy na jednej z podgnieźnieńskich wsi, wychudzony, z biegunką, słaby, od kilku dni błąkający się od domu do domu w nadziei, że ktoś zauważy i zrobi coś więcej niż minie obojętnym wzrokiem.
Kiedy trafił pod naszą opiekę, naszym oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy, strzępek kota, który kiedyś był zapewne pięknym, wielkim i dostojnym kocurem, kota, który kiedyś miał dom, był małą puchatą kuleczką, jednak znalazł się na dworze, gdzie zaraził się białaczką i został potraktowany jak zbędny balast.
Pierwsze badania krwi ścięły nas dosłownie z nóg. Pozytywne testy Felv (białaczka wirusowa) i Fiv (wirus nabytego niedoboru immunologicznego kotów) potwierdzone PCR, dodatkowo hemobartoneloza - anemia złośliwa kotów - dawały takie kombo, że cud, że ten kot w ogóle jeszcze żył.
Rozpoczęliśmy gorączkowe poszukiwania dobrego weterynarza specjalizującego się w białaczce, chorobach krwi, w tydzień mieliśmy umówioną wizytę do specjalisty w Poznaniu. Jerrego dodatkowo męczyła wodnista biegunka, która tylko pogłębiała jego zły stan, byle dotrwać do wizyty.
I tak na początku września 2023 Jerry poddany został transfuzji krwi. Zabieg się udał, Jerry powoli nabierał sił, dodatkowo leczyliśmy mykoplazmę silnym antybiotykiem i próbowaliśmy zapanować nad biegunką.
W październiku (po dobrym miesiącu) jego stan na tyle się poprawił, wyniki krwi doszły do normy, biegunka ustała, Jerry zaczął nabierać ciałka, że dostaliśmy zielone światło na przeprowadzenie kastracji oraz sanacji zębów.
22 listopada zniósł dzielnie znieczulenie i oba zabiegi, wydawało nam się, że już będzie tylko z górki. Miał wtedy usunięte kilkanaście słabych i popsutych oraz ruszających się zębów. Odstawiliśmy też powoli sterydy.
Kilka miesięcy było dobrze. Jerrego uwielbiali wszyscy wolontariusze oraz odwiedzający nas goście, bardzo się zmienił, zsocjalizował, lubił coraz bardziej głaski, buziaki i bycie na rękach. Uwielbiał gonić kostki z Cosmy. Czasem łzawiło oczko, ale wiedzieliśmy już jak mu pomagać. Mieszkał sam w pokoju, izolowany od innych kotów, miał swoją podpisaną miseczkę, by nie narazić na zakażenie innych, zdrowych kotów przebywających w kociarni.
W międzyczasie usilnie szukaliśmy dla Jerrego domu, kogoś, kto odważyłby się pokochać jego i jego chorobę, dać mu tyle czasu w cieple i miłości, aż przyszłoby się pożegnać. Nikt nie wie tak naprawdę, kiedy. Mogło to być 10 lat, ale równie dobrze 2 i mniej :( Białaczka wirusowa to podstępny przeciwnik działający z ukrycia.
Niestety nikt nie chciał dzielić radości i smutków z tak ciężko chorym kotem. Dlatego to my byliśmy od sierpnia jego domem, jego rodziną, rodziną, która drżała, kochała i podtykała najlepsze smaczki, czesała futerko, drapała pod bródką, całowała i przytulała.
Jakiś miesiąc temu (pewnie będzie z miesiąc - ten czas tak pędzi) Jerry miał chwilowy spadek nastroju, gorszy apetyt, ale trwało to dosłownie chwilę, szybko jednak poczuł się znów jak dawniej. Aż do ostatniej niedzieli. Jerry odmówił posiłku, nie miał ochoty na kontakt, na przytulaski, leżał smutny zwinięty w kłębek, nawet na smaczki nie reagował. W pyszczku szalała infekcja, stan zapalny jednego zęba doprowadził do utworzenia się nadżerek na wargach Wszystko razem musiało sprawiać mu ogromny ból. Jednak oprócz tego zaniepokoiły nas zbyt blade dziąsła.
Wczoraj 12 marca byliśmy u naszej Pani dr hematolog na cito! badania krwi wykazały znów masakryczną anemię, na granicy życia.
JERRY UMIERA!!!
Co robić? Co robić? Jak mamy mu pomóc? Czy to koniec? Czy białaczka chce zabrać nam Jerrego?On tak cierpi. Czy ta walka ma sens?
Milion pytań i wątpliwości! Ale Pani doktor na szczęście ich nie ma! Jerry dostał wczoraj niezbędne leki w zastrzykach na wyrównanie niedoborów, i zapadła decyzja o kolejnej transfuzji w najbliższy piątek! Transfuzja to spore koszty, mamy dawcę, ale przygotowanie kotów, przygotowanie krwi do przetoczenia i samo przeprowadzenie zabiegu to niemały rachunek. A Jerrego po ustabilizowaniu czeka jeszcze niezbędna całkowita resekcja zębów, zabieg, który trzeba przeprowadzić jak najszybciej, ropny ząb sieje na cały organizm osłabiając go.
W tym miejscu zwracamy się do wszystkich dobrej woli i wielkich serc, którzy już trochę nas znają, znają naszego Jerrego, kibicują mu od pół roku, oraz do osób, które trafią na naszą zbiórkę po raz pierwszy, pomóżcie postawić Jerrego ponownie na wszystkie cztery, włochate łapki.
Nie chcemy się poddać tak łatwo, kolejna transfuzja to kolejna szansa Jerrego na życie! To jeszcze trochę czasu, które możemy mu podarować. Jeśli możemy to zrobić, to finanse nie mogą stanowić przeszkody.
Liczy się w tej chwili tylko szansa. Krew to życie. Jerry na nie zasługuje, a my chcemy wspólnymi siłami mu pomóc! Błagamy, pomóżcie, dołączcie się do wspólnej walki! Tyle już stoczył bitew, nie możemy się poddać!
Laden...