Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani!
Pragniemy Wam ogromnie podziękować za wielkie wsparcie, jakie od Was dostaliśmy, pisząc pierwszy raz o Pączusiu.
Wasza pomoc, Wasze wielkie serce i empatia nie tylko pozwalają na ratowanie tych, którzy tego naprawdę potrzebują, ale także uskrzydlają nas jako ludzi, pozwalają bowiem cały czas wierzyć, że cierpiące zwierzaki nigdy nie zostaną bez opieki (nawet podczas pandemii), za co również jesteśmy bardzo Wam wdzięczni i dziękujemy z całych sił!
Dzisiaj mamy radosne wieści, podwójnie radosne 😊
Pomimo bardzo poważnego stanu, w jakim był m.in układ oddechowy Pączusia, jego problemów z oddychaniem, wręcz zmienionego już za przyczyną ostrego i przewlekłego - z pewnością - procesu infekcyjnego, stanu śluzówek, długa, ale niezbędna terapia antybiotykowa Pączusia, kroplówki, suplementy diety, bogata i wartościowa dieta dała rezultat 😊. Kocurek jest w pełni zdrowy i bardzo szczęśliwy 😊
Kocurek wiele zawdzięcza także swojej tymczasowej opiekunce, która z wielką determinacją i cierpliwością zajmowała się Pączusiem niczym niemowlakiem. Karmienie strzykawką, zakraplanie i czyszczenie zapchanego noska i oczu było codziennością (kocurek miał problemy z przełykaniem i łaknieniem, z powodu zajętych przewodów nosowych, itd.).
Paczuś jest teraz szczęśliwy podwójnie, zdrowy i już u boku Tomka i Renaty, którzy zakochali się w nim na zabój, tulą, głaskają i rozpieszczają. Nie ma już smutnego i zagubionego Pączusia, jest natomiast spokojny i cieszący się wszystkim Kocurek, któremu w pamięci zatarto złe wspomnienia😊
Dziękujemy Wam!!!
Nie będzie szokujących, drastycznych zdjęć i dramatycznych opisów. Będzie historia kota, jakich wiele. Kot wolnożyjący, dokarmiany, błąkający się gdzieś między blokami, niewykastrowany, nieodrobaczany, przeganiany - tak wygląda kocia wolność.
Kocur pojawia się w grudniu, chowa się pod samochodami, zasmarkany, charczący, z problemami oddechowymi, z pasożytami różnej maści i wielkości ... i znika, pojawia się po czasie i znowu znika. Wkrótce zapewne zniknąłby na zawsze. Gdy już tracimy nadzieję, na szczęście się pojawia, i przy ogromnej determinacji wspaniałej osoby, udaje się go złapać. A w zasadzie zabrać na ręce, bez stawiania najmniejszego oporu, bez transportera, bez kocyka, bez wysuniętych w samoobronie pazurków.
Pączuś (bo tak dostał na imię), zapchlony okrutnie, z dredami między paluszkami kończyn, zapchanym noskiem pełnym zielonej, gęstej wydzieliny, z trudem łapiący powietrze, z trzecią powieką, trafia do weterynarza. Badania krwi, testy fiv i felv, odrobaczenie, antybiotyki, leki wzmacniające... Czeka go długie leczenie, bo choroba uczyniła już spustoszenie w śluzówkach.
Pączuś ze zmęczenia i osłabienia, przesypia tydzień, prawie bez przerwy. Miskę z ciepłym rosołkiem pochłania niemal na leżąco, unosząc tylko główkę i dalej zapada w sen, dzięki któremu regeneracja nastąpi z pewnością szybciej. Zaczyna mruczeć.
Kochani, chcielibyśmy bardzo, by ten pełen wdzięczności, ufności wobec człowieka, grzeczny kocurek, jak najszybciej wrócił do pełni sił, dobrego samopoczucia. By jego oczka były radosne i szczęśliwe. By jak najszybciej mógł znaleźć swój kochający i bezpieczny dom, na zawsze.
Dom tymczasowy nie jest w stanie podołać wszystkim wydatkom, z powodu mnogości innych podopiecznych. Dlatego poprosił nas o opcję zbiórki, co niniejszym czynimy. Pomóż, nam proszę wyleczyć Pączusia! Pomóż nam opłacić jego leczenie oraz wesprzeć regenerację jego zmęczonego organizmu. Za każdą wpłatę ogromnie dziękujemy!
Ładuję...