Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękuję za wszystkie wpłaty, większość kotów została już wysterylizowana, wykastrowana, odrobaczona i odpchlona. Kilka kotów przebywało na leczeniu w szpitaliku weterynaryjnym. Dwóm dorosłym kotkom oraz jednemu kociakowi udało się znaleźć nowe domy.
Pozostałe na miejscu stadko jest już w dużo lepszej kondycji, dzięki regularnemu dowożeniu karmy, sterylizacjom i leczeniu. Jest to jednak temat długofalowy, nie jest on zamknięty, zostało jeszcze kilka kotów (głównie kocurów) do wykastrowania, dotychczas nie pojawiały się one akurat gdy byłam na miejscu. No i muszę tam regularnie dowozić karmę, bez tego niestety koty znów będą karmione samym makaronem.
Czarny kocurek, którego kilka miesięcy wcześniej zastałam na tym podwórku w Dzierżążnie ledwo żywego, zobojętniałego, leżącego w trawie z tak zaropiałymi oczami, że nic nie widział. Kocurek po wyleczeniu znalazł nowy dom, teraz ma na imię Tito i jest rozpieszczanym oczkiem w głowie swojej Pani.
[Aktualizacja]
Kochani, zwracam się do Was znów z tematem Dzierżążna. To niestety jest temat długofalowy, ale ponieważ już tam trafiłam i zaczęłam tam działać nie wyobrażam sobie zaprzestać i zostawić tych kotów bez pomocy.
W Dzierżążnie działam w dwóch miejscach: na terenie szpitala oraz na posesji pewnej osoby, która doprowadziła do rozrostu stada kotów do ponad 30 szt., oba miejsca są położone niedaleko od siebie niewątpliwie część kotów na terenie szpitala wzięła się z tamtej posesji.
Same koszty weterynaryjne (zabiegi sterylizacji, kastracji oraz leczenie) na koty z Dzierżążna wyniosły dotychczas około 2000 zł, a wpłat było na razie łącznie na 470 zł. Do tego koszty paliwa, koszty karmy. Nie udźwigniemy tego bez Waszej pomocy.
Bardzo, bardzo gorąco proszę o ustawienie stałego comiesięcznego przelewu, choćby małej wpłaty 10-15zł ale regularnej.
Udało się już dużo zrobić, przede wszystkim dzięki dowożeniu karmy, koty ze stada wyglądają już dużo lepiej, przypominam, że wcześniej ich głównym pokarmem był rozgotowany makaron – większość kotów wyglądała wtedy jak chodzące szkielety.
Niestety kotów jest ponad 30 i karma szybko idzie, musimy karmę dowozić regularnie, karmy mokrej jest jeszcze zapas na jakiś czas ale suchą musiałabym już dowieźć niedługo. Jeżeli zaprzestanę dowozić karmę, karmicielka jest w stanie zapewnić tylko makaron i od święta suchą karmę Kitty z Biedronki.
Jeżdżę do Dzierżążna przynajmniej raz w tygodniu, zazwyczaj częściej, zajmuje mi to mnóstwo czasu i pochłania ogromne koszty na paliwo – niestety odległości są duże: od mojego miejsca zamieszkania do Dzierżążna jest ponad 30 km, potem do Gdyni lub Gdańska do lecznicy weterynaryjnej kolejne 40 km i powrót, więc jeden kurs to 140 - 150 km, a w kolejnych dniach znów trzeba odebrać koty z lecznic i odwieźć czyli znów pokonać te same dystanse.
Na terenie szpitala udało się odłowić i wysterylizować 7 kotek oraz zabrać miot 4 kociąt, z których 2 już znalazły dom a dwa są nadal u mnie.
Na posesji gdzie koty się rozmnażają udało mi się wysterylizować 6 kotek i wykastrować 2 kocury, ponad to zabrałam małego czarnego kociaka, który po leczeniu znalazł cudowny dom, udało się też wyadoptować razem dwie dorosłe koteczki. Aktualnie jeden kocur znajduje się w lecznicy na leczeniu.
