Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Udzielaliśmy pomocy dla trzech psów z tej interwencji i jednego konia. Koszt przyjęcia psów do azylu zamieszczamy w formie faktury. Przebywają cały czas pod opieką, dziś mają się już dobrze i psom nic nie zagraża. Tak wyglądają teraz:
Miesiecznie za pobyt konia płacimy 701,10 zł. Do tej pory zapłaciliśmy 2100 zł. Oto jedna z faktur. Transport konia kosztował 600 zł.
Psy przyjęto do azylu. Koszt opieki weterynaryjnej, utrzymania i ich transportu wyniósł 4320 zł.
Do tej pory jako stowarzyszenie wydalismy na ratowanie tych zwierząt kwotę ponad 7000 zł. Koszty te co miesiąc rosną, bo dochodzi nam do zapłaty utrzymanie konia.
Kolejny raz potrzebujemy pomocy dla zwierząt. Znów możliwość jej udzielenia przerasta nas ze względów finansowych. Od ponad roku w jednym z gospodarstw pod Grójcem cierpią zwierzęta. Trzymane bez bud, na łańcuchach, mieszkają w jamach. Są wychudzone – żyją tylko o chlebie i mleku.
Niektóre z psów zostały postrzelone przez myśliwych i doczołgały się na posesję, skąd wybiegły. Ich właścicielem jest 88-letni mężczyzna. W roku ubiegłym policja odebrała mu prawie 30 zwierząt. Konsekwencji jednak nie poniósł i posiada kolejne. Jest ich aż 11.
W ciągu dwóch dni chcemy ruszyć z pomocą - zabrać i ratować zwierzęta, które wymagają szybkiej interwencji. Kolejny raz potrzebujemy Państwa wsparcia. Potrzebujących zwierząt jest kilkanaście, w tym 8 psów.
Pies na powyższej fotografii nie ma budy. Trzymany jest pod prowizoryczną wiatą. Jest mocno wychudzony, przy czym wychudzenie maskuje długa sierść. W rzeczywistosci śpi dzień i noc w jamie, jaka jest za nim. To samiec wieku ok. 10 lat. Tuż pod włosem czuć samą skórę i kości.
Trzymany jest o chlebie i zepsutym mleku. Tak wygląda jego każdy dzień. Bez nas nie ma szansy na ratunek.
Niedaleko tej budy zjaduje się inny pies. Mieszka w kolejnej jamie. Nie ma, gdzie się schronić. Żyje na krótkim łańcuchu. Również czeka na naszą pomoc...
Na podwórku przebywa łącznie 8 psów. Niektóre mają problem z poruszaniem się, ale są wycofane, nie dają się złapać. Zdaniem właściciela te psy, które kuleją zostały "kiedyś" postrzelone przez myśliwych. Dwa psy według mężczyzny już nie żyją. Zostały zastrzelone w lesie. Na posesji są także psy zdziczałe, które w ogóle nie podchodzą do człowieka. Ciężko będzie je złapać, tym bardziej, że teren nie jest dokładnie ogrodzony. Psy mogą w każdej chwili uciec z posesji. Pomóc chcemy także im.
Niezbędny na miejscu jest także lekarz weterynarii, specjalista chorób koni i kowal. Od 8 miesięcy, jak twierdzi sam właściciel, zwierzę - koń, nie opuszcza stajni.
Nie ma, jak - ponieważ obornika w środku jest tyle, że stoi pod dachem i nie może się wyprostować. Kopyta konia są do natychmiastowej korekcji.
Pomoc dla tych zwierząt jest bardzo potrzebna i, niestety, bardzo kosztowna. Najprościej jest oddać zwierzęta do schroniska, z którym gmina na podpisną umowę. Najprostrze rozwiazane jest najgorsze, bo psy trafią do schroniska pod Radysami. Tego nie chcemy. Dlatego mamy dla nich inne miejsce w azylu, gdzie zwierzęta nie tylko mają możliwości leczenia, ale i socjalizacji.
Koszt przyjęcia jednego psa to 1500 zł. Psów jest 8. Są to dla nas bardzo duże koszty - równo 12 000 zł. Takich środków nie mamy, stąd prośba o pomoc. My jako stowarzyszenie pokryjemy koszty leczenia konia (ok. 500 zł), ewentualny jego transport (1000 zł), sprowadzenie osoby, która ma broń palmera dla psów (koszt ok. 1500 zł). To dodatkowo ok. 3000 zł. Zorganizujemy także osoby do wyrzucania obornika ze stajni, aby zwierzę wyprowadzić na leczenie.
Kwota do zebrania jest więc bardzo duża, tak, jak pomoc jaką chcielibyśmy udzielić tym psom. Dlatego prosimy o wsparcie i rozpowszechnianie apelu. Mamy na to kilka dni.
[Aktualizacja 8.09.2018]
W dniu 7 września br. z gospodarstwa odebraliśmy psy, które były trzymane w jamach, bez bud oraz klacz. Psy trzymane w drastycznych warunkach, powodujących ból i cierpienie są już bezpieczne. Aby je uwolnić musieliśmy użyć przecinaków do metalu.
Obroże u psów był nie tylko mocno zaciśnięte, ale także zanitowane, co świadczyło o tym, iż te psy nigdy nie były spuszczane z łańcucha. Zwierzęta te trafiły od razu pod opiekę do azylu, gdzie udzielono im pomocy. Ratunek znalazł także pies, który miał problemy z poruszaniem się. Miał kilka ran, jedną z nich aż do kości. Jego także odebrano i udzielono pomocy weterynaryjnej. Jest wychudzony, odwodniony i przestraszony.
Najbardziej trudne było ratowanie klaczy, która mieszkała pod sufitem. Była apatyczna, miała spory problem z poruszaniem się z uwagi na przerośnięte kopyta.
Ponad godzinę zajęło nam jej uwalnianie. W kilka osób musieliśmy najpierw udrożnić stajnię, aby wyjście konia było możliwe z budynku gospodarczego. W końcu udało się. Po raz pierwszy od wielu miesięcy zwierzę wyszło choć z trudem o własnych nogach.
Dla takich chwil warto ratować zwierzęta. Wdzięczne zwierzę oczekiwało na specjalistyczny transport. W końcu po około kolejnej godzinie udało się ją wprowadzić do koniowozu. Psy zabrane zostały przez ambulans "Pogotowia dla Zwierząt".
Teraz w azylu zajmiemy się każdym ze zwierząt z osobna. Wszystkie one potrzebują pomocy. Szczególnie klacz, ponieważ przerośnięte kopyta powodują problemy w poruszaniu się zwierzęcia.
Prosimy o wsparcie w ich ratowaniu. Leczenia i opieki wymagają psy i koń. Koszty te są znaczne przy tylu zwierzęach, jakie potrzebują pomocy.