Wyrzucony na ulicę Dziubdziuś prosimy o pomoc w opłaceniu badań i kociego dentysty

Zbiórka zakończona
Wsparło 47 osób
1 154 zł (100,34%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 29 Listopada 2021

Zakończenie: 7 Grudnia 2021

Godzina: 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Co ja mam Wam powiedzieć? Przecież codziennie czytacie takie historie? Był dom, był Opiekun, który kochał i naprawdę dbał, ale Opiekun odszedł, a kotka nikt nie chciał. Nie wiem, czy możecie sobie wyobrazić, jak potwornie byłem przerażony, ja zupełnie domowy kotek zostałem w środku nocy ot tak postawiony pod drzewem w środku miasta.

Nie zadano sobie nawet trudu, żeby poszukać mi nowego domu, kogoś, kto się mną nawet na jakiś czas zajmie. Byłem tak sparaliżowany strachem, że po prostu siedziałem cały czas w tym samym miejscu, nie ruszałem się nawet o centymetr. Pewna miła Pani, idąc do pracy, zobaczyła mnie pod drzewem, jak siedziałem na kupce liści. Zapamiętała mnie, ale uznała, że może ja gdzieś tutaj sobie mieszkam w piwnicy i wyszedłem na normalny spacer. Zakiciała do mnie, ale ja się nawet nie poruszyłem, patrzyłem przed siebie szeroko otwartymi oczami. Przez cały dzień mijali mnie ludzie, czasem obok przebiegały pieski, a ja siedziałem bez ruchu tam, gdzie mnie pod osłoną nocy postawiono. Nie czułem głodu, nie myślałem o korzystaniu z kuwetki i nie pamiętam, żeby było mi zimno.

Słońce zaszło i zbliżała się kolejna noc. I wtedy, późnym już wieczorem do domu wracała ta sama pani, która widziała mnie rano. Przejęła się, pomyślała, że ja pewnie miałem jakiś wypadek, że fizycznie nie mogę chodzić. Podeszła do mnie a ja nie uciekałem. Chyba, się bała, że jestem dzikim kotkiem i że zaraz ją zaatakuję ze strachu, ale się w końcu odważyła podejść i mnie dotknąć. Kiedy poczułem rękę na głowie, odruchowo podniosłem głowę i nadstawiłem do głaskania.

Pani zabrała mnie do najbliższej lecznicy dla kotków i tak trafiłem do cioć. Lekarze dla kotków mnie dokładnie obejrzeli i orzekli, że jestem zadbanym kotkiem, że dawno temu miałem zabieg, że wygląda na to, że jeszcze niedawno byłem kochany i o mnie dbano. Pod dachem, w cieple, wśród ludzi od razu poczułem się lepiej, rzuciłem się do miseczek z jedzeniem i szybko odwiedziłem kuwetkę. Nie ważne, że to klatka, przynajmniej nie ulica. Zanim będę mógł opuścić lecznicę, muszę się przebadać i lekarze chcą mi kiełek usunąć, bo mam trochę ukruszony koniuszek i nie wiedzą, czy aby mnie nie boli.

Ja tam na ból nie narzekam, ale jak trzeba, to trzeba. Ja wiem, że na świecie jest dużo więcej dobrych ludzi niż takich jak ci, którzy mnie zostawili pod drzewkiem i dlatego pomyślałem, że może mi pomożecie uzbierać na te wszystkie potrzebne przed poszukiwaniem nowego domku rzeczy…

Nazwaliśmy go Dzibdziuś, trochę z przekory biorąc pod uwagę jego wielkość, bo Dziubdziuś jest ogromnym Panem Kocurem. I bardzo, bardzo słodziutkim i łagodnym. Nikt koło Dziubdziusia nie może przejść obojętnie, jak tylko widzi człowieka, ociera się o klatkę i patrzy tymi najpiękniejszymi na świecie oczętami… Ktoś o niego dbał, zanim ktoś inny go porzucił, kocurek jest wykastrowany, czyściutki, ma milutkie, zdrowe futerko.

Musimy poszukać mu nowego domu, ale zanim będzie mógł trafić do nowego domu, musimy go przebadać na choroby zakaźne, zaszczepić, odpchlić i odrobaczyć. Dziubdziuś ma lekko ukruszony koniuszek kła, w teorii nie powinno go to boleć, ale przecież go nie zapytamy i na wszelki wypadek lepiej taki ząb usunąć, a przed zabiegiem musimy zbadać mu krew. Jesteśmy w koszmarnej sytuacji finansowej, ale nie potrafiliśmy kocurkowi odmówić schronienia, pięknie prosimy Was o pomoc…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparło 47 osób
1 154 zł (100,34%)
Adopcje