Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Przyjaciele, dzękii Waszej POMOCY przez cztery miesiące mogłam bez nerwów nieść pomoc. Za każdą wpłatę, każde udostępnienie po stokroć DZIĘKUJĘ.
Konikowy Dom miejsce gdzie żyją uratowane przed rzeźnią konie. Nie myśl, że jak uratowane, to już nie potrzebują pomocy. Bo właśnie po uratowaniu potrzebują jej jak najwięcej.W większości wyniszczone tuczeniem byłe czym, byleby się waga zgadzała. Z problemami behawioralnymi, bojące się ludzi. Konikowy Dom to miejsce w którym otrzymują pomoc, dochodzą do równowagi, zaczynają kochać ludzi.
Dziś Konikowy Dom stanął na zakręcie, bez pomocy, to bezpieczne miejsce, bezpieczny dom dla uratowanych koni przestanie istnieć. Czy możesz pomóc?
Wiadomość dosłownie z przed chwili.
Resztką sił przybłąkał się do znajomej. W stanie jak widać, strasznym. Ogromne niedożywienie, jest bardzo odwodniony, nie ma większości zębów , raczej staruszek. Na tę noc zabezpieczony. Jutro z samego rana trafi do lecznicy. Pani doktor już powiadomiona.
Nie mogę zostawić Go bez pomocy. Tylko jak to zrobić, skoro nawet na konie nie udało się zebrać wystarczającej kwoty
Czy mimo to mogę liczyć na Waszą POMOC Nasze zwierzęta bardzo jej potrzebują
Kochani Przyjaciele dwa miesiące temu, kiedy myślałam, że to już nasz koniec, zadziało się coś przepięknego. Poruszyliście niebo i ziemię, wrzucaliście nasze wołanie o pomoc na różne grupy. Nie ustawaliście, aż znalazł się łańcuch ludzi dobrych serc, którzy pospieszyli z pomocą. W ciągu kilku dni udało się zebrać tyle środków, że starczyło na dwa miesiące spokojnego pomagania. W tamtym czasie przyszła panleukopenia, straszna choroba, na którą zachorowały cztery kociaki. Walka o ich życie i zdrowie pochłonęła sporo środków. Niestety Smyka i małej Kitki nie udało się uratować. Tylko Kasi i Tomkowi udało się ją pokonać.
Z klatki wyszedł nasz Chwatek, który przeszedł udar.
U koników był pan kowal.
Przez dwa miesiące były środki na opłatę wynajmu terenu na którym jest nasz Konikowy Dom.
Niestety środki się skończyły, znowu brakuje i znowu BŁAGAM o POMOC!
Nasza babunia Markiza w towarzystwie Biszkopta¡, powolnym krokiem podąża na obiadek. Wszystkie konisie już wcześniej nakarmione, ale Markiza jest na indywidualnej diecie.Jednak jest tak zżyta ze stadem, że nawet na krok nie chce go opuszczać. A ponieważ były na łące, za nic nie chciała od nich odejść. Na szczęście mądry Biszkopcik postanowił ją odprowadzić.
Właśnie takie jest nasze stado uratowanych przed rzeźnią koni. Mądre i opiekuńcze. Kochane, cudownie i znowu zagrożone.https://www.ratujemyzwierzaki.pl/dobro-wraca
Z miesiąca na miesiąc walczymy o ich byt. Kiedy zbliża się termin opłat, za każdym razem jestem przerażona. W głowie jest tyłko jedna myśl. A jeśli się nie uda...jak mam spojrzeć im w oczy? Jak powiedzieć, że już nie mogę ich chronić? !
Nie jestem w stanie opisać targającego mną strachu. Nie zrozumie tego nikt, kto nie był w podobnej sytuacji. Strach odcina mi tlen i dosłownie paraliżuje. Nie mogę spać, nie mogę jeść, nic nie mogę. Nie potrafię tego opisać, ale uwierzcie to strasznie boli. Marzę o tym aby choć przez chwilę nie musieć się martwić. Marzę o tym, abym mogła po prostu pomagać.
Link do zbiórki
⬇️
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/dobro-wraca
Od ośmiu lat ratujemy zwierzęta. Chore, wyrzucone koty i od trzech lat skazane na rzeź konie. Uratowaliśmy setki kotów, większości z nich znalazlyśmy kochające domy. Tym, których nikt nie chciał, bo chore i bardziej wymagające, stworzyłyśmy koci dom, czyli Kocią Chatkę. Uratowanym koniom stworzyłyśmy Konikowy Dom. Różne bywało, raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze byliście Wy, nasi przyjaciele. I jeśli była potrzeba, zawsze spieszyliście z pomocą...aż do dziś. Pozostała przy nas tyłko niewielka grupa wiernych przyjaciół, którzy zawsze są i spieszą z pomocą.Za co z całego serca dziękuję Jednak to za mało, żeby udźwignąć taki ciężar. Jestem już tak bardzo zmęczona. Tą bezsilnością, tą beznadzieją, tą niemocą i coraz większym strachem Bo bez pomocy darczyńców, nasza fundacja nie przetrwa. Nie wiem jak spojrzę w oczy kotkom, kiedy przyjdzie mi oddać je do schroniska , jeśli je przyjmą, przecież są zapełnione. Nie wiem jak spojrzę w oczy koniom, kiedy staną się zastawem Jestem zmęczona, tak bardzo zmęczona, tą bezsilnością, tym waleniem głową w mur, tą beznadzieją a najbardziej tym przerażającym strachem...
