Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie Wam dziękujemy za pomoc, sami nie dalibyśmy rady. Kocurki są przebadane, zaszczepione i szukają swoich domków, Frank jest po kastracji.
Niestety Elvisek zachorował na FIP. Jest, też dzięki Waszej pomocy, w trakcie leczenia.
A co to znaczy, że będziemy mieszkać w domu, z ludźmi? Że tak w środku? Coś kręcicie, mamusia mówiła, że to niemożliwe, że lepiej nawet o tym nie marzyć, bo potem kotkowi tylko przykro jest. Nasza mama naprawdę lubiła ludzi, urodziła się na ulicy i nigdy domu nie miała, ale zawsze o takim domu marzyła. Zaczepiała każdego spotkanego człowieka i próbowała go namówić, żeby ją ze sobą zabrał do miejsca, gdzie deszcz nie pada na główkę, gdzie nie marzną łapki i reszta kotka i gdzie się mogła do ludzi do woli przytulać.
Prosiła tak kilka lat, a potem przestała, pomyślała, że to były tylko bajki dla bezdomnych małych kotków, że nic takiego jak domy dla kotków nie istnieje. Nam od zawsze mówiła, żebyś nie wierzyli w głupoty i żyli tak, jak kotki na ulicy żyją, z dala od ludzi. Nawet jeśli mówicie prawdę i coś takiego, jak dom istnieje, to mamusia się o tym nigdy nie dowie. Od kilku dni nie wracała do nas i w końcu my poszliśmy jej poszukać i znaleźliśmy… Mama wpadła pod samochód i jej już z nami nie ma… Nie wiemy, czy my Wam możemy zaufać, bo skoro te całe domy istnieją to dlaczego nikt naszej mamy do takiego domu nie zabrał, ona tak bardzo tego chciała…
Nazwaliśmy ich Elvis, Frank i Roy, od imion sławnych piosenkarzy. Sami powinniście usłyszeć, jak oni we trójkę śpiewają kiedy chcemy ich obejrzeć albo, co gorsza coś gdzieś zakroplić. Maluchy nie są agresywne, raczej płaczące i niezadowolone z zabiegów, zdezorientowane. Przyniosła je do nas Pani, która znała ich mamę – bezdomną, ale bardzo milutką kotkę. Niedawno kociczkę zabił samochód, a dzieci zostały same.
Nie wiemy, dlaczego przez kilka lat nikt nie zdecydował się jej przygarnąć, nie zgłosił żadnej organizacji, może gdyby była cudną trikolorką, to byłoby inaczej, ale nie była, była taka jak synkowie, zwykła buro – biała…
Kociej mamie już nie pomożemy, za to chcemy pomóc jej synkom, żeby to o czym ona marzyła, ziściło się dla jej dzieci. Kocurki wymagają odpchlenia, odrobaczenia, badań i szczepień, musimy też opłacić ich pobyt w lecznicy na czas tych zabiegów. Udało nam się zapłacić za pierwsze dwie doby pobytu, ale na tym skończyły się nasze fundusze. Jesteśmy w dramatycznej sytuacji, błagamy Was o pomoc…
Musieliśmy zwiększyć kwotę zbiórki, ponieważ kocurek Frank zaczął się bardzo, ale to bardzo dopominać zabiegu kastracji...
Ładuję...