Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ech, te Kobity! Krótkie łapki, długie łapki. Ogonek zakręcony, ogonek prosty. Włosy jasny blond, albo szorstkie. Uszka długie, uszka krótkie. Rzęsy jak firanki, albo krawacik z przodu, oczywiście kobiecy, subtelny. Niewidomy jestem, ale jak się obchodzić z Damami jeszcze pamiętam. Moje życie zaprowadziło mnie właśnie tutaj...
Kiedy przydzielano szczęście, ja Filipek stałem na końcu tej kolejki. Niewiele go dla mnie zostało, jakoś się rozeszło. Przyszedłem na świat jako mały, bezbronny szczeniak, pełen wiary i nadziei, że życie obsypie mnie psim szczęściem. Z biegiem czasu przekonałem się, że świat nie jest łaskawy dla małych kundelków. Oczekiwałem coraz mniej, w końcu wypatrywałem jedynie okruszków tego psiego raju. Ale ten raj i tak nie był w zasięgu moich psich łapek.
Po latach włóczenia się trafiłem na działki. Nie wiem nawet, w którym momencie straciłem wzrok. Pamiętam, że właśnie w tamtej chwili skończyło się dla mnie całe życie. Osamotniony w wielkim świecie, na swoim skrawku działki, pod ulubionym drzewem, które było dla mnie jedynym domem i schronieniem, ja mały niewidomy piesek przeżywałem kolejne dni. Zupełnie nie radziłem sobie bez wzroku, wraz z brakiem orientacji w przestrzeni przyszły do mnie głód i depresja. Kolejni ludzie mijali mnie - małego, niewidomego Filipka leżącego w jesiennych liściach, ale nikt się nie zatrzymał, nie pochylił nad moim psim losem, nikt nie pogłaskał, nie wskazał gdzie mam iść.
Aż nadszedł dzień, gdy ktoś przystanął. Wziął Filipka na działkę, dał miskę wody. Wraz z nadejściem nocy ktoś inny działkę otworzył. Wtedy wydreptałem poza obręb bezpiecznego terenu, w poszukiwaniu mego psiego edenu - bo ciągle wierzyłem, że on gdzieś na mnie, małego kundelka, przecież czeka... Zamiast psiego edenu, prawie straciłem życie. Chodząc po omacku wpadłem do oczka wodnego i niemal utonąłem.
Ja, przerażony, porzucony przez świat, zapomniany mały Filipek. Nie pierwszej młodości, blisko mety życia. Bo za metą być może nie ma już nic, co by na małego kundelka czekało. Być może zaraz będzie koniec wszystkiego. Nikt za mną nie zapłacze, nie zatęskni. Świat beze mnie będzie biegł dalej, niewzruszony, jakby nic się nie stało. Bo śmierć nie zmienia niczego. I dla nikogo nie ma litości.
Dziś mały czekam - bo nic więcej mi nie zostało. Na łasce ludzi, którzy otoczyli mnie opieką. Nie jestem w stanie funkcjonować, nie trafiam do drzwi, ani na własny skrawek koca. Wymagam całodziennej opieki, jestem zagubiony, a świat mnie trochę przerasta.
Wkoło mnie, w moim hoteliku, gdzie jestem rehabilitowany, jest mnóstwu pięknych koleżanek - jedne też niewidome, inne na wózeczkach, któraś nie ma łapki, któraś ogonka, mówię Wam - same psie piękności! Nigdy nie odzyskam wzroku, ale chciałbym choć raz dać innym coś od siebie, bo one mi co chwila, to łapkę wyliżą, to podsuną miskę z wodą, to ogrzeją się ze mną na kocyku. Zanim stąd odejdę, chciałbym, aby mówiono o mnie "Filipek - bohater w swoim azylu!" a nie "niewidomy Filip". Dlatego postanowiłem, z okazji Dnia Kobiet, zdobyć dla moich piesinek wkoło zapas karmy, jakieś cuda przeciwbólowe, wygodne posłanka. I zanim odejdę z tego świata chciałbym usłyszeć, że jestem ich bohaterem.
Pomożesz?
Ładuję...