Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zmaltretowane, pobite, ciężko chore koty to nasza codzienność. Działamy mimo braku miejsca i skromnych warunków staramy się nie odmawiać wiedząc, że na terenach wiejskich w promieniu kilkudziesięciu kilometrów kotom nie pomaga nikt.
Z całego serca ❤️dziękujemy❤️ za każde wsparcie, wpłaty, dobre słowo, udostępnianie zbiórki. Dzięki Wam obudziła się w nas nadzieja na lepsze jutro, byśmy mogli pomagać więcej, sprawniej. Spójrzcie tylko na Mirabelkę, walczymy by takie kociaki nie musiały odchodzić na ulicy, a zdrowieć i pięknieć:
Przez czas trwania zbiórki przyjęliśmy ogrom kotów, w tej chwili kotów po operacjach i w trakcie leczenia szpitalnego mamy 27. Łącznie pod opieką niemal 70. To Kiwi, która walczy o życie i wzrok:
Każda, nawet drobna pomoc przybliża nas do celu. Tylko razem możemy sprawić, że świat maltretowanych, bitych, ciężko chorych i skrzywdzonych zwierząt stanie się piękny, pełen ciepłą i miłości.
Jakim trzeba być człowiekiem, by skrzywdzić niewinną istotkę? By małe, mruczące kociątko wziąć w rękę i wepchnąć patyk w każdy otwór ciała? By obejrzeć że skóry ogonek? Uciąć łapę?
Tylko w ostatnich tygodniach trafiły do nas 3 ofiary oprawców, zwyrodnialców bez serca i rozumu. Każdy z nich wycierpiał okropne katusze, nim został wyrzucony na pewną śmierć.
Lukrecji ktoś na żywca obciął łapkę. Princessie oskórował ogon. Rzucano nią, tworząc rozliczne rany i otarcia. Malutki Ciastuś najpewniej został kopnięty w głowę, przez co ma uraz oczka, wybite zęby, obrzęk mózgu.
Żaden z tych kotów nigdy nie odzyska pełnej sprawności przez to, co przeszły. Lukrecja ma krótszą łapkę i chore nerki, Princessa nie wypróżnia się normalnie, a Ciastuś ma problemy z utrzymaniem równowagi. Takie koty trafiają do nas bardzo często. Jak te poniżej, noga złamana od kopniaka, kociam pocięty jakby żyletką, zagłodzona, poraniona kotka, kotka z dziurami w brzuszku, koty z miazgą zamiast oczu. To nasza przykra codzienność.
Tu są koty, które trafiały pod naszą opiekę. Takie zgłoszenia mamy codziennie. Oto Kajtuś, poparzony po oblaniu jakąś substancją:
Walkiria, postrzelona w głowę z wiatrówki:
Róża z dziurami w brzuchu:
Heniu ze zmiażdżoną, gnijąca łapką:
One mogą żyć, ale jak i gdzie? Bez opieki nie mają szans, koty z ułomnościami wymagającymi podawania leków bardzo zadko znajdują domy, a nasz nie jest z gumy.
Mamy zaledwie 3 pokoje. W jednym mieszkają psy i kilka kotów, drugi zajmują koty z białaczką, które nie mają szans na dom, trzeci to maleńki szpitalik na zaledwie 8 kotów. Tymczasem samych kotów po ciężkich operacjach mamy w tej chwili 27. Brakuje nam miejsca.
Mieliśmy piękne plany, miało być hospicjum, wybiegi dla psów I kotów, miał być raj. Tymczasem brakuje kawałków podłogi By wydzielić nowe pomoeszenia a gdy straciliśmy dzierżawę działki rolnej większość naszych planów odeszla w zapomnienie.
Niedługo kończę 40 lat. Na codzień twardo stąpam po ziemii, ale teraz pozwoliłem sobie zamarzyć. Mamy możliwość uzyskać budynek 180m i prawie hektar działki. To dopiero byłby raj. Moglibyśmy tam stworzyć azyl imienia Ś.P. ANIOŁKA, maleńkiego kociaka który został zmaltretowany.
Żaden niepełnosprawny czy białaczkowy kot nie musiałby już martwić się o nic. Duże pokoje, duży szpitalik, duże woliera, wybiegi i hospicjum dla psów. To mogłoby się udać, lecz brakuje jednego: kasy.
Na tych terenach, wiejskich i zapomnianych nie pomaga nikt, prócz nas, a my musimy odmawiać z braku miejsca. Proszę pomóż to zmienić.
Obchodzę właśnie okrągłe, 40 urodziny. Proszę o wiele, lecz wierzę, że warto mieć takie marzenia. Prawda?
Ładuję...