Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Historia naszego kochanego ❤Arcziego bardzo często pojawiała się na naszych stronach. Jak zapewne wiecie jego krótkie życie nie było usłane różami. Dzieciak naprawdę dużo przeszedł od samego urodzenia na ulicy. Uratowany przez naszą fundację dorastał wraz z rodzeństwem w domu tymczasowym otoczony miłością i troską o lepsze życie. Jego adopcja okazała się jednak dla niego ogromną tragedią. Oddany, wręcz wyrwany z objęć szczęścia po 8 miesiącach ,wrócił do stadka naszych podopiecznych. Kociak był strasznie załamanytym wszystkim i po mału nam gasł W listopadzie 2021 roku stało się coś czego się najbardziej obawialiśmy Dopadła go choroba, jedna z tych najgorszych i tych najbardziej złośliwych, która na chciała go zabrać za tęczowy most nasze serca przepełniły się rozpaczą i nie wiedzieliśmy jak postąpićWalczyć o niego czy dać mu po prostu odejść Nie było czasu na zbyt długie rozpatrywnie, bo tu czas odgrywał znaczącą rolę. Jednak nie chcieliśmy poddać się bez walki o te kocie życie Wszystko było załatwiane w gigantycznym tempie. I tak 10 listopada otrzymał pierwszy zastrzyk, pierwszy z 84 które to miały uratować mu życie. Te trzy prawie miesiące były dla nas, a jednocześnie dla tego wyniszczonego chorobą kociaka bardzo ciężkie. Biedactwo było tak chude ,że nie było już gdzie go kuć. Chyba bardziej to my nie chcieliśmy się poddać, bo Arczi jakby sam nie wierzył że da radę . Odmawiał jedzenia praktycznie karmiony na siłę,dopiero teraz po mału zaczyna mu co nieco smakować,ale szału nie ma. Ale daliśmy radę końcowe badania rezonansu potewierdziły to że nasz chłopak,nasz Arczi jest zdrowyPłakaliśmy że nam się udało,łzy płynęły nam same ze szczęścia. Teraz tylko pozostało obserwować go przez kolejne trzy miesiące,aby oficjalnie nazwać go ozdrowieńcem. W całej tej walce nie braliśmy za bardzo pod uwagę kosztów, a wiedziałyśmy że będą niemałe. Oprócz leku potrzebne też były badania kontrolne krwi, USG, suplementy , które też musiał otrzymywać aby wszystko było tak jak należy. Tak jak wymagała od nas ta choroba. Cieszymy się ale niestety musimy się teraz z tym wszystkim rozliczyć.Jest na niezmiernie ciężko a przy takiej ilości podopiecznych jest tragicznie. Bez was nie osiągnelibyśmy nawet tego, ale niestety jest to wszystko za mało. W całej tej walce zawsze mogliśmy na was liczyć, zawsze ratowaliście nas z najgorszych sytuacji. Kochani wiemy że nie zostawicie nas z tym samych i tym razem. To że ten kociaczek żyje jest tylko waszą zasługą❤❤❤ i naszą wiarą w to że i tym razem nam kochani pomożecie. Nawet najmniejsza wpłata będzie dla nas ratunkiem ❤że nadal będziemy pomagać tym kochanym i jakże wdzięcznym istotą omijać takie zawirowania losu na jakie był narażony Arczi.❤❤❤
Kochani w ten świąteczny okres chciałbym wam życzyć Wesołych i spokojnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych, dużo zdrowia i bogatego Mikołaja ❤️ Chciałem też bardzo podziękować wam za każdą pomoc ❤️ Dla mnie to wiele, bo nie będę oszukiwał te święta nie są moimi wymarzonymi Myślałem,że spędzę je z rodziną ale oni już mnie nie chcą ☹️A tu jeszcze ta straszna choroba☹️ Dobrze,że mam ciocię,którym na mnie zależy i walczą,żebym żył ❤️ I oczywiście was moi kochani, którzy dodajecie mi otuchy i pomagacie ciocią finansowo ❤️ Jesteście wielcy ❤️ Mam zwiększona dawkę, więc to wiąże się z większymi kosztami, ciocie robią wszystko co mogą ale zaczyna nam brakować na kolejne dawki leku ❤️ Wiem,że jest czas przed świąteczny ale bardzo proszę was o wsparcie Dajcie mi szansę żyć ❤️ Ściskam was świątecznie ❤️
Wasz Arczi .
