Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Beniamin dał nam nadzieję. Okazała się płonna. Gdy tylko do nas dojechał zaczęła się intensywna terapia. Nie tylko antybiotyk (zołzy, taki odpowiednik anginy ropnej, acz nieleczony bywa śmiertelny), ale i domięśniowe zastrzyki z wapniem postawiły go nieco na jego chwiejnych nogach.
Niestety, choroba, której się nabawił w wyniku skrajnego niedożywienia odcisnęła zbyt wielkie piętno na jego zdrowiu.
Moment lepszego samopoczucia wzięliśmy optymistycznie, i trochę naiwnie, za drogę ku lepszemu.
Im trudniejsze przypadki, im większa walka o ich życie, tym większy upadek, gdy okazuje się, że upłynęło zbyt wiele czasu w niedoli.
Nigdy nie wyrazimy wobec Was jak bardzo nam przykro. Nie wyrazimy też, jak rosły nasze serca w chwilach, gdy Benio samodzielnie wstawał i z wdzięcznością przyjmował każdy delikatny kontakt.
Dziękujemy Wam za możliwość pomocy dla Beniamina, za pokazanie mu, że człowiek to nie samo zło. Za to, że nie odszedł sam, że nie odszedł w wielkim cierpieniu.
Dziękujemy za to, że możemy Wam przekazać, iż z naszym nieocenionym weterynarzem, dr Kmiecikiem, zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby odmienić los Beniamina.
Historia Beniamina to dla nas kolejna, bolesna lekcja, choć dwutorowa. Odmieniliśmy jego ostatnie chwile, chociaż nie byliśmy w stanie odmienić jego ostatecznego losu.
Żegnaj, dzielny maluchu.
Z każdym mijającym dniem dociera do nas, że blokowanie Skaryszewa niczego nie zmienia. Te, które na targ nie dotarły, bo regulamin i inspekcja by ich nie przepuściły - wcale nie zniknęły z powierzchni ziemi w kierunku jakiegoś zwierzęcego Edenu. Nagle nie odmłodniały ani nie nastąpiło cudowne uzdrowienie. One są. Cierpią, czekają i wożone są na inne targi albo sprzedawane na prywatnych spędach, gdzie nikt z nas nie ma dostępu.
Kolejne Echo Skaryszewa, 2 letni koń Beniamin. Daliśmy mu imię trochę na przekór losowi, bo wcześniej go nie miał. Miał nawet jechać na Skaryszew, ale był tak chory, że upadł podczas załadunku. Więc został. Handlarz śmieje się, że jak trzeba będzie to wciągnie go jak krowę na leżąco, obojętne. Czekał też nie będzie, bo twierdzi, że „to truchło może się przekręcić w każdej chwili".
Beniamin ma wielki łeb i niewielką resztę siebie. Miał być potężnym koniem, potężnej rasy. Chudy i cherlawy chwieje się, trzymany na podartym kantarku. Braki żywieniowe lub jakaś wrodzona dysfunkcja, tego nie wiemy.
Beniamin to jednak dzieciak przewraca zalotnie oczami i próbuje wesoło rżeć, co wbrew jego intencji dodaje tylko dramatu. Przerośnięte kopyta i powykręcane nogi sprawiają, że ledwo trzyma się pionu. Ale wola życia jest większa.
Nie wie, Beniamin, jak bardzo jest chory albo choroba na tyle go już zamroczyła. Beniamin ma grypę, spuchniętą mocno głowę i ogromne problemy z oddechem, nieustannie charczy i ledwo trzyma się na swoich powykręcanych nogach.
Kiedy szukamy transportu i tłumaczymy stan Beniamina i konieczność jazdy, gdy tylko zbierzemy pieniądze, dudni nam w słuchawce „ale po co Wam taka padlina, zarazi Wam tylko resztę koni, a potem i tak zdechnie". Zaraz potem drugi numer i: „nie będę sobie brudził takim śmierdzielem przyczepy". W końcu znajdujemy kogoś, kto mówi prosto „okey, trzeba pomóc dzieciakowi, to pojadę".
Spoglądamy jeszcze raz na zdjęcia Beniamina. Nie takie konie wyciągaliśmy z weterynarzami, a bywało, że nagle odchodziły te względnie zdrowe. Przecież to nie człowiek tak naprawdę decyduje, tylko siła wyższa.
Kochani, szukamy kliniki, szukamy miejsca, które przyjmie Beniamina, a ostatecznie mamy izolatkę. Bo kliniki, które obdzwoniliśmy, nie chcą przyjąć konia z zołzami ze względu na duże ryzyko zarażenia innych przebywających tam koni, a choroba ta niegdyś zmuszała do odstrzału lub natychmiastowej eutanazji.
Błagamy Was o pomoc, musimy Beniamina odebrać jeszcze dziś. Potrzebne są pieniądze, aby opłacić jego wykup, transport i klinikę, którą mamy nadzieje znaleźć. W drugiej kolejności obiecujemy Wam, że prześledzimy drogę życia tego dzieciaka i znajdziemy tych, którzy doprowadzili go do takiego stanu. Handlarz twierdzi, że właścicielem Beniamina był wysoko postawiony urzędnik jednej z gmin. Nawet jeśli okaże się to prawdą, z pewnością wynajętej kancelarii prawnej, która z nami od dawna współpracuje - nie zrobi to różnicy. Ważne, aby nie zgadzać się na takie traktowanie zwierząt.
Tymczasem my już błagamy Was o pomoc dla Beniamina. Bez Was nie ma szans przeżyć. Liczy się każda minuta, bo z każdą minutą Beniamin słabnie, a jego szanse maleją.
Kiedy piszemy TEN dopisek Beniamin walczy już o życie po transporcie. Spędził go na leżąco, nie miał siły wstać, zdjęliśmy go z przyczepy w kilka osób. Beniamin, poza innymi aktualnymi problemami ze zdrowiem, cierpi na osteodystrofię - ogromne deficyty żywieniowe (brak witamin) sprawiły, że nie wykształciły się u niego prawidłowo kości w okolicy nosa i teraz oddycha przez nos jedynie w 20 procentach - nie ma nawet opcji, aby zrobić mu sondę w wyniku przerostu kości. Lekarze rozpatrują tracheotomię u tego dzieciaka, ale ta znowu grozi zapaleniem płuc. Rozpatrywane są inne opcje, poszukiwania pomocy, rozwiązania i dalsza diagnostyka trwają, konsultujemy się również z klinikami za granicą, czy ktoś miał podobny problem i czy można pomóc Beniaminowi. Konieczny jest pilny zakup podnośnika by pomagać mu wstawać. Mały Beniamin jest teraz całkowicie zależny od Waszego wsparcia.
PS. Uprzedzimy też Wasze pytanie, czy Beniamina nie można odebrać. Handlarz wezwał weterynarza (licząc, że wyleczy konia, potrzyma i utuczy i więcej zarobi) i Beniamin otrzymał antybiotyki, ale niewiele zmieniło to jego stan, zaś kopyta w jego obecnej formie nie nadają się do robienia, bo Beniamin nie wie co znaczy dawać nogi. Podanie ogólnego znieczulenia najpewniej zakończyłoby życie Beniamina, bo jego osłabione serce by tego nie wytrzymało.
Odliczanie trwa. Prosimy dołącz do akcji tego dzieciaka, nie ma nikogo poza nami...
Ładuję...