Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Tak bardzo się starałyśmy, ale nie uda nam się dotrwać nawet do zimy! Sama praca ponad siły niestety nie wystarczy, trzeba mieć jeszcze środki, bo z pustego nawet Salomon nie naleje...
Na zdjęciu Łapka, postrzelona sunia znaleziona w lesie w strasznym stanie. Była kompletnie wycieńczona, odwodniona, zakleszczona i ze stadem insektów na sierści. Udało się przeprowadzić u niej skomplikowaną operację usunięcia śrutów, które od dawna tkwiły przy kręgosłupie. Ale nadal pozostał niedowład łapy. Sunia musi być co dwa dni poddawana kosztownej rehabilitacji w klinice, a jej opiekunka, ćwiczy z nią 2 razy dziennie. Jednak w najbliższym czasie, kiedy jej stan na to pozwoli i jak uda nam się zebrać na to środki, będzie musiała być poddana kolejnej operacji łapy.
Na zdjęciu kocia mama z dziećmi, wrzucona na pastwę losu. Gdy do nas dotarła była już tak słaba, że dzielił ją tylko krok od śmierci z odwodnienia i niedożywienia. Ale czuwała cały czas przy swoich maluszkach. Jej terapia w klinice trwała długo. Obecnie kocia rodzinka już doszła do zdrowia.
Na zdjęciu dziadzio Okruszek, zabrany z pustej posesji razem z Puszkiem. Pieski umierały tam z głodu i pragnienia po śmierci swojej właścicielki, ponieważ spadkobiercom nie przyszło do głowy, że psy muszą jeść i pić. Okruszek mieszka w naszym azylu, ponieważ prócz nas niestety nie znalazł się nikt, kto chciałby go pokochać i stworzyć mu prawdziwy dom.
Na zdjęciu jest dziadziuś Gucio znaleziony w takim stanie, że już nie mógł się podnieść. Ktoś wyrzucił głuchego i niewidomego staruszka, który nie miał żadnych szans, żeby sobie sam poradzić. Całe szczeście, że w porę udało mu się udzielić pomocy. Po leczeniu w klinice trafił do wspaniałego domu, gdzie jest kochany i otaczany troską i szacunkiem.
Na zdjęciu poniżej Stella, starsza ośliczka, uratowna tuż przed wywozem na rzeź. Długo miała problemy z chodzenie. Była tak potwornie wystraszona, że trzęsła się na widok ludzi. Teraz jest gwiazdą naszego azylu i jeśli goście nie poświęcają jej uwagi zaraz po przekroczeniu furtki, jest oburzona i dopomina się z krzykiem o zainteresowanie.
Nie udzielamy się w mediach, bo brak nam na to czasu, gdyż ciężko pracujemy we własnych firmach, a sprawy Fundacji pochłaniają całą resztę dnia i dużą część nocy. Nie dysponujemy sztabem ludzi zajmujących się marketingiem, nie stać nas również na drogie kampanie reklamowe, więc przegrywamy w przedbiegach z innymi organizacjami, które nie mają takich ograniczeń. Dlatego nie mamy możliwości, by dotrzeć do większej grupy osób. A liczba stałych darczyńców, których wsparcie pozwalało nam na comiesięczne zaspokajanie potrzeb zwierząt, niestety stale się zmniejsza, bo oni sami mają na ogół skromne środki i trudności finansowe.
Na zdjęciu wałach Gwiazdor, który razem z przyjacielem Neronem (również naszym podopiecznym) przez lata cieżko pracował w zaprzęgu. A gdy już stracił siły szczęśliwie udało się go wykupić i oba konie uniknęły czarnego scenariusza. Obydwa są bardzo wyeksploatowane i mają poważne problemy ze zdrowiem. Gwiazdorek już kilka razy przebywał w klinice na Służewcu z powodu problemów z przewodem pokarmowym i stawami. Obecnie wymaga ciągłego leczenia i nebulizacji.
Prosimy o pomoc, bo bez wsparcia nie uda nam się dalej przetrwać! Brakuje nam środków na podstawowe potrzeby zwierząt. Kończą się nasze zapasy paszy i karmy. Od ponad 6 lat, zmagamy się z różnymi trudnościami, ale teraz nasze problemy osiągnęły już apogeum. Walczymy o każdy dzień! Dziś bardzo potrzebujemy Twojej POMOCY, bo nie mamy już nikogo innego, do kogo mogłybyśmy się zwrócić!
Na zdjęciu Gwiazdeczka, zebrana prosto z drogi. Nie mamy pojęcia, kto był tak pozbawiony serca, żeby wyrzucić taka maleńką (4 kg) kilkumiesięczną kruszynkę na pewną śmierć. Ta cudowna psina przebywa obecnie w DT, gdzie oczekuje na swój stały dom i odpowiedzialnych właścicieli, którzy pokochają ją tak jak na to zasługuje.
Na zdjęciu Maltańczyk Teoś, który sam przyszedł pod furtkę naszego azylu. Dotarł do nas ostatkiem sił, na szczęście wiedział siódmym zmysłem, gdzie zgłosić się po pomoc. Po długim pobycie w szpitalu trafił do domu stałego i ma wspaniałą i kochającą opiekunkę.
