Dzikunia straciła swoje miejsce bytowania, z dnia na dzień z maleńkimi dziećmi została bez dachu nad głową...

Zbiórka zakończona
Wsparły 82 osoby
3 500 zł (83,33%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 13 Lipca 2021

Zakończenie: 2 Listopada 2021

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Naprawdę jestem ciociom wdzięczna, że mnie przyjęły i że mogę bezpiecznie odchować dzieci. Wiecie, pierwszy raz w życiu jestem spokojna o swoje kocięta, wiem, że przeżyją. Od zawsze mieszkam na ulicy, moja mama nauczyła mnie bać się ludzi i im nie ufać i nie potrafię już tego zmienić. Poza tym wcale nie chcę.

Ciocie są miłe, dają mi jeść i nawet przestałam już je bić kiedy dotykają moje dzieci, ale mieszkać z nimi pod żadnym pozorem nie chcę ani dnia dłużej niż będę musiała. Teraz mam osobny pokój i to w sumie mogę jeszcze znieść. Obiecały mi, że jak już maluszki podrosną to po zabiegu zamieszkam z dzikimi kotkami i nikt nawet nie będzie próbował mnie dotykać. Na miejsce, gdzie żyłam, wrócić nie mogę, bo tam się duży dom dla ludzi buduje i tak naprawdę mojego miejsca już nie ma. I właśnie przez tę całą budowę trafiłam do cioć, pani, która mnie dokarmiała znalazła nas pod drzewem, bez żadnego schronienia.

Potwornie się bałam, bo nagle byłam narażona na ciągły wzrok mnóstwa ludzi, podchodzi blisko i patrzyli ma moje dzieci. Dzielnie ich wtedy odstraszałam, ale byłam po paru godzinach już wykończona. Moje maluszki w ogóle nie chciały mnie słuchać i od razu pakowały się ciociom na ręce, mruczały, wczepiały się pazurkami i tylko chciały, żeby je na rękach nosić. Wstyd dla całej naszej rodziny, no ale cóż, wybrały życie z ludźmi. Ciocie mają im poszukać fajnych domków jak już nauczą się bycia kotami.

Dzikunia powinna do nas trafić na zabieg dawno temu. Pani która ją dokarmiała zna ją od przynajmniej dwóch lat, a i wówczas kotka była już dorosła. Ze dwa razy w roku rodziła kocięta i zawsze wszystkie kocięta znikały. Czemu się zresztą nie ma co dziwić, dorosła kocica jakoś unikała aut, nie opuszczała terenu pustostanu, a ciekawe świata maluszki jeden za drugim ginęły pod kołami aut na pobliskiej, ruchliwej ulicy. Te szkraby żyją tylko dlatego, że postanowiono pustostan zburzyć a na jego miejscu zacząć budowę.

Nie wiemy jakim cudem Dzikunia przeniosła dzieci i udało jej się je uratować, ale pani karmicielka znalazła ją pod drzewem. Kocia mama nie poddała się póki co próbom socjalizacji, ale przestała nas przynajmniej bić, kiedy bierzemy maluszki na ręce. Damy jej jeszcze ze dwa tygodnie szansy po tym jak odłączymy od niej dzieci, a w razie czego zamieszka z innymi dzikimi kotkami w naszym azylu. Musimy ją po wykarmieniu kociątek wysterylizować, całą rodzinę odpchlić, odrobaczyć, zaszczepić, maluchy to nawet dwa razy i przebadać. I oczywiście wykarmić.

Mama jest w dobrej formie, ale potrzebuje dobrej jakości jedzenia, żeby tej formy nie stracić a wiadomo, że i maluszki muszą i dużo i dobrze jeść. Błagamy o pomoc, sami nie damy rady opłacić ich jedzonka i opieki weterynaryjnej…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparły 82 osoby
3 500 zł (83,33%)
Adopcje