Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękuję serdecznie za każdą wpłatę!
Niestety nie udało się uzbierać pełnej sumy, ale to i tak dla nas duże wsparcie!
Resztę postaramy się jeszcze uzbierać poprzez bazarek i inne darowizny.
Dziękuję raz jeszcze za pomoc wszystkim, którzy wpłacili datki.
Poznajcie historię dwóch kotów, których historia ma szczęśliwe zakończenie! Zaczniemy od Rudolfa, który trafił do nas jako pierwszy...
Poznałyśmy go kilka lat temu, przy okazji akcji kastracji kotów wolnożyjących z Darłówka. Wtedy tylko zabrałyśmy go na zabieg, po czym wrócił na wolność. Co jakiś czas dostarczałyśmy karmę karmicielce, przez co byłyśmy w nią w kontakcie.
I tak pewnego dnia pani zadzwoniła do nas z prośbą o pomoc dla innego kota pod jej opieką. Pomogłyśmy mu, ale naszą uwagę przykuł jeszcze właśnie on - Rudolf. Kot był bardzo brudny, z pyszczka ciekła mu ropna wydzielina. Od razu wiedziałyśmy, że musimy go złapać, bo na pewno w buzi jest silna infekcja i może coś jeszcze... I miałyśmy rację. W mordce Rudolfa był bardzo silny stan zapalny. Zęby i dziąsła były w koszmarnym stanie. Sprawiały mu ogromny ból.
Kocurek trafił do szpitalika, do cudownej pani doktor z którą współpracujemy. Rudolf dostał swoje imię właśnie od naszej pani doktor.
Kocurek pędził w lecznicy niestety długi, bardzo długi czas... Zęby usuwane były w dwóch etapach, a dlaczego ? Bo niestety okazało się, że kocurek ma dodatkowo niewydolność nerek :( To także sprawiło, że czas pobytu w lecznicy wydłużył się... Nadszedł jednak dzień, kiedy mogłyśmy odebrać kocurka. Karmicielka zadeklarowała, że weźmie go do domu. Nasza radość była ogromna, zadeklarowałyśmy też pomoc w utrzymaniu kocurka oraz w razie potrzeby w wyjazdach do weterynarza.
Niestety, nasza radość trwała bardzo krótko, zaledwie kilka dni, bo pani zadzwoniła że mamy go natychmiast zabrać, bo ma alergię! I jak go nie zabierzemy to wypuści go na dwór - co dla Rudolfa wiązało się po prostu ze śmiercią! Pamiętam ten dzień, kiedy cała w nerwach i z płaczem jechałam po niego, nie wiedząc, co dalej, bo pod moją opieką było już tyle kotów, że nie mogłam pozwolić sobie na żadnego kolejnego... Niestety i tak wyszło że kot został u mnie - uwięziony w kennelowej klatce, bo innego rozwiązania nie było...
Wiedziałam, że będzie niesamowicie ciężko znaleźć mu dom, bo Rudolf to kot który kilka lat spędził na wolności - nie do końca ufał człowiekowi, ciężko było obsługiwać go u weterynarza bez premedykacji, był półdziki... I jakby tego wszystkiego było mało, podczas wykonywania badań szykujących go do adopcji, okazało się, że Rudolf jest kotem FIV +. To sprawiło, że całkowicie się załamałam. Wiedziałam, że szanse na adopcję kocurka są już teraz znikome... I miałam rację, bo Rudolf spędził w klatce kennelowej KILKA MIESIĘCY!
Mimo że jego stan naprawdę się poprawił, był w dobrej kondycji i nie było widać po nim żadnej choroby, to telefon w sprawie adopcji milczał...
Każdego dnia pękało mi serce, że nie mogę zrobić dla niego nic więcej... Że siedzi w tej klatce sam i tak beznadziejne jest jego życie... że nie jestem w stanie przekonać ludzi do tego, że warto dać szansę kotu po przejściach. Ale nie poddawałam się i moja determinacja kierowała mnie ku temu by szukać domu dla niego najbardziej jak tylko mogę...
Pomyślałam więc o pani Wiktori, która ma adoptowanego już od nas jednego kocurka FIV+. Napisałam, choć obawiałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Opisałam historię Rudolfa, to w jakiej jest sytuacji i.... pani Wiktoria zdecydowała się przyjąć go do siebie!
Nawet nie wiecie, jakie to było dla mnie szczęście, jaki kamień spadł mi z serca, ulga ogromna!!! że w końcu mój cudowny Rudolf zostanie uwolniony z klatki i zyska swoją kochającą rodzinę!!! Początki był stresujące - nie wiedziałyśmy jak zachowają się wobec siebie dwa dorosłe kocury, które wiele czasu spędził na wolności, bo Bercik - kolega Rudolfa, także nie miał łatwego życia...
Jednak odpowiednie, rozsądne i mądre podejście pani Wiktorii sprawiło, że koty zaakceptowały się i mamy SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE. Zobaczcie tylko na zdjęcia.
