Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pierwsza wizyta Diego u weterynarza tuż po odebraniu sprawiła, że nie mogliśmy mu nie pomóc. Pies cieszył się dosłownie ze wszystkiego, z wyciągniętej do niego ręki, z towarzystwa człowieka, ze smakołyków, poruszając się przy tym na przednich łapach tak, jakby te tylne nie były mu wcale potrzebne. Na początku mieliśmy wielkie nadzieje - jest przewodnictwo nerwowe i częściowa świadomość potrzeb fizjologicznych, ponieważ Diego mimo paraliżu załatwiał się sam. Nie do końca kontrolował swoje potrzeby fizjologiczne, ale jednak przez miesiące kalekiego życia bez niczyjej pomocy był w stanie jakoś funkcjonować. Dzięki zebranym pieniążkom, mogliśmy zacząć diagnozować Diego u najlepszych specjalistów i wykonać szereg szczegółowych badań. Niestety badanie MRI (rezonans magnetyczny) i wizyta u specjalisty we Wrocławiu rozwiały nasze nadzieje w mgnieniu oka. Diego nigdy już nie będzie chodził. Gdyby pomoc przyszła szybciej, być może dziś wciąż byłby sprawnym psem. Niestety ludzka znieczulica zdecydowała o tym, że Diego już nigdy nie stanie na łapy...
Psy na wózkach nie zaskakują już tak bardzo jak kiedyś. Gdy Diego dostał swój wózeczek od razu zaczął biegać. Nie mogliśmy uwierzyć jak bardzo mu tego brakowało. Biegał między innymi psiakami niesamowicie radosny, jakby był zupełnie zdrowym psem. Zwierzaki mają to szczęście, że nie dostrzegają swojej niepełnosprawności i w pełni czerpią radość z życia. Diego jest doskonałym tego przykładem. Niestety oprócz tego jest czarnym kundelkiem o zwyczajnej, bardzo przeciętnej urodzie. Takich kundelków na nowe domy czekają tysiące - młodych i w pełni zdrowych. Jak więc znaleźć mu dom? Kto podejmie się opieki nad psem tak wymagającym przez następne lata? Bo nie da się ukryć, że opieka nad Diego jest dużo bardziej wymagająca niż nad innymi psiakami. Psiak potrzebuje codziennego masowania brzuszka i wyciskania pęcherza. Trzeba zmieniać opatrunki na łapkach. Niestety nie kontroluje w pełni swoich potrzeb fizjologicznych... Wszystko to sprawia, że znalezienie mu domu będzie prawdziwym cudem. Jednak wierzymy w ten cud i nie poddamy się, póki nie zobaczymy jak szczęśliwy jest w nowym domu.
Na razie Diego mieszka w domu tymczasowym i jest pod opieką wspaniałych ludzi, którzy mają czas się nim zając, nie tylko zmieniając opatrunki na łapkach, ale też głaszczą za uchem, miziają po brzuszku i rozpieszczają go smakołykami, a Diego jest przeszczęśliwy w centrum zainteresowania. Dzięki zebranym pieniążkom, jesteśmy w stanie zapewnić mu możliwie najlepsze warunki, pomagając w jego utrzymaniu, kupując karmę, podkłady, środki czystości, opatrunki, skarpetki na łapki, itp. W imieniu Diego ogromnie Państwu dziękujemy okazaną pomoc!
Ma na imię... Właściwie, to jak on miał na imię? Nikt nie pamięta, czy był szczepiony i ile ma lat. Nikt tez nie pamięta, co mu się stało. To chyba był samochód. I chyba to było w zimie. Każdy ma przecież swoje życie, kto będzie interesował się psem?
Jak wielka musi być ludzka znieczulica, by przez pół roku każdego dnia patrzeć, jak pies ciągnie za sobą bezwładne ciało po asfalcie? Pić herbatę przed domem i patrzeć jak wzdłuż drogi idzie on. Jak bardzo trzeba być obojętnym, by na to pozwolić?
11 czerwca nasza wolontariuszka pojechała zobaczyć, czy zgłoszony do nas pies w ogóle istnieje, bo trudno było uwierzyć że przez pół roku nikogo nie zainteresował jego los. To, co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Pies kilka dni wcześniej został przywiązany do budy przez swoją "właścicielkę". Asfalt zrobił się gorący i po tym, jak pies przejdzie, zostają tylko krwawe plamy. Prościej było uwiązać go w budzie. W budzie z której nie mogł nawet wyjść, bo został uwiązany na półmetrowym łańcuchu!
Pies natychmiast trafił do gabinetu weterynaryjnego. To, co zobaczyliśmy, gdy zaczął się po nim poruszać, wprawiło nas w kompletne osłupienie. Psiak "chodzi" na przednich łapkach. Przez pół roku wegetacji wypracował sposób, żeby móc jakoś funkcjonować, zdobyć pożywienie, przetrwać. Ma ogromną wolę życia, tuli sie do wszystkich, kładzie głowę na kolanach, jest bardzo kontaktowy, tak jakby szukał pomocy. Prawdopodobnie tylnych łapek nie uratujemy i będzie potrzebny wózek inwalidzki. Przed nami ogromne wydatki, będziemy go diagnozować, cały czas tli się iskierka nadziei, że może uda sie przywrócić choć częściową sprawność w nóżkach. Na razie zrobiliśmy podstawowe badania - morfologia, mocz, dostał leki przeciwzapalne, został odrobaczony i odpchlony.
W imieniu Fundacji Dar Serca ogromnie prosimy o pomoc. W ciągu tygodnia to drugi pies w tak fatalnym stanie. Kilka dni wcześniej trafiła do nas trzymiesięczna przetrącona przez samochód jamniczka, której kości miały "same" się zrosnąć. Abi jest już po operacji, w jej przypadku rokowania są dobre, po rehabilitacji powinna wrócić do sprawności.
Bez Państwa pomocy, sami nie damy rady udźwignąć kosztów leczenia Diego. Pod naszą opieką przebywa obecnie ponad 60 psów, kilka kotów i 14 koni. Z naszej strony zrobimy wszystko, żeby doprowadzić do ukarania tak potwornej znieczulicy i okrucieństwa wobec zwierzęcia. Jednak w pierwszej kolejności musimy zrobić wszystko, żeby zminimalizowac cierpienie psiaka.
Ładuję...