Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety ale tylko jednego chłopca z rodzeństwa udało się uratować :( Drago wyrósł na pięknego psa, w naszych sercach pozostaje jego braciszek Boomer. Dziękujemy za Wasze wsparcie!
Wcale się na ten świat nie pchałyśmy. To podobno była pomyłka, wiecie - wpadka - jak to mówią ludzie. No i stało się, przyszłyśmy na świat. Malutkie, czarne kuleczki. Mieszkaliśmy z naszą mamusią razem z kurkami i innymi zwierzątkami.
Tak zleciały nam cztery miesiące, nigdy nie opuszczaliśmy swojej bezpiecznej zagródki, aż w końcu przyjechały one. Powiedziały, że ja to już mam domek, który na mnie czeka, a mój brat, też, napewno, szybko znajdzie swoich ludzi.
No i pojechaliśmy. Było pięknie. Nareszcie dobre jedzonko, ciepełko, zero błota i ta buda, jakaś taka duża - z wieloma pokojami. Nasza sielanka trwała tydzień, ale wtedy źle się poczułem. Całkiem odechciało mi się jeść, nie chciało mi się nawet pić, jedyne co to chciało mi się wymiotować, a do tego wszystkiego doszła biegunka.
Pojechaliśmy do doktora, ciocia cały czas powtarzała, że to musi być nieżyt żołądka, a nie jakieś tam parwo. Niestety się zawiodła. Testy wyszły pozytywne. Mam parwowirozę. Tak - nigdy nie byłem szczepiony, ledwo zostałem odrobaczony, miałem już za chwilę razem z braciszkiem się zaszczepić… Niestety, stało się – zaraziłem się chorobą, na którą ludzie mówią „zabójca szczeniąt”.
Boję się, dopiero zobaczyłem jak wspaniałe może być życie pieska, nie chcę teraz odchodzić. Dostałem aż dwie kroplówki, masę zastrzyków i rajd po kilku lecznicach. Do domu wróciliśmy jak już prawie słoneczko wstawało. Ciociom już kleiły się oczy, ale szczęśliwie mówiły, że udało się znaleźć trochę surowicy. Niestety jest ona trudna do zdobycia i do tego wcale nie taka tania, a jedna dawka to troszeczkę mało... Dodatkowo musi ją również przyjmować mój braciszek. Do tego muszę teraz jeść specjalne jedzonko. Takie leczenie jest podobno strasznie drogie, ale cały czas powtarzają mi, że muszę przeżyć.
Nie chcę być ciężarem, dlatego bardzo proszę Was o pomoc. Ciocie bardzo chcą mnie uratować, a ja bardzo chciałbym im pomóc w zebraniu pieniążków na moje leczenie. Ja i braciszek mieliśmy się nigdy nie urodzić, a jak się urodziliśmy, nie byliśmy nikomu potrzebni, głupio nam Was o pieniążki prosić, ale my tak bardzo chcielibyśmy żyć…
Ładuję...