Udało się uratować zwierzę, odmienić jego życie zdecydowanie, ale... pozostał nam jeszcze do zapłacenia wysoki rachunek usługi weterynaryjne jakie Rudolfik miał wykonywane, a było tego naprawdę sporo... Do zapłacenia w lecznicy u naszej pani doktor, u której Rudolf spędził wiele czasu i przeszedł wszystkie zabiegi oraz badania, mamy do zapłacenia 3590 zł! To dla nas ogromna kwota, tym bardziej że Rudolf nie jest jedynym kotem, za którego mamy do opłacenia fakturę...
I tym samym chcemy Wam przedstawić jeszcze jednego rudzielca, którego udało się nam uratować od śmierci!
Teraz czas na to, byście poznali WITUSIA. Pamiętam ten piękny, czerwcowy dzień - to była niedziela. Mieliśmy nadzieję na chwilę odpoczynku po całym tygodniu pracy i obowiązków... Tak niestety nie było, bo otrzymaliśmy telefon z prośbą o pomoc dla kota, który jest w bardzo złym stanie i ma kłopoty z poruszaniem się. Pojechaliśmy. Naszym oczom ukazał się okropny widok, przeszywający serca... Wykończony kot czołgający się na jednym boku. Cały brudny w ziemi, nie mógł się podnieść, ewidentnie wychudzony i odwodniony...
Zobaczcie tylko, jak on wyglądał. On nie leży, nie odpoczywa... On po prostu nie był w stanie się podnieść! W takiej pozycji był cały czas!
Mimo tak ciężkiego stanu, NIKT nie udzielił mu wcześniej pomocy!!
To nie był efekt jedno/kilkudniowego zaniedbania. Kot musiał być w takiej kondycji zdecydowanie dłużej!! Mimo niedzieli, uprosiliśmy naszą panią doktor o przyjęcie nas i popędziliśmy czym prędzej do lecznicy oddalonej od nas o 50 km... Baliśmy się, że kotka nie uda się nam uratować :( Jego stan był naprawdę FATALNY!
Dotarliśmy na miejsce. Pani doktor od razu zabrała się za badanie Witusia. Wykonaliśmy wszystkie potrzebne badania: badanie krwi, USG, RTG. Na żadnym etapie nie wyszło nic bardzo niepokojącego. Nie otrzymaliśmy jednoznacznej diagnozy, co jest powodem takiego stanu kocurka. Pani doktor włączyła szereg leków, kocurek został w szpitaliku i pozostało nam czekać...
Wiemy jednak, że nasza pani doktor działa cuda i tak też było w przypadku Witusia. Kotek po kilku dniach intensywnej terapii - podniósł się i było już tylko lepiej! I wiecie, co jeszcze było bardzo przygnębiające w tym wszystkim?
Kocurek sam nie był w stanie podnieść się do jedzenia, pani doktor podstawiała mu miskę, a gdy dostał swoją pierwszą porcję karmy - o mało nie zjadł jej razem z miską!! On na wolności, bez pomocy, mógłby też w takim stanie UMRZEĆ Z GŁODU!
Wituś to niestety kolejny przykład na to, jak ciężko jest znaleźć dom kotu po przejściach, nieufnemu, bo właśnie taki jest Wituś. Musiał żyć na wolności dłuższy czas - bał się człowieka... I znów kolejny kot trafił do nas, do kennelowej klatki, w której spędził około 3 miesiące. W międzyczasie zadbaliśmy o zdrowie naszego rudzielca: odpchlenie, odrobaczenie, szczepienie, usuwanie zepsutych ząbków oraz kolejne badania krwi i tu też spadła na nas wiadomość jak grom z jasnego nieba... Okazało się, że Wituś to również kot FIV+.
Rozpoczęliśmy poszukiwanie domku i wiecie co... udało się! Tak udało się! Witusia zawieźliśmy do Szczecina, do młodych ludzi, którzy mają już jednego kotka FIV+, a jego kolega niestety odszedł... Poszukiwali towarzystwa dla osieroconego kocurka i wypatrzyli naszego Witusia.
Początki był trudne. Wituś chował się, nie chciał wychodzić, bał się kontaktu z człowiekiem... ale Agata i Kacper nie poddali się, dali mu czas, a nasz Wituś bardzo się otworzył i zadomowił.
Tym sposobem mamy kolejne szczęśliwe zakończenie i niestety także wysoki rachunek do zapłacenia, bo dokładnie 2425 zł.
Dwa szczęśliwe zakończenia. Dwie historie, które dają motywację do dalszego działania. I wysokie zadłużenie w lecznicy, bo dokładnie 6015zł...
Kochani, pomóżcie nam, prosimy! Musimy opłacić te zadłużenia, by ze spokojną głową móc pomagać dalej, kolejnym kotom w potrzebie, a zgłoszeń naprawdę nie brakuje... Rudolf i Wituś to przykład na to, że w wielu przypadkach one mogą liczyć tylko na nas.
Prosimy, pomóżcie nam!
RUDOLF i WITUŚ z góry dziękują za każdą wpłatę!
Ładuję...