Resztką sił BŁAGAM o POMOC Niech ktoś usłyszy
Czy pamiętacie kotka Ropcika? Trafił do nas w stanie naprawdę tragicznym. Podjęłyśmy walkę o jego zdrowie i życie. I jak już się wydawało, że wyzdrowieje, przyszła śmierć i Go zabrała. Wtedy naprawdę się załamałam a moje serce rozpadło się na milion kawałków.
Ale musiałam się podnieść, bo przecież są inne kotki, które cały czas potrzebują pomocy. Im się udało, choć ich życie również wisiało na włosku. Bo przecież jest Stefan, kotek po komunikacyjnym wypadku. Jego stan był bardzo ciezki, ale dzięki ogromnej determinacji i przeprowadzonej operacji wyszedł z tego i do dziś z nami jest.
Bo jest kotek Czarnuszek, któremu nikt nie dawał żadnych szans. Miał nigdy nie chodzić a wielu wręcz żądało jego eutanazji. Ale wałka o niego przyniosła efekt. Nie tylko żyje, ale też samodzielnie chodzi. Bo jest kotek Białołapek, którego ktoś próbował otruć. Ale dzięki podjętej walce, żyje i nadal jest z nami. Takich przykładów mogłabym podawać mnóstwo, bo każdy z naszych kotków przeżył swoją dramatyczną historię. Jednak dzięki walce o każdego z nich, chociaż choroba na większości z nich zostawiła ślad, dziś cieszą się życiem.
Czy naprawdę się od NICH ODWRÓCICIE? Czy naprawdę możecie to zrobić?! Dziś jesteśmy pod ścianą, przyparte do muru, bez POMOCY już po nas Dziś jak nigdy dotąd Was potrzebujemy Dziś ważą się nasze losy. Czy ta cala walka ma się okazać nic nie warta? Czy los naszych zwierząt naprawdę przestał kogokolwiek obchodzić? Znowu strach i przerażenie, znowu bardzo się boję...
I nowu strach i czarne myśli kłębiące się po głowie. Sytuacja caly czas dramatyczna, zbiórka bardzo słabo idzie.Co z mini będzie, jeśli pomoc nie nadejdzie do 10 sierpnia potrzebujemy zebrać jeszcze ok 12 tyś. Szczytem marzeń byłoby, gdyby na liczniku zbiórki pojawiła się kwota 30 tyś. Co zrobić, jak prosić, jak dotrzeć do ludzi? Potrzebujemy ogromnego zasięgu. Może macie w znajomych popularnych ludzi o wielkich sercach, którzy zechcieliby udostępnić nasze wołanie o pomoc Już nie wiem co robić, jedno jest pewne, bez pomocy nie przetrwamy!
Od kilku dni prowadziłam nierówną walkę z trucicielem wolno bytujących kotów, ktore dokarmiałam. Było ich 6. Kilka tygodni temu w naszej stołówce pojawiła się mama ze swoją córeczką. Miałam ją odłowić na sterylkę jak tylko odchowa dzieciaczka. Nie zdążyłam.
Schemat był taki sam. Przyszły, ale nie jadły, na drugi dzień znikały.Na początku myślałam, że brak apetytu to wynik upałów. W najczarniejszych snach nie przyszło mi do głowy, że ktoś może je truć. Ale jak z każdym dniem, któregoś z nich brakowało, w mojej głowie zapaliła się lampka. Nastawiałam klatkę łapkę, próbowałam je złapać, ale bez powodzenia. Trudno złapać dzikiego kotka, który nie chce jeść. Najdłużej trzymała się mamusia z dzieckiem. Miałam nawet nadzieję, że ten podły człowiek sobie odpuścił. Niestety myliłam się. Kotka przyszła, była sama, osowiała, nie chciała jeść. Klatka była rozstawiona, ale ona całkowicie nie była nią zainteresowana. Siedziała na daszku i tyłko na mnie patrzyła. Pobiegłam po transporter z nadzieją że jakoś ją ściągnę z tego daszku, ale jak wróciłam już jej nie było. W nocy do klatki łapki złapała się jej córeczka.
