Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, dziś znowu poznałyśmy bardzo smutną i tragiczną historię 😭 To nie choroba zabiła Didusia, a okrutny, zły człowiek, który go skatował i doprowadził do śmierci… Pan właściciel Didusia prosi nas o pomoc w pokryciu części kosztów ratowania Didusia oraz kosztów jego pochówku w naszej mogiłce na cmentarzu dla zwierząt…
Przeczytajcie i jeśli możecie – pomóżcie prosimy 😿 🖤
Nasz Diduś był z nami od 1,5 roku. Pojawił się u nas zaraz po śmierci bardzo bliskiej nam osoby. Jako że marzyliśmy o kotku byliśmy pewni, że to niejako dar z Nieba. Didi miał wtedy około 4-5 miesięcy, miał sierść koloru jasno-rudego, był wychudzony i brudny, miał pokołtunione futerko i złamanego kiełka. Widać było, że wychował się na ulicy i szukał domu. Postanowiliśmy go przygarnąć. Dzień po dniu jego forma poprawiała się, a my cieszyliśmy się razem z nim.
Ponieważ baliśmy się o niego, początkowo nie chcieliśmy go wypuszczać na zewnątrz. Ale że był przyzwyczajony do dzikiego życia, niechętnie się temu poddawał i stawał się nerwowy: drapał firanki, kanapę i krzesła. Po około roku postanowiliśmy go zacząć wypuszczać na zewnątrz. Wtedy też zauważyliśmy, że stał się spokojniejszy i zaakceptowaliśmy tę sytuację.
Niestety pewnego dnia wrócił wieczorem w złym stanie, wyraźnie przygaszony i przestraszony. Byliśmy pewni, że na drugi dzień wszystko będzie w porządku. Jednak następnego dnia sytuacja pogorszyła się, nie chciał jeść, suwał łapkami i zdecydowaliśmy się udać do weterynarza.
Tam okazało się, że Diduś został okrutnie pobity, miał obrzęk na brzuszku. Ogromne siniaki wskazują na to że był z całej siły skopany, przez co doszło do uszkodzenia narządów wewnętrznych. Został również oblany niewiadomą substancją. Walczył o życie. Wierzyliśmy do końca, że wszystko będzie dobrze, ale na trzeci dzień Diduś odszedł.
Cała tę sytuację bardzo ciężko przeżyliśmy, ponieważ byliśmy z nim bardzo związani.
Diduś był naszym szczęściem - był oddanym i kochającym kotem, i pozostanie na zawsze w naszej pamięci. Wierzymy, że w Kocim Niebie będzie szczęśliwy. Chciałbym bardzo wszystkim Państwu pomagającym szczerze podziękować za okazane wszelkie wsparcie.
********
Pan właściciel zapłacił na razie w lecznicy 300 zł. Do zapłaty zostaje tam jeszcze ok. 300 zł oraz koszt pochówku na cmentarzyku dla zwierząt, który my zorganizujemy. Chcemy pomóc ze względu na trudną sytuację tego Pana.
Obiecałyśmy, że zapłacimy koszty weterynaryjne i pochówku, a jeśli zechcecie nam w tym pomóc, będziemy bardzo wdzięczne.
Dziękujemy kochani za każdą wpłatę 💓
Ładuję...