Dawno nie odzywałem się do was ale trochę mój stan zdrowia na to nie pozwalał. Miałem problemy z jedzeniem i oddychaniem. Nic mi się nie chciało, nawet oddychaćAle tak nie może być abym nie jadł bo zupełnie opadnę z sił i wtedy to będzie bardzo ze mną źle Zacząłem być karmiony, może nie na siłę ,ale wiecie jak się nie chce jeść to się po prostu nie chce. Po mału jednak musiałem przełykać i nawet zaczęły mi smakować te posiłki . Teraz po mału zaczynam jeść sam. Wszyscy się cieszą z tego faktu no i ja po troszce też. Nie jestem jeszcze na tyle silny ale sobie pobiegać ,ale już z chodzeniem jest coraz lepiej. Jestem podobno jak mały przegubowiec bo przód sobie i tył też sobie ,nie potrafię jeszcze złapać równowagi. Mam wielką nadzieję że będzie coraz lepiej . Miałem tydzień temu robione wyniki i nie są podobno najgorsze, chociaż dużo jeszcze przede mną. Najważniejsze że moje ❤ biję nadal . Kochani a to tak naprawdę dzięki wam jeszcze jestem na tym świecie. Jakby nie wasza pomoc nic sam bym nie zdziałał. Dlatego cały czas będę wam dziękował za podarowanie mi życia Za wasze oddanie cząstki siebie dla ratowania takiego buraska jak ja. Fakt że to dopiero początek, bo ponad 20 dni, ale wierzę mocno że z waszą pomocą dotrwam do końca i nie poddam się ani na chwilkę. Całuję was mocno ......wasz Arczi❤️
Witajcie kochani, chcielibyśmy przedstawić Wam Arcziego. Kociak od małego nie miał łatwego życia. Jako kilkutygodniowy maluch został znaleziony wraz z rodzeństwem i trafiły do fundacji z kocim katarem. Długo były leczone niestety jemu pozostały w nosku prawdopodobnie polipy, które utrudniały mu normalne oddychanie, ale chłopak nauczył się z tym radzić.
Był kotkiem pełnym radości i energii. Uwielbiał zabawy i harce z rodzeństwem. Jednak nastąpił czas rozstania, bo każdy znalazł swój dom i swojego człowieka. Mimo to historia Arcziego nie kończy się happy endem... Chłopak, mimo że bardzo pokochał swoją nową rodzinę, niestety po 8 miesiącach pięknego, beztroskiego życia w ciepłym domku, wrócił z adopcji ponownie do fundacji. Nie będziemy pisać dlaczego, bo to bardzo przykre... Już wtedy wiedzieliśmy, że będzie to dla niego przeogromny stres i cierpienie. Jednak Arczi zniósł to gorzej nawet niż się spodziewaliśmy... Kociak przez długi czas siedział wciśnięty w kąt, nie chciał jeść. Widzieliśmy jak bardzo tęskni i boli go rozstanie ze swoim domem, ciepłym posłankiem, ludźmi, którzy byli dla niego najważniejsi, stracił nadzieję, że będzie miał jeszcze kochająca rodzinę, bo przecież jest dorosły, a nawet małe kociaki mają problem znaleźć dom.
Pomału jednak zaczął godzić się ze swoim losem, ale nadal był bardzo cichutki, prawie niezauważalny. Jakieś trzy tygodnie temu zaczął gorączkować, ale po tygodniowym leczeniu niby wszystko wróciło do normy niestety, na krótko. Widzieliśmy, jak gaśnie w oczach... Kolejne wizyty u lekarza nie dały nam odpowiedzi, co mu jest. Wczoraj badania dziś USG i niestety dopadło go choróbsko jedno z najgorszych, które może pozbawić go życia. Jednak my nie potrafimy odmówić mu pomocy...
Czy Arczi nie zasługuje na szczęście? Na życie? My się nie poddamy tak łatwo, będziemy walczyć o te kocie życie, tylko aby on sam się nie poddał. Potrzebujemy Państwa pomocy, bez was nie damy rady. Mamy wiele kotów pod opieką, nie odmawiamy żadnemu pomocy. A teraz prosimy Państwa o pomoc, żebyśmy mogli uratować życie Arcziego. Będziemy wdzięczni za każde wpłaty nawet najdrobniejsze, każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie.
Ładuję...