Ok 9 tygodniowe maleństwo. Boże spraw, żeby nic jej nie było Maleńka została w lecznicy na obserwacji. Błagam trzymajcie za to dziecko kciuki I Błagam wspierajcie nas Jesteśmy tu właśnie dla nich, chcemy dalej nieść pomoc, ale bez Was nie damy rady Truciciel zabił wszystkie dorosłe koty, nie oszczędził nikogo. Kotki staruszki, dwójki czarno białego rodzeństwa. Trzykolorowej koteczki, burego kocurka i buro-rudej mamusi. Zostało tylko to dzieciątko. Nie mogłam pogodzić się z tym że kotka gdzieś w krzakach będzie umierać i od wczoraj jej szukałam.
Kochani znalazłam ją, znalazłam mamę malutkiej kici. Boże ona żyje ♥️ Udało się ją złapać. Jest już z maleńką w leczniczy. Teraz obie są na obserwacji. Zobaczyć radość dziecka na widok mamusi, bezcenne. Takiie chwile dodają sił aby dalej o nie walczyć. Mocno trzymajcie kciuki i BŁAGAM pomagajcie. Bez Waszej pomocy nie zdołamy pomóc żadnemu innemu zwierzakowi
Jedynym moim marzeniem, jest dalej nieść im pomóc, ale bez Was nie dam rady
Mały kotek po wypadku. Pogruchotana miednica, rany i otarcia na brzuszku. Ma tyłko 12 tygodni.
Kochani, my walczymy o przetrwanie. Jesteśmy w dramatycznej sytuacji, praktycznie zawiesiłyśmy dalszą pomoc. Ale czy mogłam go zostawić? Odwrócić głowę i udać, że nie widzę? Cały czas wierzę w dobroć ludzkich serc i w to, że pomoc w końcu i do nas przyjedzie.
Jest bardzo dzielnym koteczkiem choć na pewno cierpi, na szczęście je i ładnie się wysikał. Czekamy czy zdoła sam się wypróżnić. Jeśli nie, to bardzo prawdopodobne że będzie potrzebna operacja.
Dlatego bardzo proszę, wspierajcie nas i pozwólcie dalej nam pomagać Tyłko jednego pragnę, móc dalej pomagać
Etyka szacunku dla życia nakazuje nam wszystkim poszukać sposobności, by za tyle zła wyrządzonego zwierzętom pospieszyć im z jakąkolwiek pomocą.
To motto przyświeca nam od samego początku działalności funkcji. A świadomość ile doznały krzywd, jak bardzo są uzależnione od człowieka i że same nie potrafią się obronić, powoduje, że cały czas spieszymy im z pomocą. Przez te lata działalności udało się uratować setki zwierząt. Kotów, psów, koni, królików a nawet byczków. Ale potrzebujących stale przybywa a obecna sytuacja stała się naprawdę tragiczna.
Dodatkowo czas pandemii, którego skutki odczuwają wszyscy, dotkną i nas. Nieść pomoc to bardzo piękne i szlachetne, ale też bardzo kosztowne. Nie trafiają do nas zwierzęta piękne i zdrowe tylko chore, po wypadkach, porzucone lub jak w przypadku koni zaniedbane i sprzedane na rzeź. Poniżej kilka przykładów naszej walki o ich zdrowie i życie. Na szczęście udanej.
Kot Stefan po wypadku komunikacyjnym.
Czarnuszek, również po wypadku.
Białołapek otruty.
Sebek wyrzucony jak śmieć na ulicę i przewlekłe chory.
Czy zaniedbana klaczka Lady z przykurczem, oddana na rzeź
Wszystkie żyją, mają się dobrze, choć początkowe rokowania były bardzo złe. Dostały u nas azyl, swój nowy dom. Kotki w Kociej Chatce.
Konie w Konikowym Domu
Mamy 50 kotków, starszych, schorowanych, tak zwanych nieadopcyjnych, 5 królików i 17 uratowanych przed rzeźnią koni. Koszty utrzymania mocno wzrosły a środki dzięki Wam zgromadzone i zapasy karmy już się skończyły. Nie mamy nic.
Nakarmić, wyleczyć a później poprzez odpowiednią suplementację czy specjalistyczną karmę dbać, aby były w odpowiedniej kondycji to w przypadku kotów ok 5 tys. miesięcznie, w przypadku koni koszt wynajmu terenu, zakupu siana, odpowiedniej paszy, koszty kowala to ok 9 tys. miesięcznie. Kwoty ogromne i dla nas samych nie do udźwignięcia. Z nadzieją pokornie proszę o pomoć, bo wierzę że wśród ludzi jest wielu takich jak my, którzy pospieszą z pomocą. A my bez ciągłego strachu o ich byt, będziemy mogły dalej nieść pomoc. Wierzę, że wśród nas istnieją Anioły.
Nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł, lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy są w potrzebie. Jesteśmy w potrzebie. Błagam o POMOC! Bez Was nie przetrwamy!
W załącznikach przedstwiam częściowe koszty wyzywienia i opieki weterynaryjnej kotów w miesiącu czerwcu. A także koszty wynajmu terenu wraz z częściowymi kosztami kowala i opieki weterynaryjnej naszego konikowego stada