Boruś - pies, który mówi zbiera na życie

Zbiórka zakończona
Wsparło 89 osób
2 875 zł (57,5%)

Rozpoczęcie: 11 Marca 2021

Zakończenie: 24 Czerwca 2024

Godzina: 09:01

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
05 Września 2023, 23:59
Jak dziad po wsiach może bym się przeszedł i coś zebrał?

Nasz mówiący pies jest w dobrej kondycji, ale nieustająco potrzebuje funduszy na codzienne i niecodzienne wydatki. Z czego pokryć koszty jedzenia i suplementów, z czego koszty niezbędnych badań? Boruś ma już ponad jedenaście lat. Przed nami wizyta u okulisty i prawdopodobnie u kardiologa, kolejne badania krwi. Jeśli lubicie, gdy do Was mówi, sypnijcie mu trochę grosza na poprawę humoru.

- Dobrze napisałaś, bo przecież do dziada mi daleko i nie wiem, czy dużo bym uzbierał, chyba że na piękne oczy.

- O te oczy musimy zadbać, zwłaszcza jedno.

- Wiem, ale wcale mnie to nie cieszy.

- Wszystko będzie dobrze, Borusiu, na tym się skup, a my się skupimy na walce o pieniądze - w końcu to człowiek je wymyślił, niech się teraz martwi.

Pokaż wszystkie aktualizacje

30 Kwietnia 2022, 12:31
Krupówki?

- Są tu gdzieś Krupówki?

- Są w Zakopanem, tutaj nie ma, a dlaczego pytasz?

- Może przebiorę się za niedźwiedzia albo chociaż owczarka podhalańskiego i pójdę tam zarobić na życie?

- To daleko, może zrób ładną minę do zdjęcia i ktoś Ci wrzuci grosik

- Spróbuję.

- Borusiu, Twoje konto świeci pustkami i musimy poprosić dobrych ludzi o pomoc. Może się przedstawisz? 

- Jestem owczarkiem środkowoazjatyckim, podobno mądrym, pięknym, wielkim i puchatym. Zostałem kupiony jako szczeniak do dużego gospodarstwa. Jednak moja inteligencja i ciekawość świata nie podobały się moim opiekunom. Uwiązali mnie na łańcuchu. Z paska na szyi udawało mi się wydostać, więc owinęli mnie całego drutem kolczastym. Ten drut wbijał mi się w skórę i wszystko ropiało. Po czterech latach moi właściciele kupili sobie drugiego owczarka i postanowili się mnie pozbyć. Tak trafiłem do Ducha Leona – fundacji ratującej azjaty i inne psy.

Tutaj poznałem wielu fajnych kolegów, wszystko mi wytłumaczyli, bo kilku z nich jest prawdziwymi psimi profesorami i moje życie całkiem się zmieniło. W fundacji dowiedziałem się, że jestem młody, piękny, zdrowy, wzorowy, więc dosyć wczasów w Duchu i mogę mieszkać w jakimś nowym domu. Adoptowali mnie fajni ludzie! Mieli już trzy psy i koty, a potem dołączyły do nas jeszcze dwa. To był bardzo dobry dom. Ale potem pan ciężko zachorował i umarł. Pani się rozsypała i dom też. Zostaliśmy sami. Znowu trafiliśmy pod skrzydła Ducha Leona. To było rok temu. Teraz mam dziewięć lat. Dobrze mi tu, gdzie jestem. Nie chcę już zmieniać domu, po raz kolejny. Nie lubię nigdzie stąd wyjeżdżać. Gdy wracamy, skaczę z radości. Mam wtedy ochotę wszystkich zalizać, a ogonem wywołać wielki wiatr.

- Wszyscy tu bardzo cię lubimy. Cieszymy się, gdy jesteś zdrowy, szczęśliwy, najedzony.

- Tak, ale widzę, że coś Was jednak martwi.

- Martwi nas brak pieniędzy. Na Twoją operację powieki uzbieraliśmy tylko część kwoty, teraz znowu trzeba było zapłacić za badania, trzeba kupić mięso, warzywa, ryż, suplementy na stawy. Preparat przeciw kleszczom, bo już znowu przynosicie je z każdego spaceru, tabletki przeciw robalom... Ciągle coś.

- To może ktoś, kto to przeczyta, coś wpłaci?

- Oby.

Przyjaciele, wyobrażacie sobie, że można nie pomóc takiemu pechowcowi? Kolejny raz w jego życiu udało się wynegocjować z losem możliwość zapewnienia mu dobrych warunków - jak kilkudziesięciu pozostałym podopiecznym naszej fundacji. Tylko skąd brać na to wszystko fundusze...

Pomogli

Ładuję...

Organizator
75 aktualnych zbiórek
191 zakończonych zbiórek
Wsparło 89 osób
2 875 zł (57,5%)