Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzikusek trafił do nas na granicy życia i śmierci. Nie byliśmy pewni, czy uda się go ocalić — stan młodzieńca był naprawdę fatalny, a dzikość w serduszku potęgowała ogromny stres, który dodatkowo obciążał wyczerpany chorobą organizm.
Delikatnie mówiąc, Dzikusek nie był skory do współpracy, lecz nasza niezrównana pani doktor okiełznała chłopaka, który dzięki fachowej opiece wrócił do formy. 👩⚕️ 👏 Im więcej sił nabierał — tym intensywniej i bardziej stanowczo atakował rękę lecząco-karmiącą. Gdy już niewiele nam brakowało do poszukiwań jakiejś poręcznej zbroi — odetchnęliśmy wszyscy z ulgą, Dzikusek i my. Choróbsko wyleczone! 😌
Dziki dzik wrócił do siebie cały i zdrowy, pod czujne oko karmiciela. Przed wypuszczeniem Dzikuska zrobiliśmy mu pożegnalne zdjęcie, chcąc się upewnić, czy nie spojrzy na nas łaskawszym okiem... Jak widać, nic z tego. 🥺
Trzymaj się zdrowo, dzikusie, ciesz się wolnością i uważaj na siebie! 👋
U Dzikuska jest duża poprawa. Zaczął sam jeść, a ropno-krwista wydzielina z nosa zamieniła się w wydzielinę przezroczystą. W związku z większą ilością spożywanego pokarmu, w kuwecie pojawiła się też kupa i jest to bardzo dobrym znakiem, tylko szkoda, że bardzo rzadka i świadcząca o jakimś zamieszaniu w jelitkach.
Jednak my staramy się być dobrej myśli. Dzikusek przeżywa u nas duży stres, który mógł rozregulować jego układ pokarmowy.
Nasz bohater nadal dostaje kroplówki wzmacniające, antybiotyk i leki przeciwzapalne, a niedawno włączyliśmy też preparaty osłonowe na brzuszek.
W związku z lepszym samopoczuciem Dzikusek dzikuskuje coraz bardziej. Bije nas po rękach, syczy, straszy i czasem trudno jest mu nawet podać jedzonko czy sprzątnąć...
No ale nic. To nasze zmartwienie. Najważniejsze, żeby on wyzdrowiał, wzmocnił się i wrócił na swoje rewiry.
Jak większość kotów w Polsce, przyszedł na świat niechciany. Pan opiekujący się stadem nie złapał w porę jego matki i kotka urodziła. Dzikusek jest prawdziwym dzikuskiem. Zwykle nie daje się dotknąć, o tuleniu czy głaskaniu nie wspominając. Przychodzi na jedzenie, a potem znika w sobie tylko znanych zakamarkach. Ale nie teraz...
Ostatnio jednak z kociakiem zaczęło dziać się coś bardzo złego. Złapał wirusa, z którym jego dojrzewający organizm nie umiał sobie poradzić. Infekcja przerodziła się w infekcję bakteryjną, a zielono krwista wydzielina zaczęła sączyć się z noska i oczu kota.
Dzikusek ma dopiero 10 miesięcy, a trafił do nas na granicy życia i śmierci. Nie wiemy, od jak dawna nie jadł, ale jest przerażająco chudy, odwodniony i tak zwyczajnie – bardzo chory.
Nie może oddychać nosem, z którego nieustannie ciekną czerwone smarki. Cały kotek cuchnie starą ropą, ale nie udało nam się znaleźć żadnej rany, która mogłaby tak bardzo cuchnąć. To prawdopodobnie ropna wydzielina z nosa, którą mały jest oblepiony – daje takie efekty.
Oprócz infekcji dróg oddechowych kotek ma także silny stan zapalny dziąseł. Bardzo możliwe, że one były pierwszą przyczyną jego nieszczęścia. Nie mógł jeść, bo go bolało w paszczy, stracił odporność, bo nie jadł, zwykła infekcja przerodziła się w zagrażającego jego życiu potwora, bo system odpornościowy nie miał paliwa do walki.
Gorączkę udało się nam zbić, jednak kociak nadal nie chce sam jeść, siusiu robi pod siebie i nadal nie może zamknąć paszczy, bo nos jest niedrożny.
Karmiony jest strzykawką specjalistyczną wysokobiałkową karmą, która dostarcza mu niezbędne do życia składniki i kalorie.
Niestety, na razie leczenie idzie opornie. Najbardziej niepokojące jest właśnie to, że on sam nawet nie chce spojrzeć na jedzonko, ani wstać do kuwety. Prawda jest taka, że kilka najbliższych dni to będzie jego walka o życie. Nie wiemy, czy on znajdzie w sobie siłę, by ją podjąć i… wygrać.
Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby tak się stało, a reszta jest w łapkach Dzikuska. Błagamy o pomoc dla tego malucha!
Ładuję...