Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Źli ludzie mówią że sprzedalam je na rzez 😭 to nie prawda, nasze chłopaki żyją maja się świetnie, nigdy bym tego nie zrobiła, prędzej oddała bym moje zwierzaki do jednej fundacji, anie zabiła, bo nie po to dakemy im życie aby zabijać 😪 serce mi pęka jak tak piszą. Chłopaki mają się świetnie, są zdrowe i czekają na kajstracje ❤😍
Kochani proszę piszczałek do mnie, pytanie się o zwierzaki, nie sluchajcie chorych, zawistnych ludzi. Piscie donporatalu się pomaga, my jesteśmy w stałym kontakcie z nimi, oni dostają wszystkie dokumenty od nas jakie tylko po proszą. My nie mamy nic do ukrycia. Zapraszany do nas w odwiedziny. ❤😍
Dziekujemy że jesteście ❤❤😍
zapomniane kochani a co z nimi. Ja już nie mam sił za dużo tych zwierząt do uratowania. Serce pęka. Niestety mieliśmy je zabrać ale się nie udało, gdyż hodowca trafił do szpitala. Sami nie możemy odebrać zwierząt, sąsiedzi nie są upowaznieni do wydania byków nam. Więc czekamy dalej na telefon od bardzo miłego sąsiada. Kiedy pan Stefan wróci do domu. Boże co się dzieje ba tym świecie wszyscy chorują. Działamy dalej kochani.
Kochani w tym tyg chcemy jechać po odbiór chłopców, zajmie to nam dwa dni, musimy je złapać na łące, bo latają luzem. Mam nadzieję że i tym razem przyjdą do mnie i uda się je złapać jednego dnia. Ich pan jest chory sąsiedzi je dokarmiaja, Musimy je zabrać jak najszybciej aby pan się nie rozmyślił, albo żeby ktoś ich nie przejął z rodziny jak właściciel zaniemognie. Mamy tylko nadzieję że nie choruje na Covid 19 bo to będzie masakra. Pan twierdzi że to grypa ale u lekarza nie był. I tu jest obawa z naszej strony. Dlatego sąsiad zaproponował pomoc że pójdzie z umowami do właściciela byczkow z umowami dwa dni wcześniej i podpisze. Wrrr ten Covid wpędza nas o szal. Bo wszystko robimy pod stresem i znakiem (??) . Buziaki kochani. Prosimy jeszcze o pomoc
KOCHANI dostaliśmy czas, 3 dni.
Wczoraj byłam u gospodarza, niestety rozchorował się, i już nie daje rady się opiekować bykami. Są 24 H na łące, sąsiad tylko dolewam wody do wanny,, I przywozi po trochę siana
Musimy się śmieszyć aby nie marzly u nas są już spore przymrozki, pada deszcz wiecie jak im zimno jest mam dreszcze normalnie. Jest mi przykro ze siedzę w ciepłym domku a one na dworze. Błagam o pomoc kochani błagam
Kochani, dziś byłam światkiem przykrej sytuacji, która rozgrywała się na łące hodowcy, który hoduje krowy. Jadąc autem z Koszalina, zauważyłam dwa byczki biegające po łące, wystraszone i przerażone autem rzeźnym, które stało na łące i tymi dwoma handlarzami ganiającymi za nimi z paralizatorem. To był taki kij, który na końcu miał drut do przewodzenia prądu. Zatrzymałam się i nie zważając na to, iż mogłam zginąć pod kopytami tych byków, leciałam im na pomoc. One strasznie płakały zmęczone bez możliwości złapania oddechu, łzy im płynęły tak jak mnie. Zapytałam hodowcy, co robi, dlaczego tak ich męczy... Pan powiedział, że sprzedaje je na rzeź, bo zostały dwa ostatnie i już rezygnuje z hodowli krów.
Moje serce przestało bić... Po krótkiej rozmowie auto odjechało, a po 30 min te dwa byczki podeszły do mnie i zaczęły mnie wąchać, a z ich oczu płynęły łzy. Spojrzałam im prosto w oczy i zobaczyłam ich dzieciństwo, malutkie dwa byczki brykające koło swoich mam, które już nie żyły. Wiecie dwa malutkie futrzaczki z różowymi, mokrymi noskami. Na chwilę mój świat się zatrzymał i pomyślałam o moich dzieciach, przecież zabiłabym, jakby ktoś dotknął moje dzieci! Ich mamy nie obronią ich już, bo już dawno nie żyją...
Po rozmowie z hodowcą udało mi się je uratować przed dzisiejszą śmiercią, ale to chwilowe, bo ich życie wyceniono na 4000 zł. Powiedziałam panu, że muszę ogarnąć kasę i czy poczeka. Ja je wykupie na dożywocie, pan się zgodził. Powiedział, że te dwa byczki są strasznie oswojone z ludźmi, że one są inne niż wszystkie krowy, które miał... Że one od zawsze ufały ludziom, faktycznie do mnie przyszły powąchały mnie, choć miałam gęsią skórkę, że mogą mi zrobić krzywdę, to one były takie spokojne, jakby wiedziały, że ja je uratuje, choć łzy płynęły im ciurkiem. Tak bardzo bym chciała im dać nowe spokojne życie. Czy pomożecie mi? Błagam Was!
Ten wyjazd, który miałam dziś, miał być przełożony na inny dzień. Powiem Wam, że jakoś moje serce mi mówiło, aby jechać dziś. Myślicie, że to los tak chciał, że tak musiało być? Myślicie, że one czekały na mnie? Jak szłam do auta, one szły za mną, popłakałam się strasznie, pytałam pana, czy na pewno ich nie zabije i poczeka... Powiedział, że na pewno. Wierzę mu, że poczeka. Bo pokochałam tych chłopaków. ❤❤
Kochani ich życie to 4000 zł. Transport 2000 zł. Plus kastracja. Błagam, nie pozwólmy ich zabić!
Pozdrawiam Monia ❤
Ładuję...