Błagamy Was o pomoc, bo toniemy, spiętrzone problemy zalewają nas niczym wysokie fale i same już nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Każdy kolejny dzień jest ciężką walką o przetrwanie, w ciągłym stresie, który nas przygniata. W głowie non stop wybrzmiewa pytanie, co się stanie z naszymi zwierzętami w razie naszej porażki!
Paraliżuje nas potworny strach o schorowane i stare konie, wyeksploatowane osiołki, krowę, kozy i owce uratowane przez nas przed śmiercią w rzeźni, które trafią tam ponownie, jeśli nasza Fundacja przestanie istnieć. Boimy się o przyszłość psich seniorów i schorowanych kotów, których nikt nie chciał, mimo dziesiątków udostępnianych przez lata ogłoszeń.
Na zdjęciu jest Łapka i Zosia oraz ich przyjaciel w DT. Zosia trafiła do nas z ulicy z potwornym guzem na pyszczku. Przez lata nikt jej nie udzielił pomocy. Przeszła dwie bardzo skomplikowane operacje w klinice. Po rekonwalescencji tak bardzo cieszyła się normalnym życiem i domowym ciepłem, pokochała (z wzajemnoscią) całym sercem opiekunkę z DT, która zajmowała się nią z wielkim poświęceniem. Niestety guz dał przerzuty do płuc. Tym razem pomoc przyszła za późno... Zosia do końca była ogromnie kochana i otoczona troskliwą opieką. Teraz czeka na nas za TM, bo dzieli nas przecież tylko czas!
Na zdjęciu poniżej jest Puszek, piesek odebrany razem z Okruszkiem z pustej posesji po śmierci właścicielki. Był cudowny, niestety nikt go nie chciał, chociaż był prawdziwym psim ideałem. Patrzył na nas z bezbrzeżną miłością i choć obiecałyśmy mu, że na pewno znajdziemy mu wspaniały dom, nie udało się, mimo setek udostepnień. Jego domem pozostał do końca nasz azyl. Odchodził kochany i otoczony troską do samego końca. On także czeka na nas za tęczowym mostem, bo na pewno kiedyś spotkamy znowu!
Nasza wymarzona kraina szczęścia dla zwierząt, gdzie szczęśliwe, kochane i bezpieczne miały spokojnie żyć, popada w ruinę. Od ponad 6 lat żyjemy w stanie ciągłej walki o ich los, zdrowie i życie. Ale brak nam już sił na dalsze zmagania z przeciwnościami. 60 wspaniałych zwierząt, dla których nasz azyl stał się szczęśliwym i bezpiecznym domem, patrzy na nas z ufnością, nie wiedząc o zbliżającej się katastrofie.
A my nie jesteśmy w stanie podołać rosnącym kosztom utrzymania. Coraz wyższe ceny paszy, karmy, leków i usług weterynaryjnych i coraz mniej środków, bo dobrzy ludzie, którzy wspierają nasze zwierzęta, sami mają problemy finansowe.
Na zdjęciu jest Maciuś, kotek który trafił do nas w stanie potwornego cierpienia. Okazało się, że został postrzelony przez jakiegoś zwyrodnialca. Jeden śrut tkwił mu w czaszce, a drugi w kręgosłupie. Kotek przeszedł dwie bardzo ciężkie operacje, ale niestety potem mógł poruszać się jedynie pełzając. Dopiero po długiej i kosztownej rehabilitacji, jego stan znacznie się poprawił. Teraz może chodzić na czterech łapkach. Mieszka w naszym DT, gdzie jest bardzo kochany i otoczony troskliwą opieką. Wymaga jednak stałej opieki weterynaryjnej.
Łapka
Na zdjęciu Misia, Mała Mi i Gromcia, która trafiła do nas po kilkumiesięcznym poszukiwaniu, ponieważ zabrakło nam pieniędzy, żeby wykupić ją na targu zwierząt rzeźnych w Skaryszewie. Udało się ją znaleźć w tuczarni, czyli ostatnim przystanku przed wywozem na rzeź. Była wtedy małym źrebakiem. Teraz to ogromna klacz, bardzo rozpieszczona i kapryśna. Bo była pierwsza!
Misia i Mała Mi siedem lat temu miały trafić w swoją ostatnią podróż. Mi miała wtedy dwa miesiące. Dziś Mama i córka są razem, kochane, szczęśliwe i bezpieczne!
Mała Mi
Na zdjęciu Wiktoria, klacz uratowana w Skaryszewie. Była małym końskim dzieckiem, gdy tam trafiła. Cała się trzęsła i miała oczy pełne tak panicznego strachu, że nie dało się przejść obok bez wyrzutów sumienia. Dziś wyrosła na wielką i okazałą klacz. Jest wyjątkowa, jak wszystkie nasze konie, które codziennie okazują nam swoją miłość i wdzięczność.
Gwiazdor i Neron
Na zdjęciu poniżej jest Bodzia, krówka uratowana tuż przed wejściem na trap rzeźnickiego TIRa na targu w Bodzentynie. Gdy do nas trafiła cieszyła się pierwszy raz promieniami słońca. Jest taka mądra i kochana. Czuje się u nas szczęśliwa i bezpieczna.
Kochani, w imieniu 60 zwierząt, które przeszły w swoim życiu tak wiele cierpienia, a teraz pragną nadal być kochane, bezpieczne i szczęśliwe, z całego serca prosimy Was o wsparcie i udostępnianie tej zbiórki!
Ładuję...