Na szpitalu widać już koniec roboty, z tego co wiem jest jeszcze jedna kotka do odłowienia do sterylizacji oraz jej miot. Natomiast na terenie posesji prywatnej zrobiona jest jakaś 1/3 roboty lub mniej, bardzo dużo jeszcze zostało, koty są w lepszej kondycji dzięki dostarczaniu karmy więc też bardziej się rozmnażają, z kotek sterylizowanych ostatnio jedna była w już w ciąży, więc muszę działać szybciej i wysterylizować niezwłocznie pozostałe kotki. Koszt jednej sterylizacji to około 100 zł, kastracji 50 zł, do tego preparaty na pasożyty, część kotów przy okazji zabiegów wymaga też przeleczenia, to duże koszty.
Kolejny telefon i kolejne zgłoszenie, jednak to co zobaczyłam na miejscu, przerosło moje wyobrażenia! Ponad 30 kotów na posesji, wszystkie w stanie skrajnego zaniedbania, większość skrajnie wychudzona, odwodnione. Większość ma koci katar, pasożyty.
Mieszka tam kobieta wraz ze swoją starszą, schorowaną matką, kompletnie nie ogarnia sytuacji, straszna bieda, koty karmione są makaronem, weterynarza nigdy nie widziały.
Mnożą się ale są już tak osłabione, że większość kociąt umiera w pierwszych dniach życia. Dwa dni temu widziałam dwa 1-2-dniowe kocięta martwe w kartonie... Na pani nie robi to już większego wrażenia, dla mnie jest to wciąż szokujące i przygnębiające :(
Koty są tak zaniedbane, że zanim będzie mowa o kastracji/ sterylizacji trzeba je będzie przeleczyć, pozbyć się pasożytów i podtuczyć- bo obecnie większość z nich to skóra i kości....
Na pierwszy rzut udało mi się zabrać czarnego kociaka z całkowicie zaklejonymi oczkami (liczę, że nie nie będzie dziki i będę mogła szukać mu domu) i 1 kotkę do sterylizacji.
Będziemy zabierać kolejne koty do leczenia i sterylizacji/kastracji. Części być może uda się znaleźć nowe domy- tutaj też będziemy liczyć za Waszą pomoc.
Sukcesywnie będziemy pisać o nowych zabieranych z tego miejsca kotach i jeśli będą oswojone trzeba będzie poruszyć niebo i ziemię, by coś im znaleźć, żeby nie musiały tam wracać, bo nie czeka ich tam nic dobrego.
To jest ogrom pracy, żeby to ogarnąć - jak zawsze dajmy z siebie wszystko i bardzo chcemy pomóc tym biedakom, ale...
Najbardziej potrzebujemy pieniędzy, żeby móc umieszczać w lecznicach najbardziej potrzebujące tego koty, potrzebna jest też karma - na ten moment najbardziej sucha, jakaś przyzwoitej jakości np. Sanabelle, Smilla by dostarczyć do pani, by koty miały co jeść i dochodziły do swojej masy ciała.
Zapas mokrej karmy udało mi się już wygospodarować i dostarczyć na miejsce. Jednak to nie będzie jednorazowa pomoc, koty muszą mieć zapewnioną na stałe karmę - ile możemy same damy, każda z nas się już podzieliła, ale jak wiecie same mamy koty w domach i na dworze do karmienia dlatego o tym miejscu usłyszycie od nas jeszcze nie raz :(
Na wagę złota byłyby też domy tymczasowe lub stałe - koty są w większości oswojone i ufne i mogłyby znaleźć nowe domy.
Obecnie już mam dwie kotki na leczenie i sterylizacje w lecznicy i będziemy zaraz je ogłaszać, by nie musiały tam wracać.
Ładuję...